Powrót drożdżówki? To możliwe
- Oby tak było - wzdychają sprzedawcy na wieść, że rząd chce złagodzić przepisy o sklepikach.
- Będzie można sprzedawać więcej rzeczy? Oj, to byłoby dobrze - mówi Małgorzata Stojak, która prowadzi sklepik w Zespole Szkół nr 8 w Bydgoszczy.
Jak wszyscy, musiała się podporządkować restrykcyjnym przepisom, które weszły w życie 1 września ubiegłego roku. Spowodowały one, że z półek w sklepikach szkolnych zniknęły nie tylko napoje gazowane i chipsy, ale również czekolada, drożdżówki z lukrem, dosładzane napoje owocowe i pszenne bułki. To wszystko zastąpiła zdrowa żywność: kanapki z ciemnego pieczywa, sałatki, owoce, woda mineralna czy soki.
- Czy uczniowie już się do tego przyzwyczaili? Na pewno trochę tak - mówi pani Małgorzata. - Dobrze sprzedają się jednodniowe kanapki z pieczywa pełnoziarnistego lub graham z kurczakiem gotowanym, sałatą, pomidorem. Dzieci kupują też chrupki kukurydziane i ryż prażony bez soli. Zupełnie za to nie interesują ich świeże owoce, jeśli już to suszone - jabłka albo truskawki. Dużo sprzedaję wody mineralnej, ale uczniowie gimnazjum chętniej kupowaliby butelki z wodą o większej pojemności. Gdy idą na WF, mała 0,5-litrowa butelka im nie wystarcza.
I właśnie m.in. zapis o dopuszczalnej pojemności opakowań z piciem miałby zostać zniesiony w nowym rozporządzeniu dotyczącym sprzedaży w sklepikach szkolnych i żywienia w stołówkach. Informację o przygotowaniu tego projektu i spotkaniu w Sejmie na ten temat zamieścił portal slowfood.edu.pl.
Nowe rozporządzenie dopuszcza sprzedaż w sklepikach m.in. kanapek (bez określenia rodzaju pieczywa), pieczywa półcukierniczego lub cukierniczego, sałatek, surówek, mleka i koktajli na jego bazie, np. owocowych czy warzywnych, śniadaniowych produktów zbożowych. Nie wolno byłoby natomiast sprzedawać np. pieczywa głęboko mrożonego z marketów ani też produktów zawierających syrop glukozowo-fruktozowy i olej palmowy. Do sklepików na pewno nie wróci też śmieciowe jedzenie.
- Mam nadzieję, że zmiany pójdą w dobrym kierunku - mówi Elżbieta Wasiewska, prowadząca sklepik w Gimnazjum nr 7 w Grudziądzu. Nie ukrywa, że znalezienie produktów spełniających obecne normy nie jest prostym zadaniem. - Radzę sobie, ale łatwo nie jest - mówi. - Młodzież nie miała wyboru, podobnie jak my. Trzeba było się dostosować do nowych wymogów.
- My już się przyzwyczaiłyśmy - mówią gimnazjalistki, które właśnie przyszły do sklepiku. - Najczęściej kupujemy kanapki i sałatki owocowe.
Większości dzieci brakuje jednak czegoś słodkiego na przerwie. Jak mówi Elżbieta Wasiewska, najbardziej pożądane są batony.
- Przydałyby się chociaż wafelki, nawet bez czekolady albo biszkopty czy herbatniki - dodaje Małgorzata Stojak. - Prawda jest taka, że uczniowie przynoszą je sobie z domu. W rezultacie i tak jedzą wszystko, co chcą.
Sprzedawczyni w sklepiku w III LO we Włocławku ma podobne spostrzeżenia. Mówi, że uczniowie pytają o „przegryzki”, których nie ma w asortymencie: wafelki, chrupki smakowe, chipsy, batony i kanapki z białego pieczywa. Sprzedawane są bowiem tylko kanapki z pieczywa ciemnego, ziarnistego. A co sprzedaje się słabo lub wcale? Ogólnie pojęta zdrowa żywność.
Projekt nowego rozporządzenia musi jeszcze trafić do konsultacji społecznych. Złagodzone przepisy miałyby obowiązywać od 1 września 2016.
Autorzy: (ea, pa, wa)