Postanowiła. Nie tak dawno, raptem 28 kilogramów temu...
Ile byś chciał schudnąć w 2016 roku? Myślisz, że to za dużo, że to jest niemożliwe? - Wymaż „nie” z przodu. To jest możliwe! Ja to wiem! - przekonuje Ewa Pigulska. Była „grubaska”.
Ewa dziś - superlaska. 64 kilo umięśnionego, ale bardzo kobiecego ciała. Patrzysz na nią i myślisz sobie: za taką figurę dałbym się zabić.
Ewa trochę ponad rok temu - jest w drugiej ciąży. Gdy w ósmym miesiącu staje na wadze i widzi 92 kilo, płacze. Miesiąc później jest 100. Po porodzie - 92 kilo. Na zdjęciową sesją noworodkową drugiego syna ubiera koszulę męża. W żadną inną się nie mieści. Czuje się paskudnie. Wprowadza zakaz robienia sobie zdjęć.
- Problemy z wagą miałam od dzieciństwa. Nigdy nie byłam otyła, ale raz było mnie więcej, raz mniej, a zazwyczaj - za dużo. Ale w tamtym momencie już o wiele za dużo - wspomina Ewa Pigulska ze Starego Kisielina pod Zielona Górą.
Czuje zażenowanie, że ogranicza ją jej własne ciało. Że patrzy w lustro i myśli „fuuuj!”. Wie, jak to jest ubierać się godzinę i na końcu płakać, bo i tak we wszystkim wyglądasz grubo. Albo zajadać smutki i być z tego powodu jeszcze bardziej smutnym.
Ewa czuje, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, w końcu znienawidzi siebie.
Zrobić „coś”
Czyli schudnąć. Jeśli byłeś na diecie, wiesz, że to proste - robiłeś to przecież tyle razy... W końcu najpopularniejszym postanowieniem noworocznym jest właśnie to dotyczące utraty wagi. Tyle że aż 75 procent z nas porzuca te zamierzenia już w ciągu pierwszego tygodnia. Z różnych powodów. - Istnieje na przykład pewien rodzaj presji, który każe młodej mamie mieć wyrzuty sumienia, kiedy robi coś dla siebie. Nieraz odczułam dezaprobatę ze strony „serdecznych” koleżanek, którym wyraźnie nie podobał się fakt, że dałam sobie prawo do regularnych ćwiczeń - potwierdza Ewa.
Nie zwracaj uwagi na tych, którzy źle ci życzą! Mnie większość mówiła, że zmiana, której chcę dokonać, nie ma sensu
Najpierw bierze się za siebie pod okiem trenerki personalnej. Ale potem jej główną salą treningową staje się pokój... dziecięcy. Bo żeby ćwiczyć, trzeba chcieć. Nie trzeba jechać na siłownię ani specjalnego sprzętu. Wystarczy kawałek podłogi. Bo jaki trening jest zły? Ten, którego nie zrobiłeś!
Na początku nie jest lekko. Ewa ma przecież nie tylko dodatkowe kilogramy, ale na głowie i dom, i dwoje dzieci, w tym jedno maleńkie. Treningi po nieprzespanych nocach są prawdziwym wyzwaniem: 5.30 rano, kubek kawy, oczy na zapałki. Zaciska zęby i bez wymówek daje z siebie 100 procent. - Zawsze istnieje magiczny sposób, żeby wszystko pogodzić, a nazywa się on „CHĘCI” - mówi z mocą. Ruch z czasem staje się przyjemnością, potem nawykiem.
Jak wytrwać w postanowieniu
Co zadecydowało, że po paru dniach czy tygodniach Ewa nie wywiesza białej flagi? Cel.
- Jeśli decydujesz się na zmiany, fundamentalną sprawą jest to, byś wiedział, dokąd mają cię zaprowadzić. Trudno jest grać w grę, w której nie obowiązują żadne zasady. Tak samo jest w przemianie. Trudno osiągnąć wymarzone efekty, jeśli postanawiasz jedynie, że chcesz być szczupły lub zgubić 10 kilo - uważa Ewa. - Zasada jest prosta: im dłuższa droga przed tobą, tym więcej precyzyjnych celów musisz sobie nakreślić. Zrób to na starcie i podziel na etapy. Spisz plan działania. Nie spiesz się. Nie chodzi o to, by zmienić coś szybko lub na chwilę, ale by osiągnąć smukłe, jędrne, zdrowe ciało i zatrzymać je na zawsze. Cele mają być realne i możliwe do zrealizowania w racjonalny, zdrowy sposób. Jeśli będziesz zmierzać do nich etapami, łatwiej dostrzeżesz efekty i je docenisz. A nic tak nie zmotywuje do dalszej pracy, jak zadowolenie z siebie.
Plan działania Ewy: pięć treningów w tygodniu po około 60 minut, dwa dni regeneracji. Cel: do lata 2015 bez wstydu pokazać się w bikini na plaży.
31 sierpnia „wylaszczona” Ewa zakłada na Facebooku swoją stronę The Body Team by Ewa Pigulska, na której szczerze opisuje walkę z nadwagą i motywuje innych.
Będą ci latać tylko włosy
W grudniu 2015 Ewa oddaje najmłodszego synka do żłobka. W styczniu 2016 chce wrócić do pracy. Ale nie tej, którą wcześnie wykonywała. Postanawia połączyć sportową pasję z zawodem. - Już teraz zmotywowałam przynajmniej kilka osób do pracy nad sobą. Bo gdy mówię, że można zacząć patrzeć w lustro z dumą, jestem wiarygodna, bo kiedyś patrzyłam w nie z zażenowaniem i odrazą - mówi. Przekonuje, że jeśli uwierzysz, że to jest twoje życie i zawalczysz o siebie, przyjdzie taki dzień, kiedy jedyne, co będzie ci „latać” podczas podskoków, to włosy. I w końcu zaczniesz kupować takie ubrania, w których jest ci ładnie, a nie te, w które się mieścisz. I że to możliwe - w każdej sytuacji. - Postawcie się w mojej. Miałam „przerąbane”. Mąż nie mógł mi za wiele pomagać w domu, dziecko budziło się w nocy. Przez prawie rok chodziłam niewyspana. Ale odniosłam sukces, bo bardzo chciałam i pracowałam na niego. Nie zrażały mnie przeciwności, a porażki postrzegałam jako potknięcia - mówi Ewa. Wierzy, że każdy ma w sobie siłę, żeby zrobić to, co ona. A nawet więcej! Czas nie stanie w miejscu ani się nie cofnie. Zanim się obejrzysz, znowu będzie sylwester. A ty w tym czasie możesz zmienić wszystko. Lub nic...
To było jak lot w kosmos
- Patrząc na drogę, którą pokonałam, czuję się, jakbym odbyła lot w kosmos - wspomina Ewa. Wcześniej często mówiła, że całe życie jest na diecie i tak było. Gdy na niej nie była, tyła. I tak w koło Macieju.
Ewa sprzed ponad roku - niewolnica wagi. Cały czas skupia się na tym, czego nie może, co musi, a w swojej głowie i tak wiecznie jest gruba.
Ewa w trakcie odchudzania - wierzy, że porażkę od sukcesu dzieli wiara w powodzenie lub jej brak. Nawet przez chwilę nie godzi się z tym, że jest skazana na dodatkowe kilogramy już do końca życia. To pomaga jej zaakceptować siebie w każdym rozmiarze, przez jaki kolejno przechodzi.
Ewa dziś - patrzy na siebie z dumą, choć uważa, że nie jest idealna i jeszcze sporo pracy przed nią. Ale myśli o sobie dobrze i to ma wpływ na całe jej życie. Niedawno właśnie minął rok, odkąd zaczęła walczyć o siebie po ciąży. Jest z siebie bardzo dumna. Odwaliła kawał roboty. Jednocześnie ma poczucie, że nie mogła lepiej wykorzystać tego czasu, a to uczucie jest bezcenne.
Dziś w tej samej koszuli męża, w której w 2014 roku była na noworodkowej sesji, Ewa ma 40 centymetrów luzu!