Powrót Tuska nie miał znaczenia dla rywalizacji między PiS a opozycją. Jego powrót uratował istnienie PO, której ponownie groził polityczny niebyt - ocenia specjalnie dla „Głosu Wielkopolskiego” prof. Rafał Chwedoruk, politolog UW w rozmowie z Blanką Aleksowską.
Jaki politycznie będzie ten rok? Które kwestie najmocniej będą wpływały na naszą scenę polityczną - czy będzie to wciąż pandemia, inflacja, czy może jeszcze coś innego?
Rafał Chwedoruk: Z całą pewnością będzie to rok dużo bardziej interesujący, aniżeli miniony, choć brzmi to być może jak herezja biorąc pod uwagę to, z iloma wydarzeniami mieliśmy do czynienia w 2021. Ten będzie ciekawszy z kilku powodów. Po pierwsze mamy do czynienia z procesami o charakterze globalnym, zarówno politycznymi, jak i ekonomicznymi, które bezpośrednio lub pośrednio dotkną każdego kraju Po drugie, dlatego, że pojawiły się nowe zjawiska w gospodarce, które przez minioną dekadę nie towarzyszyły polskiej polityce. No i wreszcie po trzecie, najbardziej banalny czynnik - to jest w Polsce rok przedwyborczy. Stąd tak trywialne stwierdzenie, że “będzie się działo”, jest dużo bardziej adekwatne dla polskiej polityki właśnie w tym rozpoczynającym się roku. Jeśli spojrzymy na politykę przez pryzmat polityki wyborczej i systemu partyjnego, to tak naprawdę od ostatnich wyborów stała się tylko jedna istotna rzecz - jesienią 2020 roku, Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy na trwałe straciło część swojego poparcia. Oprócz tego, za wydarzenie średniej rangi można jeszcze uznać pojawienie się Szymona Hołowni, natomiast reszta nie uległa żadnym większym zmianom.
À propos Prawa i Sprawiedliwości. Szykuje się kolejny trudny rok dla naszej opcji rządzącej. Czy wyjdzie ona tym roku z pewnego marazmu i odrobi te straty wizerunkowe?
Prawo i Sprawiedliwość wygrało ostatnie wybory z poparciem rekordowym w dziejach polskiej demokracji, na dodatek przy bardzo wysokiej frekwencji. Bardzo często w żargonie codziennej polityki pojawia się pojęcie “sufitu”. I to był ten moment, w którym Prawo i Sprawiedliwość dotknęło tego sufitu - zwłaszcza jak na strukturę jej elektoratu oraz podziały socjopolityczne w Polsce. I chyba wszyscy, włącznie z samymi autorami tego zwycięstwa, byli świadomi, że będzie to niemal niemożliwe do powtórzenia. Wynika to choćby z czynnika demograficznego, który podczas analiz powyborczych od razu został przez wszystkich zauważony – wyborcze zasoby demograficzne w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości będą się stopniowo wyczerpywały. I choć one nadal zapewnią bycie “partią numer jeden”, to ponownie nie starczą do porównywalnego z 2019 rokiem wyniku. Sukces ten jest trudny do powtórzenia też dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość będzie się borykać z problemem wzrostu aspiracji swoich wyborców - zwłaszcza tych, którzy ideologicznie nie czuli się związani z prawicą. PiS nie jest pierwszą partią na świecie, która zyskuje gigantyczne poparcie u wyborców z mniej zamożnych regionów i grup społecznych, czym przyczynia się do ich awansu lub stabilizacji materialnej, gdzie potem część z owych beneficjentów reform zaczyna myśleć zupełnie innymi kategoriami i niekoniecznie czuje się już zobowiązana do głosowania na tych, którym
zawdzięcza poprawę położenia materialnego. Tymczasem opozycja, przy wszystkich swoich słabościach i podziałach, ma elektorat o wiele bardziej zmobilizowany. Paradoksalnie, cały cykl porażek głównych partii opozycyjnych w ostatnich latach pokazywał wysoki stopień mobilizacji jej wyborców, którzy z pewnością stawią się ponownie licznie przy urnach. Zatem Prawo i Sprawiedliwość, w mojej ocenie może liczyć na powtórkę nie z 2019, ale z 2015 roku, kiedy - owszem - dostało większość mandatów, ale uzyskało dużo niższy wynik, aniżeli w ostatnich wyborach. O losie PiS zdecyduje mobilizację wyborców mniej zainteresowanych polityką, a w olbrzymim stopniu kierujących się stanem swojej kieszeni. Istotne będzie, na ile Prawo i Sprawiedliwość zdoła zapewnić stabilizację poziomu dochodów, jak wysoki będzie wzrost kosztów życia i czy nie spowoduje on, że część wyborców nie pójdzie w ogóle do wyborów. I o to toczy się tak naprawdę w polskiej polityce walka.
To, czy Platforma Obywatelska i inne partie opozycyjne przedstawią spójny czy atrakcyjny dla różnych grup wyborców program, jest trochę czynnikiem wtórnym. Czynnikiem nadrzędnym jest kwestia ustabilizowania przez PiS poziomu życia codziennego. Taktyka PO jest wyraźnie ukierunkowana na ten temat obecnie, choć widać, że część jej polityków i liczne grono celebrytów wolałoby ponowienie różnych konfliktów ideologicznych czy symbolicznych z PiS, co o jednak nie przyniosło wielu sukcesów opozycji.
Przyspieszone wybory - realne?
Nie postawiłbym na to majątku. Myślę, że do tego nie dojdzie z dwóch zasadniczych przyczyn. Pierwszą jest to, że trudno jest do nich doprowadzić. Konstytucja nie jest w tej materii zbyt łaskawa dla chętnych. Na zgodę w tej kwestii dwóch głównych partii się nie zanosi, co zdają się potwierdzać ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska. Można się zastanawiać, czy Platforma Obywatelska byłaby zainteresowana takimi wyborami wobec niestabilnych relacji między partiami opozycyjnymi. Drugi czynnik to fakt, że w poszczególnych klubach i kołach parlamentarnych zasiada wielu polityków, którzy zdają sobie sprawę, że najbliższe wybory to byłby ich bój ostatni, przynajmniej w roli posłów. Stąd moim zdaniem, nawet gdyby doszło do faktycznej utraty większości przez PiS w Sejmie, to nadal dużo bardziej realnym scenariuszem byłaby wówczas ponowna próba tworzenia “rządu technicznego”, złożonego z opozycyjnych kół i klubów, odsuwających Prawo i Sprawiedliwość od władzy. To drugi, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo scenariusz. Najbardziej realne zdaje się trwanie obecnej większości przy ewentualnych próbach doraźnego pozyskiwania pojedynczych głosów w Sejmie. W obecnej sytuacji do przedterminowych wyborów, moim zdaniem, raczej nie dojdzie. Poza tym niezbyt wiadomo, czemu miałyby służyć wybory w tak krótkim czasie przed ich nominalnym terminem.
Czy Platformie Obywatelskiej pomoże powrót Tuska? Czy PO odrabia dzięki temu twoje straty?
Efekt Tuska miał znaczenie głównie dla Platformy, natomiast nie miał znaczenia dla rywalizacji politycznej między rządzącymi a opozycją. Jego powrót uratował istnienie PO, której ponownie groził polityczny niebyt. Niewątpliwie lider PO, poprzez wyrazistość swojej postaci i emocje, jakie budzi, zatrzymał atrofię tej partii. W skali makro natomiast, Donald Tusk - nawet przy licznym i zdeterminowanym gronie swoich zwolenników (głównie wśród wyborców PO) - nie jest już tak silnym politykiem, jak w 2007 roku. Nie jest też dziś politykiem, który byłby zdolny pozyskać nowy dla opozycji elektorat.
Dziwaczność efektów jego powrotu polega na tym, że niewątpliwie bardzo to pomogło równocześnie PO i PiS. Temu nawet żarliwi przeciwnicy Donalda Tuska nie mogą zaprzeczyć, bo sondaże były absolutnie jednoznaczne, obrazując, że były premier uratował swoją partię. Jednocześnie stało się to korzystne dla obozu rządzącego, ponieważ Donald Tusk z perspektywy PiS jest optymalnym kandydatem do roli negatywnego punku odniesienia, prawica może próbować przypominać wyborcom niepopularnie społecznie reformy, np. podniesienie wieku przechodzenia na emeryturę. Donald Tusk wciąż jest najsilniejszym politykiem opozycji, ale w tym roku nieraz będzie musiał to przywództwo w różny sposób potwierdzać.
Przejdźmy w takim razie do światowej polityki. Co dalej z tym naszym sporem z Unią Europejską? Czy możemy się odwilży po wydarzeniach na granicy z Białorusią?
Powiedziałbym, że najtrudniejsze dopiero przed polskim rządem w tej materii, z kilku przyczyn. Po pierwsze, to co dla nas było wręcz wydarzeniem roku w Polsce w ciągu minionych 12 miesięcy, to znaczy kryzys przy granicy, na Zachodzie jest banałem i codziennością wielu państw, choćby dla państw południa Europy czy dla Stanów Zjednoczonych. Z dzisiejszej perspektywy widać, że w szerszej perspektywie, to była kwestia tylko taktycznych rozgrywek w wykonaniu Aleksandra Łukaszenki, choćby w kontekście jego wciąż ambiwalentnych relacji z Moskwą. Polska była tu, tak jak migranci, trochę przypadkową ofiarą tych rozgrywek, więc moim zdaniem to nie będzie miało żadnego strategicznego znaczenia dla relacji rządu z Unią Europejską. Teraz dużo większe znaczenie ma nowy rząd w Republice Federalnej Niemiec. Będzie on rządem zupełnie innym od poprzedniego, który składał się z dwóch największych, tradycyjnych niemieckich partii. Był to rząd, który mógł sobie pozwolić na długofalowe działania w polityce międzynarodowej, czy to np. w kwestii pogłębienia integracji europejskiej, czy Nord Stream 2.
Natomiast nowy rząd jest koalicją dosyć egzotyczną, która musi dość szybko umacniać swoją legitymizację. A bardzo łatwo będzie to uczynić na poziomie wewnątrzunijnym, na przykład w sprawie Polski czy Węgier. W tej chwili jest rządem wewnętrznie niespójnym w wielu kwestiach. Obecny polski rząd ma podstawy do tego, żeby nie wspominać najlepiej Angeli Merkel, ale mam wrażenie, że najmniej niekorzystne dla Polski warunki kompromisu minęły wraz z końcem jej rządów. Sądzę, że każdy konsens, który teraz się pojawi, będzie jednak zawarty na mniej korzystnych dla polskiego rządu warunkach. Widać też zresztą inne czynniki, dotyczące np. Grupy Wyszehradzkiej, która w 2015 roku odniosła polityczny sukces w kwestii sprzeciwu względem polityki migracyjnej.
W tej chwili widać powyborcze zmiany czeskiej polityki. Za chwilę mamy wybory na Węgrzech, a partia Viktora Orbana po raz pierwszy od dawna nie jest bezdyskusyjnym faworytem. To utrudnia Polsce oddziaływanie w przestrzeni międzynarodowej. Także w kwestii zmian władzy w USA można skonstatować, że polska prawica zareagowała zbyt późno, czy nawet ogóle nie uwzględniała możliwości zmiany administracji w Stanach Zjednoczonych i dalekosiężnych konsekwencji tego wydarzenia dla Europy. Nowa administracja amerykańska ma pomysły na organizację świata zachodniego odmienne od tych, które forsowała administracja Donalda Trumpa. Trudno przy tym nie dostrzec paradoksu, że Demokraci w Stanach Zjednoczonych i bliscy im Zieloni w Niemczech prowadzą w wielu aspektach bardzo asertywną politykę wobec Rosji, z czego jednak nie wynika nic dla równie niechętnej Rosji rządzącej w Polsce formacji.
Często przywoływana u nas węgierska konserwatywna prawica pod wodzą Viktora Orbana prowadziła w przestrzeni międzynarodowej politykę pragmatyczną i wielowektorową, dzięki czemu może sobie pozwolić na dość dużo nawet w relacjach z potężniejszymi państwami. Węgry są członkiem NATO i Unii Europejskiej, do niedawna Fidesz był częścią Europejskiej Partii Ludowej. Ale oprócz tego Węgry mają też pozytywne relacje z Chinami i Rosją, co zwiększa pole manewru w polityce międzynarodowej. W tym sensie PiS musi swoją walkę o pozostanie przy władzy oprzeć na czynniku wewnętrznym. Z przestrzeni międzynarodowej - poza Węgrami, jeśli Orban wygra tegoroczne wybory - pozytywnych sygnałów spodziewać się nie należy, a sygnałów niekorzystnych jest za to wystarczająco wiele. Także zresztą ze Wschodu, jak choćby ukraińska polityka wobec Polski.
Jaką rolę będą w tym roku odgrywały Stany Zjednoczone? Jak będzie wyglądała rywalizacja między Joe Bidenem a Władimirem Putinem?
By być równorzędnym rywalem, trzeba mieć jeszcze odpowiedni polityczny potencjał. To to nie są czasy Jałty czy nawet Ententy i Trójprzymierza, kiedy naprzeciwko siebie stały dwa bloki czy państwa o porównywalnych potencjałach. Udział Związku Radzieckiego w światowej gospodarce był podobny do obecnego udziału Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o wielkim potencjale demograficznym wschodniego imperium. W tej chwili jedyna dziedzina, w której Rosja jest porównywalna ze Stanami Zjednoczonymi, to broń nuklearna. Ale tej użyć można by tylko raz. Zatem zestawianie tych państw ze sobą nie ma sensu.
Profesjonalna polityka nie polega dzisiaj na tym, że odbywa się spotkanie dwóch polityków i oni, w oderwaniu od całokształtu, zmieniają losy świata, bo jeden jest bardziej asertywny, a drugi ugodowy. Mamy do czynienia z sytuacją, w której Rosja w sposób dość rozpaczliwy - czasami przemyślany, czasami chaotyczny - próbuje ratować resztki swoich wpływów w tych krajach, w których jeszcze te wpływy pozostały, a więc głównie w byłych republikach radzieckich lub niektórych państwach pozaeuropejskich, takich jak Syria. Czyni to zresztą często balansując między innymi, bardziej wpływowymi lokalnymi graczami. Natomiast dojście do władzy Demokratów jest istotne i mam wrażenie, że w Polsce zostało odczytane w sposób bardzo naiwny i ahistoryczny. Od czasów Trumana, zawsze rządy Demokratów oznaczały wcześniej, czy później zaostrzenie relacji rosyjsko-amerykańskich. Mamy więc obecnie do czynienia z bardzo złożoną sytuacją, w której nic do końca nie jest proste i jednowymiarowe, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę znaczenie Chin.
To co będziemy obserwować w najbliższym roku, to przede wszystkim próba wzmocnienia swojego przywództwa przez Joe Bidena. Będziemy mieli do czynienia z częstymi zwrotami akcji. Z polskiej perspektywy Polska jako państwa będzie zmuszona określać się wobec perspektyw pogłębiania integracji europejskiej i amerykańskich reakcji na takie procesy. Generalnie rzeczywistość doby globalizacji wymuszać będzie na nas głębszą refleksję w wielu kwestiach, także tego, co się dzieje w wielu krajach za naszą wschodnią granicą, a co zdaje się nie potwierdzać polskich oczekiwań. Sądzę, że tak naprawdę to, czego potrzebujemy, to duży reset intelektualny i nowe spojrzenie na świat, który się bardzo zmienił w wyniku kryzysów gospodarczych, zmiany roli Chin, czy sporów wewnętrznych Zachodu. Nie możemy wiecznie funkcjonować nie przyjmując do wiadomości nowych okoliczności. Być może ten rok, w którym gra będzie się toczyła ponad naszymi głowami - bo tak to niestety brutalnie trzeba nazwać - będzie takim rokiem, w którym i rządzący, i opozycja na nowo zaczną określać wektory w polskiej polityce zagranicznej.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień