Postanowienia: jak sobie obiecywać, by się udało
Noworoczne postanowienia robi większość z nas. Zwykle obiecujemy sobie góry złota, a życie pokazuje, że pod koniec roku z tego złota nie ma nawet garści drobniaków
Na liście noworocznych postanowień najwyżej plasuje się: schudnę, zacznę ćwiczyć, czy rzucę palenie. Większość z nas podejmując takie postanowienia, przeczuwa, że znowu nic z tego nie wyjdzie, a jednak się mamimy, trochę oszukujemy. Dlaczego więc bawimy się w tę grę?
- Noworoczny diabeł postanowień tkwi w proporcjach, baśniach i magicznym myśleniu życzeniowym - komentuje Jacek Pawłowski, psycholog. - Postanawiamy dużo, na wyrost, nierealnie i przez to niepotrzebnie. Nawykowy bałaganiarz po czterdziestce postanawia, że od drugiego (kiedy wyleczy kaca) będzie sprzątał okruchy ze śniadania, wyrzucał śmieci w małych workach, a nawet prasował kuchenne ściereczki, to wiadomo, że mu nie wyjdzie. Albo kiedy zapracowana matka, korporacyjna niewolnica pracująca po szesnaście godzin dziennie, postanawia, że we wtorki i czwartki będzie chodzić na basen o szóstej rano, a wieczorami na jogę i pilates, niedziele poświęci na naukę włoskiego i marszobiegi, to jest mała szansa, że coś z tego wyjdzie. Postanawiać trzeba po trochę, niech to będą nawet tzw. postanowionka, ale radość z ich spełnienia będzie naprawdę duża. Zanim maraton, pójdźmy pieszo po zakupy na koniec miasta. Niby jak spadać to z wysokiego konia, ale boli jak diabli. Dlatego, kiedy nie dotrzymamy wielkich postanowień i do tego głośno zadeklarowanych, to wstyd, zniesmaczenie, samobiczowanie i niską samoocenę mamy jak w banku. Doskonalenie się - zgoda, ale naprawdę na miarę naszych możliwości i szans ich wypełnienia. Załóżmy, że mamy plan na wykonanie dziesięciu zadań (obojętnie co by to miało być), to kiedy wykonamy siedem, będzie już powodem do dumy. I wcale nie będzie to znaczyło, że nie mamy ambicji, siły, zapału, silnej woli itd. Mamy taką wolę jaką mamy i z pewnością wystarczy jej, żeby parę ptaszków na liście odhaczyć.
Wytrwa 8 na 100
Niestety, statystyki są dla tych, którzy sobie składają takie postanowienia noworoczne. W styczniu - zgodnie z analizami przygotowanymi przez University of Scranton - centra fitnessu będą miały o 1/3 więcej klientów! 25% osób zrezygnuje już po pierwszym tygodniu, 29% po dwóch, 36% podda się po miesiącu, a 50% w ciągu pół roku. Te liczby dotyczą nie tylko ćwiczeń, ale i innych obietnic składanych samym sobie. Ostatecznie aż 92% postanowień spełźnie na niczym. Nie pocieszajmy się, że to amerykańskie dane - u nas działają dokładnie te same mechanizmy. Lepiej więc nie postanawiać sobie niczego? Cóż, są i takie badania, że złożenie sobie noworocznej obietnicy pomaga, o ile zrobimy to z głową. Statystyki mówią, że osoby, które robią listę postanowień, mają również 10-krotnie większe szanse powodzenia niż ludzie, którzy w ogóle nie stawiają sobie żadnych celów.
Jak więc zwiększyć swoje szanse? Przede wszystkim postanawiać sobie mądrze. Jacek Pawłowski radzi: - Jako psycholog odradzałbym rewolucję wielofrontową. Myślę, że te najważniejsze sprawy do załatwienia każdy nosi w sobie. Dochodzi tylko kwestia nadania im odpowiedniego priorytetu. Każdy raczej wie, co jest kosmiczne, ale z drugiej strony można coś postanowić (no, dobrze spróbować) z partnerem, przyjaciółką, siostrą, bratem. I wtedy wzajemnie się motywować, dopingować, sprawdzać i wypełniać. Albo też razem dać sobie spokój. Nawet jeżeli potraktujemy to jak porażkę, to rozłoży się ona na dwie, trzy osoby i łatwiej będzie ją znieść, obśmiać i spróbować jeszcze raz i jeszcze raz.