Powiedz "dzień dobry sąsiedzie", zamiast pisać na Facebooku
Badania Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu i firmy Amica pokazują, że mamy szansę, by odróżnić sąsiada od członka „grupy znajomych w mediach społecznościowych”. Okazuje się, że co trzeci poznaniak zna sąsiadów i utrzymuje z nimi kontakt, a tylko sześciu na stu przyznaje, że nie ma ani jednego zaprzyjaźnionego sąsiada.
Centrum Badań Społecznych Fundacji UAM we współpracy z Instytutem Socjologii UAM wraz z Amicą zbadały, jakie więzi funkcjonują w kręgach sąsiedzkich. A do grup badanych zaproszono poznaniaków, warszawiaków i mieszkańców Wronek.
Badacze wyszli na sąsiedzkie spacery. Pytali, drążyli życiowe kwestie, witane jednak z zakłopotaniem przez rozmówców, którzy dopiero uświadamiali sobie, że to co pamiętają z dzieciństwa, prosta rzecz, taka jak pożyczenie od sąsiadki szklanki cukru w sobotę wieczorem, budzi większe obawy niż ustalenie w Internecie, który sklep jest jeszcze otwarty i ile kosztuje cukier!
Studenckie sąsiedztwo
W Poznaniu „na tapetę” wzięto mieszkańców dwóch osiedli: Armii Krajowej i Stefana Batorego. Ci pierwsi deklarowali większe przywiązanie do sąsiadów, bardziej identyfikowali się ze swoim domem czy ulicą. Przyczyna jest łatwa do przewidzenia: osiedle Batorego sąsiaduje z kampusem uniwersyteckim, wręcz studenckim miastem w mieście, ale z niedostatecznie rozwiniętą liczbą domów studenckich.
W efekcie studenci szukają miejsc do zamieszkania i starają się wynajmować je na „Batorego” - są więc mieszkańcami na kilka lat, nie angażują się w lokalne życie i nie mają potrzeby zawiązywania trwałych kontaktów z sąsiadami. A na osiedlu Armii Krajowej, sąsiedzie kampusu Politechniki Poznańskiej, też spotkamy studentów, ale niekoniecznie tam mieszkających: po prostu kampus ma swoje akademiki. Mieszkańcy zatem mogą okrzepnąć we własnym gronie, są z sobą na lata.
- Obecność studentów oznacza swoiste wypieranie „starych mieszkańców”, w tym rodzin, z obszarów atrakcyjnych z perspektywy lokalizacji - wyjaśnia profesor Marek Nowak z Instytutu Socjologii UAM. - A związek studentów z miejscem zamieszkania jest słaby, tym bardziej, że zasadą jest wielokrotne przeprowadzanie się w czasie studiów, a także krótko po nich. W rozmowach ze studentami wyszło nawet na jaw, że świadomie nie chcą wchodzić w głębsze relacje, bo jest to kłopotliwe emocjonalnie, gdy trzeba się przeprowadzić.
Studenci to naród wesoły. Ale młodzi ludzie imprezują najchętniej we własnym gronie, w klubach, pubach, na studenckich imprezach plenerowych. Z festynami osiedlowymi nie mają zazwyczaj nic wspólnego. Odwrotnie jest na osiedlach nieatrakcyjnych lokalizacyjnie dla akademickiego ludu.
Starsi z rezerwą do zabawy
Poznaniacy z osiedla Armii Krajowej interesują się życiem towarzyskim w ramach osiedla w stopniu wyższym niż wykazuje to średnia dla dużych miast: ponad połowa osób mieszkających tu gości na lokalnych imprezach i festynach, podczas gdy wspomniana średnia to 31 procent. A mają do tego niezły wybór, zważywszy, że nad życiem towarzyskim pracuje Spółdzielnia Osiedle Młodych, prowadząca m.in. dziesięć domów kultury i kilkanaście świetlic oraz klubów. A jeszcze swoje imprezy szykują szkoły i parafie.
Ale badacze zastrzegają: najchętniej w takich wspólnych spotkaniach uczestniczą osoby z małych miast (52%) oraz wsi (68%), osoby mieszkające w domach jednorodzinnych (60%), a także ludzie posiadający dzieci (57%), natomiast mniej entuzjazmu do zabaw w sąsiedzkim gronie wykazują właśnie badani z miast powyżej 500 tys. mieszkańców i osoby po 65. roku życia.
- Starsze pokolenie wykazuje tendencje do zamykania się, co pogłębia rosnąca mobilność na osiedlach. W sąsiedztwie pojawiają się kolejne młode, nieznane im osoby, a więc nawiązywanie z nimi relacji stanowi trudność. Ważne wydaje się to, że jest i będzie to coraz bardziej licząca się, i liczna, grupa, która z jednej strony nieco słabiej uczestniczy, z drugiej stanowi wdzięczny, choć niełatwy podmiot działań animacyjnych - mówi profesor Marek Nowak.
- Niechęć uczestniczenia przez osoby starsze w sąsiedzkich inicjatywach często może mieć związek z tym, że oferta tego typu wydarzeń nie jest dostosowana do potrzeb seniorów. To jest powiązane z kolejnym wyzwaniem, na jakie napotykają relacje sąsiedzkie, mianowicie odpowiedniej przestrzeni, aby takie mogły zaistnieć.
Wspólnota miejsca
Gdzie się spotykamy z sąsiadami? Najchętniej na terenach zielonych i placach zabaw - tak twierdzi 92 procent badanych osób. Chętniej odezwiemy się do znajomych z bloków, jeśli mamy wspólne zainteresowania (co wskazuje 83 proc. ankietowanych), znamy się już dłużej z widzenia (79 proc.), jesteśmy w podobnym wieku (78 proc.). Dobrze jest też porozmawiać z sąsiadami, gdy i my i oni wychodzą z dzieckiem na plac zabaw (76 procent) czy z na spacer z psem (68 proc). Tworzy się wspólnota związana z miejscem - choć socjolodzy ostrzegają: środowisko, w którym żyją mieszkańcy, może sprzyjać budowaniu więzi, ale może również skutecznie ten proces osłabiać…
Co zatem zrobić, by sąsiad był faktycznie sąsiadem, znajomym, na którego wsparcie można liczyć, a nie osobą obcą, tylko mieszkającą obok? Trzeba być do niego nastawionym pozytywnie, trzeba chcieć budować z nim więzi i nawiązywać znajomości w lokalnym środowisku. I faktycznie coś robić, a nie tylko deklarować.
- Nasze działania mają na celu zwrócenie uwagi na relacje z innymi i problemy społeczne, jakim musimy stawić czoło we współczesnym świecie. Jednym z nich jest fakt, że coraz częściej żyjemy osobno. Skupiamy się na sobie i nie mamy czasu pochylić się nad drugim człowiekiem, uwzględnić jego perspektywę i zrozumieć jego działania. To powoduje zanikanie kontaktów - nie wiemy lub nie interesujemy się, kto mieszka obok, nie poznajemy swoich sąsiadów na klatce schodowej
- podsumowuje Joanna Lewandowska, strategiczny menedżer ds. komunikacji marki Amica.
Dlatego projekt „Amica for others” to cykl działań prospołecznych, takich jak seria filmów poświęconych tematyce relacji międzyludzkich, badanie z UAM, a także działania wspólne z sąsiadami i dystrybucja pakietów sąsiedzkich „Szklanka cukru”.