Posłowie centusie i rozrzutnicy. Który wydaje najwięcej?
Każdy z lubelskich posłów w pełni wykorzystał 170 tys. zł przeznaczone na roczne prowadzenie biura. Wielu z nich ten limit przekroczyło. Na co poszły pieniądze?
Co roku, posłowie otrzymują z budżetu państwa po 170,4 tys. zł na prowadzenie biur poselskich. To pieniądze na wynajem pomieszczeń, zatrudnienie pracowników i wszelką działalność związaną z wykonywaniem mandatu. Dlatego posłowie płacą też tymi pieniędzmi za taksówki, kupują kwiaty i wieńce na różne uroczystości, a nawet rozliczają przejazdy swoim lub czyimś samochodem. I jeszcze jedna uwaga. Jeśli w danym roku poseł nie wykorzysta przyznanych mu pieniędzy, przechodzą one na kolejny rok, zwiększając pulę do wykorzystania.
Sejm właśnie upublicznił rozliczenia biur za 2018 rok. Co z nich wynika?
Otóż wszyscy lubelscy posłowie wykorzystali roczny limit, a wielu z nich go przekroczyło, korzystając ze środków zachowanych z wcześniejszych lat. Tak było w przypadku Sylwestra Tułajewa z PiS. Zazwyczaj nie wydawał na biuro całej puli i dzięki temu z poprzednich lat zostało mu 99,3 tys. zł. I dzięki temu, o ile w 2017 r. wydał 123 tys. zł, to już w ubiegłym roku było to 201,6 tys. zł. Czy ma to związek, z tym że w 2018 r. polityk walczył o fotel prezydenta Lublina? - Wydatki na prowadzenie biura nie mają nic wspólnego z działaniami wyborczymi - zapewnia Tułajew.
Nie da się jednak ukryć, że np. w 2017 r. na umowy zlecenia nie wydał ani złotówki, a już w ubiegłym roku było to 29,5 tys. zł. Koszt korespondencji i ogłoszeń wyniósł w 2018 r. 27,7 tys. zł a rok wcześniej 4,8 tys. zł. Z kolei wydatki poniesione w związku ze stroną internetową posła w 2017 r. wyniosły 4,6 tys. zł, a w roku wyborczym prawie 9,8 tys. zł. Wzrosły też koszty usług cateringowych na spotkaniach z wyborcami z 840 zł do 3,1 tys. zł.
- Staram się prowadzić aktywną działalność poselską, spotykać się z wyborcami, rozmawiać o ich sprawach. I faktycznie w 2018 r. ta aktywność była większa - przyznaje poseł PiS.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie pracowników, najwięcej przeznaczył na ten cel Jerzy Bielecki (PiS) - 106,5 tys. zł dla ośmiu zgłoszonych do Sejmu pracowników. Dla porównania Jakub Kulesza z Konfederacji zatrudniał jedną osobę i w ciągu roku wydał na nią 18,2 tys. zł. - Staram się rozsądnie dysponować środkami publicznymi przyznanymi na biuro a pieniądze przeznaczać głównie na działalność merytoryczną. A co do wynagrodzenia pracownika, to lepiej wydać 18 tys. zł na konkretne zadania niż 100 tys. zł na siedzenie i picie kawy - mówi Kulesza.
Jeśli chodzi o koszt służbowych przejazdów samochodem, to posłowie wydają na ten cel od kilkunastu do ok. 35 tys. zł rocznie.
Ze sprawozdań widać też, że nie wszyscy posłowie opłacają abonament RTV. Zero złotych w tej rubryce wpisał Artur Soboń (PiS). - Bo nie mamy w biurze ani radia, ani telewizora. Nie kupiliśmy ich i żaden z pracowników też nie przyniósł swojego - wyjaśnia Marcin Magier, doradca posła Sobonia.
Posłowie wydają też pieniądze na upominki. - To nagrody rzeczowe, np. dla uczniów szkół - dyplom, książka lub puchar sportowy. Czasami szkoły zwracają się o taką pomoc - tłumaczy Sławomir Jawor z biura poselskiego Joanny Muchy i dodaje: - Jeśli wydamy na biuro więcej niż przyznany ryczałt, to poseł musi pokryć różnicę z własnej kieszeni. Jeśli na koniec kadencji zostają jakieś środki, musimy je zwrócić do Kancelarii Sejmu.