W kwietniu był sukces i wspólne świętowanie, ale niecałe trzy miesiące wystarczyły, aby politycy dawnego SLD i Wiosny pokłócili się w Zielonej Górze o stołki
Podczas wyborów do zarządu w Zielonej Górze stronnictwo Wiosny nie dotrzymało słowa i rękami członków dawnego SLD dokonało rewolty. Chociaż umowa była zupełnie inna.
O tym, że żadnej przyjaźni między przedstawicielami obu formacji nie będzie, pisaliśmy od początku tego mariażu. Dwa i pół miesiąca od wewnętrznych wyborów w Lubuskim, doszło do awantury na lokalnym szczeblu Nowej Lewicy w Zielonej Górze. W wyborach do miejskiego zarządu wszystko wydawało się być poukładane. Współprzewodniczącym ze strony dawnego SLD miał zostać Radosław Brodzik, drugim osoba z Wiosny. Tyle tylko, że środowisko Wiosny nie dotrzymało umowy. Dokonano typowej wrzutki i w rezultacie współprzewodniczącą została Jolanta Danielak (dawne SLD). Obok niej znalazła się Claudia Karwicka z Wiosny, a na sekretarza powołano Jolantę Winkler.
Teraz działacze byłego sojuszu, którzy kilka miesięcy temu, zrobili zwrot i postanowili pozbyć się szefa lubuskiego SLD Bogusława Wontora, twierdzą, że miejskie wybory nie zostały przeprowadzone w sposób właściwy. Kontestują wprost wybór swojej koleżanki na współprzewodniczącą.
Na portalu społecznościowym rozgorzała dyskusja. Pod postem autorstwa Anity Kucharskiej-Dziedzic, dotyczącym wyboru nowych władz wypowiedział się Tomasz Nesterowicz, który napisał „Niestety, nie jest to prawda. Wybory zostały zawieszone przez Pełnomocnika. Do tematu wrócimy”.
Ta sytuacja wypisz-wymaluj przypomina przepychankę do której doszło podczas wyboru wojewódzkich władz Nowej lewicy. Wówczas wybór kontestowała Kucharska-Dziedzic, która następnie znalazła popleczników właśnie w osobach Nesterowicza, Brodzika i kilku innych działaczy byłego SLD, którzy postanowili odsunąć od władzy Wontora.
Gdy w maju wyszły na jaw rozmowy polityków byłego SLD dotyczące działaczy Wiosny stało się jasne, że funkcjonowanie jednej partii będzie przypominało raczej wojnę podjazdową niż normalnie pracujący partyjny organizm. Ciężko bowiem oczekiwać, że ktoś, kogo druga strona nazywa „różowym czubem” przeszedł wokół tych słów zupełnie obojętnie.
[polecany]22967929[/polecany]
Po wyborczej awanturze w Zielonej Górze przedstawiciele byłego SLD nabrali wody w usta. Jedynie Tomasz Nesterowicz odebrał od nas telefon i powiedział, że na razie nie będzie komentował sprawy. Radosław Brodzik oraz rzecznik lewicy Cezary Wysocki nie odebrali telefonów.
O sprawę spytaliśmy innych członków dawnego SLD. Niektórzy nie ukrywają radości z takiego obrotu sprawy. W ich oczach osoby, które wcześniej zdradziły posła Wontora teraz same zostały wykolegowane przez posłankę Anitę Kucharską Dziedzic.
- Teraz widać wyraźnie kim ci ludzie są bez zawodowego polityka jakim jest Wontor - podkreśla jeden z działaczy byłego SLD. - Zaufali Kucharskiej-Dziedzic, która zawsze gra na siebie, otacza się dzieciarnią, która o polityce nie ma zielonego pojęcia. A posłanka Wiosny rozegrała byłe SLD ich własnymi rękami. Inna sprawa, to kto będzie jeszcze rozmawiał poważnie z posłanką Nowej Lewicy, która jak się okazało potrafi kombinować nawet we własnej partii i pali za sobą wszystkie mosty.
Inny członek lewicy wskazuje, że dawni SLD-owcy popełnili błąd, bo postawili na osobę, która nie jest zainteresowana budowaniem żadnych struktur, a jedynie gra na siebie i robi to bez żadnych skrupułów.
- Najpierw doprowadziła do rozłamu w SLD, a teraz rozgrywa chłopców, którzy wsparli ją, bo jedyne co chcieli, to pozbyć się Wontora. Pewnie teraz niektórzy obudzą się z letargu, ale jest już za późno. Kucharska wykorzystuje podziały w dawnym SLD i tak naprawdę nie mając faktycznej większości ona rządzi cała lewicą. Za każdym razem dogaduje się z kimś innym i dokonuje rewolty. Byli działacze SLD nie są do tego przyzwyczajeni. Dla nich to są gangsterskie metody, a ci, którzy wchodzą w taki układ po kilku miesiącach dziwią się, że są rozgrywani w drugą stronę. Pewnie za chwile przyjdzie otrzeźwienie, ale wtedy okaże się, że bez Wontora, który trzymał całą partię, ani rusz.
Przypomnijmy, że ostatnim legalnie wybranym przewodniczącym zielonogórskiej struktury SLD był Tomasz Wontor, który na zjeździe miejskim pół roku temu zdobył ponad 70 głosów członków partii.
- Teraz w wyborach uczestniczyło ledwie 18 osób, bo więcej nie chciało mieć nic wspólnego z tymi ludźmi, a i tak się pokłócili o stołki. To jest zmierzch Lewicy – podsumowuje jeden z działaczy lewicy.