Powstańcza epopeja „Tura” zaczęła się na Czerniakowie
Gdyby nie warszawskie kanały tragiczny bilans ofiar 63 dni byłby zwielokrotniony. Szedł nimi również 20-letni Leonard Prywiński.
Powstańcze życiorysy
Wieczorem, 30 lipca 1944 r., z Ostuni w południowych Włoszech, odleciał czterosilnikowy liberator RAF-u. Maszynę prowadził kpt. Stanisław Daniel. Na pokładzie było jeszcze sześciu Polaków, w tym kpt. Zbigniew Specylak, ps. „Tur”, jeden z ponad 90 cichociemnych, którzy wzięli udział w Powstaniu Warszawskim.
Pochodzący ze Lwowa kpt. Specylak był o 12 lat starszy od urodzonego w 1924 r. w Piotrkówku, pow. bydgoski Leonarda Prywińskiego, który także nosił ps. „Tur”. Obaj walczyli na Czerniakowie.
Czy się spotkali? - Niewiele wiem o powstańczej działalności ojca - przyznaje z pewnym zakłopotaniem dr n. med. Stanisław Prywiński, prezes Bydgoskiej Izby Lekarskiej, syn Leonarda. - Tato nie lubił opowiadać o latach okupacji. W powstaniu był ranny w lewą ręką, ale gdy pytałem - będąc dzieckiem - co to za ślad, mówił oględnie, że to z czasów wojny.
W chwili napaści Niemiec na Polskę Leonard miał skończone 15 lat. Mieszkał z ojcem Leonardem-seniorem i starszym rodzeństwem - Stanisławem i Marią przy ul. Nakielskiej 43 a w Bydgoszczy. Ich matka, Marianna Prywińska, z d. Bizanowska zmarła w 1938 r.
- Jeszcze w 1939 r. dziadek z trójką dzieci został wysiedlony do Generalnego Gubernatorstwa. Dlaczego znaleźli się akurat w Warszawie, tego nie wiem - mówi dr Prywiński.
Październikowe wysiedlenia mieszkańców Bydgoszczy były początkiem dramatu przynajmniej 6000 mieszkańców miasta nad Brdą. Wyrzuceni z mieszkań, pozbawieni dorobku życia musieli iść na poniewierkę. Wielu straciło zdrowie i życie.
Co działo się z Leonardem i jego starszym rodzeństwem w Warszawie, dowiadujemy się ze wspomnień naszego bohatera, spisanych w latach 90. Jako nieletni został umieszczony w Pogotowiu Opiekuńczym dla Dzieci przy ul. Wolności 14. Tam też rozpoczął edukację gimnazjalną, w ramach tajnego nauczania.
Rozłąka rodzeństwa trwała trzy lata.
W 1942 r. Stanisław (był od Leonarda starszy o dziesięć lat) dostał sublokatorski pokój przy Krakowskim Przedmieściu 43. „Od tego czasu zamieszkałem razem z nim i siostrą (...). Kontynuowałem też program nauczania licealnego na tajnych kompletach do 30 lipca 1944 r.” - napisał „Tur”.
Nauka na tajnych kompletach wzbogacona była kursami wojskowymi. „Uczono nas zachowań w działalności konspiracyjnej w zakresie podchorążówki” - czytamy we wspomnieniach.
Kilka tygodni przed godziną „W” Leonard został żołnierzem Okręgu Warszawskiego AK. Data - 5 lipca 1944 r. - została wpisana do legitymacji nr 9580, którą parafował „Radwan”, ppłk Edward Franciszek Pfeiffer, komendant I Obwodu Śródmieście Armii Krajowej.
Składając w 1991 r. akces do Związku Powstańców Warszawskich Prywiński napisał, że w powstaniu jego przydział organizacyjny to I. Pułk Szwoleżerów, kompania sztabowa, pluton wartowniczy, por. „Waf”. On sam był wtedy w stopniu kaprala.
„Punkt zborny miałem na ulicy Przemysłowej, w szkolnej sali gimnastycznej. Pierwszy rozkaz nadszedł przed północą - dotyczył przeniesienia rannych do szpitala przy ul. Książęcej” - wspominał. Czy chodziło o szpital św.Łazarza, o który powstańcy toczyli szczególnie zacięty bój?
Ulica Książęca pozostawała w rękach powstańców do 13 września. Przez ponad sześć tygodni walk była jedynym połączeniem Południowego Śródmieścia z Górnym Czerniakowem.
Na stronie Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego 1944 czytamy: „W związku z nieustannym niemieckim ostrzałem ulicy z budynku Muzeum Narodowego oraz z budynków sejmowych wykopano rów łączący domy nr 1 i 7”. Umożliwiał powstańcom przemieszczanie się. Na Książęcej stanęły również barykady.
W kolejnych dniach pluton „Tura” miał za zadanie zabezpieczać wszelkie magazyny z żywnością, przede wszystkim magazyny „Społem” przy ul. Okrąg. Tadeusz Łopaciński, ps. „Adaś”, kolega „Tura” z ZPW w Bydgoszczy mówi, że dzięki zdobyciu magazynów żywnościowych na Czerniakowie powstańcy mieli co jeść.
- Dżem po rozpuszczeniu zjadaliśmy w postaci zupy owocowej z makaronem.
Do początków września Czerniaków zajmowało V Zgrupowanie „Kryska”, którym dowodził kpt. Zygmunt Netzer, ps. „Kryska”. Kiedy 7 września dowództwo tego rejonu objął ppłk. Jan Mazurkiewicz „Radosław”, kpt. Netzer został jego zastępcą.
Niezwykle ważny rejon utrzymywany był w rękach powstańców do 23 września. W tym czasie żołnierze AK dali dowód bezprzykładnego bohaterstwa, a bestialstwa - Niemcy i ich kolaboranci.
„Po zakończeniu działań zbrojnych na terenie od ul. Łazienkowskiej do ul. Książęcej kanałami przeszliśmy na Mokotów” - pisze Leonard Prywiński.
On i jego koledzy wyznaczani byli do ściągania zrzutów z Pól Mokotowskich, na których znajdowały się pojemniki z bronią, amunicją i żywnością. Trafiały tam z pokładów alianckich samolotów, które startowały z lotniska koło Brindisi we Włoszech. Sprzeciw Stalina sprawił, że maszyny nie mogły lądować na terenach zajętych przez Armię Czerwoną.
Piloci musieli pokonać ponad 3 tys. km bez lądowania, zabrać zapas paliwa kosztem tego, co mogli dostarczyć powstańcom.
Upadek Mokotowa był tylko kwestią czasu. Dzielnicę udało się utrzymać do 26 września. Tego dnia setki żołnierzy, ale także cywile rozpoczęli ewakuację kanałami do znajdującego się jeszcze w rękach powstańców Śródmieścia. „Tur” wspomina, że kanałem doszedł w okolice pl. Trzech Krzyży.
Podziemny exodus powstańców i mieszkańców Mokotowa dla wielu zakończył się tragicznie. Część zginęła w kanałach, część zabili Niemcy, mimo że panował już rozejm, a powstańcy otrzymali prawa kombatanckie. Przez pomyłkę grupa powstańców wychodziła włazem w okolicach ul. Dworkowej, który był obstawiony przez wroga. To tam zabito prawie 140 AK-owców. Po upadku powstania Leonard Prywiński trafił do obozu jenieckiego Stalag X B w Sandbostel k. Bremervörde; otrzymał numer 222737.
Z zachowanych dokumentów wynika, że w 1946 r. uczęszczał do Polskiego Gimnazjum i Liceum w Lubece. Do Bydgoszczy wrócił w 1947 r. - Będąc w Niemczech tato poznał swoją przyszłą żonę, która w czasie wojny została wywieziona na roboty przymusowe. Powrót do Polski nie był jednak szczęśliwy. Zaraz po przypłynięciu do Gdyni rodzice zostali okradzeni ze wszystkiego, co mieli wartościowego - opowiada syn.
W czasie powstania Leonard stracił kontakt z bratem i siostrą. - Ciocia Maria trafiła do KL Oranienburg. Była wśród więźniów zapędzonych na barki, które następnie zatopiono. Natomiast wuj Stanisław znalazł się w okolicach Hamburga i tam jest pochowany - opowiada dr Prywiński.
Rozpoczętą w Lubece edukację Leonard Prywiński dokończył na Politechnice Poznańskiej, uzyskując tytuł inżyniera budownictwa lądowego. Swój ślad pozostawił nie tylko w kraju, ale także za granicą, m.in. na Węgrzech, gdzie Polacy budowali cukrownie.
Jeszcze w PRL otrzymał kilka odznaczeń, w tym Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Warszawskim Krzyżem Powstańczym uhonorowany został w 1991 r., a trzy lata później Krzyżem Armii Krajowej. W 2005 r. dostał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Na stopień porucznika „Tur” był mianowany w 2002 r.
Zmarł w 2007 r. Miał 83 lata.