Postawcie tu światła, zanim ktoś zginie!
- Rano przez przejazd przejeżdża tyle samochodów, że człowiek nie nadąża zliczyć - pokazuje Henryk Długosz, sołtys Śliwnika w gminie Małomice.
Kilka dni temu pisaliśmy o groźnym wypadku, do którego doszło na szlaku kolejowym pomiędzy Lesznem Górnym a Małomicami.
- Na przejeździe kolejowym, dokładnie cztery kilometry przed małomicką stacją, bus wjechał pod nadjeżdżający pociąg Kolei Dolnośląskich – informował insp. Artur Wołoszyn ze SOK w Zielonej Górze. Przy tym okazuje się, że miejsce, w którym doszło do wypadku, było przejazdem bez rogatek. - Bo jest tam stosunkowo niewielki ruch - zaznacza rzecznik.
Z informacji udzielonej przez rzecznika wynika także, że na przejeździe kolejowym między Śliwnikiem a Lubiechowem, gdzie doszło do wypadku jest i działa sygnalizacja świetlna. Stąd też początkowo przypuszczano, że kierowca busa mógł ją zignorować albo się zagapić.
Kiedy na miejscu wypadku zjawili się policjanci zbadali trzeźwość zarówno maszynisty pociągu, jak i kierowcy busa, okazało się, że obaj mężczyźni byli trzeźwi. Natomiast kierowca samochodu zeznał, że zatrzymał się przed przejazdem, ale pojazd ruszył z niewiadomych przyczyn i wjechał na tory. Wprost pod nadjeżdżający pociąg, którym podróżowało 150 osób.
Po naszym artykule rozdzwoniły się telefony w redakcji GL. - Jak świat światem, tam nigdy nie było świateł - denerwował się nasz Czytelnik. - Pomóżcie, tu jest naprawdę niebezpiecznie! W tym miejscu koniecznie trzeba ustawić sygnalizator, zanim ktoś straci życie - apeluje kolejny! Kilkanaście jeszcze innych telefonów brzmiało w podobnym tonie. Skontaktowaliśmy się ponownie ze Służbami Ochrony Kolei. Rzecznik z Zielonej Góry wciąż upiera się przy tym, że na przejeździe, do którego doszło do wypadku, jest sygnalizacja świetlna. Pojechaliśmy. Sprawdziliśmy. Rację mieli Czytelnicy.
Pomóżcie, tu jest naprawdę niebezpiecznie! W tym miejscu koniecznie trzeba ustawić sygnalizator, zanim ktoś straci życie
- Kiedyś, ale to bardzo dawno temu, były szlabany. Ale naprawdę nie pamiętam, żeby tu kiedykolwiek stała sygnalizacja - zaznacza Henryk Długosz, sołtys Śliwnika. Jak dalej zaznacza mężczyzna, na trasie tej występuje coraz to większy ruch. - Rano przejeżdża tyle samochodów, że człowiek nie nadąża zliczyć - podkreśla. - Tu światła są bardzo potrzebne! - mówi wprost H. Długosz.
Jak się okazuje, przez ten niebezpieczny przejazd bez rogatek codziennie przejeżdża mnóstwo żołnierzy, którzy jadą do pracy do jednostki w Świętoszowie, czy na poligon. W dodatku zdaniem pobliskich mieszkańców, wielu kierowców jest przekonanych, że te tory dawno są już nieczynne. Tymczasem wciąż dochodzi tu do groźnych zdarzeń. Parę lat temu w wypadku z udziałem pociągu, ucierpiał młody mieszkaniec Lubiechowa. 19-letni chłopak stracił wtedy obie nogi. Teraz sporo szczęścia miał kierowca busa. Od śmierci dzielił go zaledwie metr .
Autor: Edyta Jakubowska-Owsik