Powiększanie przez umniejszanie
Szanowni Państwo, wolałabym porozmawiać o wiośnie - o tym, że Kraków złoci się forsycjami, że Planty zdobi zielona mgiełka młodych listków, że fiołki, że magnolie, że słońce przygrzewa, a ptaki robią niezły rwetes, szykując gniazda. Wolałabym, ale muszę się podzielić z Państwem pewną przykrą sprawą.
Chodzi mi mianowicie o często stosowaną metodę budowania swojej pozycji poprzez niszczenie innych. Rozmawialiśmy już kiedyś o „wygumkowywaniu” przez niektórych wszystkiego, co było przed nimi - mam poczucie, że to się nasila i obejmuje coraz więcej dziedzin.
Ludzie mali, zakompleksieni, nie wierzący we własną wartość, ale za to bezwzględni, próbują zbudować swój autorytet, głosząc bez żenady, że „przecież przedtem nie było nic”, że dopiero oni zrobili, zbudowali, zmodernizowali, naprawili, urządzili… Że to im zawdzięczamy wszystko, co jest - oczywiście: wszystko dobre.
Od dawna dzieje się tak w polityce, zapewne też w niektórych przedsiębiorstwach i urzędach - tam bezwzględna rywalizacja, walka „o swoje” jest przez wielu usprawiedliwiana, nawet wybaczana, pod hasłem: „cóż, takie czasy”. Ale z wielkim smutkiem obserwuję, że coraz częściej z takimi podłymi metodami mamy do czynienia także w kulturze, tzn. w różnych instytucjach kultury. Opowiada się w nich o misji, o wzniosłych celach, pięknych ideach, a równocześnie niszczy się pamięć o tym, co było. A czyni się to w pełni świadomie, celowo: żeby nie być porównywanym z kimś, kto był przede mną, mogłaby wówczas wyjść na jaw nasza małość.
A to ktoś skłamie publicznie, że jego poprzednicy nic nie zrobili lub zrobili źle, że dopiero ona/on musi naprawiać przeszłe błędy, łatać dziury, odkurzać. A to ktoś inny garściami czerpiąc z pracy tych, co byli przed nim, ani słowem nie wspomni o ich roli, ani piśnie, bo przecie „dopiero on/ona…”, „dopiero my…”. Po prostu: „Brawo ja!”.
Wbrew pozorom, ta metoda jest skuteczna, gdyż zajęci własnymi sprawami, zabiegani, nie zastanawiamy się czy to, co słyszymy lub czytamy, jest prawdą. Łatwo nam wmówić fałszywe opinie, zwłaszcza jeśli powtarza się je często i to w sposób sprytnie wiarygodny. Któż z nas ma czas i ochotę sprawdzać przekazywane nam wiadomości? (Osobną sprawą jest w tej kwestii rola mediów).
W najlepsze trwa więc budowanie swojej wielkości przez umniejszanie dokonań i zasług innych. Jakaż to jednak wielkość?, jaki autorytet? - konstruowany na piasku, bez korzeni, bo te właśnie są niszczone.
Dzięki Bogu, nie jest to w kulturze regułą.