Powstanie Warszawskie niesie wartości, których potrzebuje Zachód
Lech Kaczyński uważał i my też tak uważamy, że w powstaniu, jak w soczewce widać to wszystko, co było problemem w historii Polski XX wieku – mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
To już 73 rocznica Powstania Warszawskiego. Inna od wszystkich innych?
Dla mnie ona jest ważna, dlatego, że po raz pierwszy, w tak intensywny sposób wprowadziliśmy w życie zasadę sztafety pokoleń. Są grupy ludzi, które w sposób naturalny są predestynowane do tego, żeby być spadkobiercami powstańców. W tym roku mamy 750 wolontariuszy, którzy będą pomagać w czasie organizacji obchodów Powstania Warszawskiego. Wszyscy wolontariusze na pewno są takimi spadkobiercami. Ale również odbędzie się pierwszy od wielu lat zjazd wszystkich organizacji harcerskich w Polsce, z okazji wybuchu Powstania Warszawskiego. Harcerze będą nie tylko na służbie w czasie obchodów, ale będą również specjalnymi gośćmi – tymi, którzy będą wartości bliskie powstańcom nieść w przyszłość.
Co dla Pana, osobiście, będzie najważniejsze w czasie tych obchodów?
Zobaczyć tylu wolontariuszy i harcerzy, którzy będą się też czuli współgospodarzami, tymi, którzy niosą przyszłość, to na pewno będzie dla mnie coś wyjątkowego. Ale jak zawsze, podobnie jak wielu innych Polaków, czekam na dźwięk syren. To doświadczenie absolutnie mistyczne. To taki moment, w którym okazuje się, że jesteśmy wyjątkowi, że pod tym zewnętrznym wrażeniem pośpiechu załatwiania swoich spraw, pogoni, skupianiu się na powierzchownych sprawach, na dźwięk syren ten największy w Europie, mówiąc językiem kultury młodzieżowej, flash mob urzeczywistnia się. Największa grupa ludzi w Europie zatrzymuje się na jeden sygnał i tym dziwnym zatrzymaniem, któremu towarzyszą zmiany, bo jak ktoś siedzi, to wstaje, jak idzie, to nagle nieruchomieje, jak prowadzi samochód, to hamuje i wysiada – oddaje się hołd powstańcom. To daje wrażenie ciągłości pamięci, łączności z wydarzeniami sprzed lat; to jest zawsze coś niesamowitego. Zawsze na to czekam i zawsze się boję, że się tak nie stanie, i za każdym razem, kiedy już wieczorem oglądam to w serwisach informacyjnych, jestem autentycznie wzruszony.
Ja też i też za każdym razem! Ale myślałam, że powie Pan o ostatnich ważnych wydarzeniach, jak wizyta amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa i jego przemówienie przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego, i o wizycie książęcej pary. Czym były dla Pana te wydarzenia?
Były wyjątkowe, dlatego, że to ukoronowanie polityki historycznej Lecha Kaczyńskiego. Nie da się bowiem założyć, że te ważne wizyty odbyły się same z siebie. Dał temu początek Lech Kaczyńskiego, który zdecydował, że po pierwsze, powoła nasze muzeum, a po drugie, że będą obchody Powstania Warszawskiego i to w wymiarze międzynarodowym, bo jako prezydent Warszawy zaprosił absolutnie pierwszoligowych gości z zagranicy. Był kanclerz Niemiec, sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych, wicepremier Wielkiej Brytanii, inne wielkie postaci. Ale właśnie dlatego, że Lech Kaczyński uważał i my też tak uważamy, że w Powstaniu Warszawskim, jak w soczewce widać to wszystko, co było problemem w historii Polski XX wieku. To coś, czego nie widać z Zachodu i czego Zachód nie potrafił zrozumieć, to że udział Polski w II wojnie światowej miał charakter moralny, charakter sprzeciwu, ale był też walką z dwoma totalitaryzmami. Skutki II wojny światowej skończyły się w Polsce w 1989 roku, ujmując najprościej i nie wchodząc w dyskusje. Zatem to, że dzisiaj przyjeżdżają najważniejszy polityk świata i najbardziej znana polityczna para na świecie, i składają hołd powstańcom, bo przecież Donald Trump po swoim przemówieniu podszedł do powstańców, uścisnął rękę każdemu z nich – ten gest można odczytać jako spóźnione podziękowania Zachodu za polski wkład wojenny, za polski heroizm. To, że para książęca spotyka się tu, w muzeum, pod repliką bombowca, którym latała polska załoga, ale w barwach RAF-u, z powstańcami, to jest ukłon w stronę Polaków. W ten sposób manifestują, że chcą mieć z Polską dobre relacje. Chyba od zakończenia II wojny światowej tak ważni politycy w tak krótkim odstępie czasu nie powiedzieli tak wzniosłych słów o Powstaniu Warszawskim i nie złożyli gratulacji warszawskim powstańcom.
Zachód w końcu zrozumiał?
Wyraźnie zrozumiał, że temat jest ważny po pierwsze dla nas. Po drugie – jedno z ważniejszych, republikańskich przemówień w swojej dotychczasowej prezydenturze nowy prezydent Stanów Zjednoczonych wygłasza pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego i mówi, że Powstanie Warszawskie niesie te wartości, których potrzebuje Zachód. Wprost to artykułuje. Czyli stawia diagnozę dotyczącą obecnego stanu świata, definiując, że najważniejszym gwarantem porządku jest jednak świat, który nazywamy Zachodem, ale Zachód w tej chwili jako remedium na swoje kryzysy, powinien korzystać z wartości, które stały za Powstaniem Warszawskim. To mówi Donald Trump pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Można więc powiedzieć, że nawet pod presją odbycia dobrej wizyty, sięga po te tematy, po te historię, po to, co będzie ważne w naszych relacjach. Tak samo będzie z przyszłą rodziną królewską.
Co na parze książęcej zrobiło największe wrażenie w muzeum?
Nie co, a kto. Powstańcy. Przez cały ten czas, kiedy zwiedzali muzeum, książę i księżna Cambridge, podpytywali, przygotowując się do rozmowy z powstańcami. Ciekawiło ich samo powstanie, widać było, że mieli wiedzę, ale istotna dla nich była droga przez muzeum na spotkanie z powstańcami. Wizyta zaplanowana była co do minuty. Jedyny punkt, który rozjechał się z tym kalendarzem, było właśnie spotkanie z powstańcami, które trwało dłużej, niż to zaplanowano. Samo pożegnanie z nimi trwało długo. Kiedy szliśmy już do Muru Pamięci, a był to ostatni punkt tej wizyty, księżna zwróciła uwagę na siłę powstańców. Nie, że są w dobrej kondycji, ale że są silni siłą wewnętrzną. Siłą, którą daje opowiadanie o historii, poczucie, że oni są na służbie. Ich służba polega na tym, że przekazują kolejnym pokoleniom swoje wartości, patriotyzm. Księżna dostrzegła, że tym prawdziwym światłem, które płonie w powstańcach jest siła. To był dla mnie najważniejszy moment tej wizyty, bo jest to coś, co nas również fascynuje i o czym opowiadamy. Kluczem jest pełne zaangażowanie, zdecydowanie. Tacy byli powstańcy.
Co roku przy okazji obchodów Powstania Warszawskiego wydarza się coś wyjątkowego w kulturze. A to powstają płyty z powstańczymi pieśniami, a to powstają filmy o powstaniu, o tamtym czasie, kiedy Warszawa zamieniała się w miasto ruin. W tym roku szczególne wrażenie robią na ludziach wzruszające spoty.
Akcja pod hasłem „Wolność łączy” pokazuje sposoby budowania wspólnoty w oparciu o powstańców. Kiedy słuchamy powstańców, to oni zawsze mówią, że ich walka o wolność jest również walką o wspólnotę, o to, żebyśmy jako Polacy byli razem, głównie 1 sierpnia, ale i w ogóle. Paradoksalnie bohaterami tych spotów są młodzi ludzie, którzy biorą na siebie ciężar zorganizowania czegoś, w tym przypadku – pomocy powstańcom. I ci młodzi, sami z siebie zostają współczesnymi powstańcami. W każdym z tych spotów jest młody człowiek, który znajduje w sobie siłę zrobienia czegoś. Ale sygnał łatwo przegapić. Jest moment, w którym trzeba zorientować się o co chodzi, to jest klucz do sytuacji, a później trzeba zrozumieć tę sytuację, przetworzyć ją i zostać osobą wyjątkową w tym momencie. Tymi spotami zachęcamy ludzi do tego, że jeśli chcemy naśladować powstańców, to musimy coś zrobić, coś zwykłego, co z perspektywy czasu może się okazać wyjątkowe.
W ubiegłym roku rozpętała się dyskusja na temat tego, czy zakładać opaski powstańcze, czy mamy do tego prawo. Tegoroczne spoty niejako odpowiadają na tamtą debatę – w jednym z nich młoda pielęgniarka ze szpitala nakłada opaskę sanitariuszki.
Nakłada, bo zgadza się na to sanitariuszka z powstania, jest to nagroda za to, co ta młoda pielęgniarka zrobiła – za to, co zrobiła, jest godna nosić ten symbol. Z powstańczą opaską sytuacja jest dużo trudniejsza, bo sami powstańcy pilnują tego, by nie sprowadzać tego wyjątkowego symbolu do codzienności. Ponieważ symbol opaski powstańczej jest wyjątkowy. Ale też powoli przyjmuje się do wiadomości, że w sytuacjach szczególnych mogą go zakładać nie powstańcy. Choć nie jest to rzecz codzienna, w przeciwieństwie do symbolu kotwicy Polski Walczącej, który, jako symbol jest chroniony, ale jest własnością wszystkich Polaków, zawiera w sobie codzienną ekspresję – można jeździć samochodem ze znaczkiem Polski Walczącej, można w koszulce z tym znakiem pójść do sklepu po warzywa. W opasce powstańczej nie wypada robić czegoś pospolitego. Opaska podkreśla wyjątkowość symbolu.