Pożary przy ul. Angielskiej. Pustostany płoną, a ludzie wokół boją się o życie
Aż pięć pożarów w rejonie ul. Angielskiej odnotowano od początku ubiegłego roku. Mieszkańcy twierdzą, że to podpalenia. Policja bada sprawę.
Boję się wychodzić nawet do sklepu, nie mówiąc już o dłuższej nieobecności i pozostawieniu domu i rodziny, bo w każdej chwili coś może się im stać - mówi zdenerwowany mieszkaniec ul. Angielskiej. - Mało nas na ulicy zostało, a jak widać podpalacz nie przejmuje się losem ludzi, bo z dymem idą nawet budynki, które leżą bardzo blisko zamieszkałych domów. Przecież w nich mogą być dzieci. Nikt nie zważa na nasz los, a my boimy się zasypiać, by nie spłonąć żywcem.
Od początku 2016 roku w rejonie ul. Angielskiej doszło do aż pięciu pożarów. Pierwsza interwencja w ubiegłym roku była 19 kwietnia. Kolejne cztery - w ostatnich miesiącach - 18 i 27 kwietnia oraz 11 i 12 maja.
- To dwa pożary w ciągu doby. Wezwania dostaliśmy 11 maja około godz. 20, a następnego dnia około godz. 6 - wyjaśnia mł. bryg. Urszula Augustyniak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Spłonęły dwa drewniane budynki mieszkalne. W zdarzeniach nikt nie ucierpiał. Mieszkańcy obawiają się jednak, że to może być tylko kwestia czasu. - Czy musi ktoś zginąć, aby władze czy służby zajęły się naszym problemem? - pytają ludzie.
- Rozmawiałem z policją po poprzednim podpaleniu aby zainteresowali się tą sprawą i dzielnicowy podczas niedawnej rozmowy obiecał wzmożone patrole. Jednak bardzo rzadko widzę tu radiowozy, a jeśli już, to przejeżdżają z taką prędkością, że i tak nic nie zauważą. No i patrole były tylko na początku. Policja przestała się nami interesować to i znów podpalili - dodaje jeden z mieszkańców.
Policja zapewnia, że sprawy nie lekceważy i wyjaśnia przyczyny i okoliczności pożarów na Angielskiej. - Policjanci stale patrolują rejon Osiedla Przydworcowego, dzielnicowi są w stałym kontakcie z mieszkańcami tego osiedla - mówi sierż. Elżbieta Zaborowska z zespołu prasowego policji.