– Nie protestowało nigdy tak wiele grup społecznych jak dzisiaj - mówi posłanka PO Krystyna Sibińska. Rozmawiamy z nią o nowelizacji ustawy o zgromadzeniach.
Jest sprawa, przeciwko której chce Pani protestować, a przewiduje, że nie będzie mogła?
Przykładem niech będzie sprawa konwencji antyprzemocowej. W opinii obecnego rządu jest niepotrzebna. Jeśli więc nie będziemy walczyli z przemocą, to jest bardzo niebezpieczne. I przeciwko temu trzeba protestować.
I to z tego powodu jest Pani przeciw nowelizacji ustawy o zgromadzeniach?
Trzeba protestować także dlatego, że łamie się podstawowe mechanizmy państwa demokratycznego.
Senat przyjął poprawki skreślające pierwszeństwo w organizacji manifestacji dla przedstawicieli władz publicznych oraz kościołów. To nie wystarczy?
Mnie niepokoi pierwszeństwo manifestacji cyklicznych, na które zgodę wydawać będzie wojewoda, np. miesięcznic smoleńskich.
Nowelizacją ustawy o zgromadzeniach rząd, jak mówi, chce zapewnić bezpieczeństwo. W Warszawie 11 listopada bezpiecznie w ostatnich latach nie bywało…
Należy sobie jednak zadać pytanie, dlaczego bywało niebezpiecznie. To były prowokacje organizowane lub inspirowane przez działaczy PiS-u.
Zmiana ustawy spowoduje, że ludzie chętniej będą wychodzić na ulicę?
Wytrzymałość Polaków jest na pograniczu. Protestują już przecież nie tylko KOD-owcy, ale też kobiety, pielęgniarki czy rodzice uczniów. Nigdy nie było tak szerokich protestów tak różnych grup społecznych.