Poznań: Co robią rady osiedli? Decydują o naszych pieniądzach i okolicy. To warto wiedzieć
Przez lata wybory do poznańskich Rad Osiedli nie cieszyły się zainteresowaniem mieszkańców. Wielu z nich nie wie czym dokładnie zajmują się jednostki pomocnicze miasta, ani jakimi budżetami dysponują. Tymczasem radni rozdzielają ponad 20 proc. środków w budżecie Zarządu Dróg Miejskich. Siła rad jest zatem spora, choć częściej doceniają je komitety polityczne, które stawiają na społeczników w wyborach do rady miasta.
W niedzielę w Poznaniu odbędą się wybory do rad osiedli. Mieszkańcy wybiorą 658 radnych z 41 osiedli (w 4 okręgach głosowanie się nie odbędzie, ponieważ nie zgłosiła się wystarczająca liczba kandydatów), którzy przez najbliższe cztery lata będą odpowiadali za swoje fyrtle. Choć kompetencje i środki przyznawane jednostkom pomocniczym z kadencji na kadencję są coraz większe, nadal wielu poznaniaków nie docenia ich znaczenia. Świadczy o tym frekwencja, a ta jest wyjątkowo niska - jeszcze nigdy nie przekroczyła 10 proc.
W 2011 r. wyniosła 7,8 proc. Cztery lata później miało już być zdecydowanie lepiej.
- Mam nadzieję, że te wybory do rad osiedli będą przełomowe, a frekwencja o 50 proc. wyższa
- mówił na początku 2014 r. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Mimo zorganizowania kampanii „Wybierz się!”, dzięki której można było m.in. poznać kompetencje RO, okazało się, że do wyborów poszła jeszcze mniejsza grupa mieszkańców niż w 2011 r. - zaledwie 7,74 proc. Nic jednak nie wskazywało na klapę frekwencyjną. Na tydzień przed wyborami na zlecenie poznańskiego magistratu przeprowadzono badania telefoniczne.
Z 2200 mieszkańców, 66 proc. stwierdziło, że wie o wyborach, a 22 proc. zadeklarowało, iż odda głos.
- Jednym z powodów jest liczba kandydatów. W tym roku również nie jest w pełni satysfakcjonująca, liczyliśmy na dwa tysiące kandydatów, a zgłosiło się 1,3 tysiąca. To także dzięki nim mieszkańcy dowiadują się o wyborach, bo przecież prowadzą kampanię, zachęcając do oddania głosu
- mówi Arkadiusz Bujak, dyrektor Wydziału Wspierania Jednostek Pomocniczych Miasta. Jako drugą przyczynę nikłego zainteresowania wskazuje brak powiązania wyborów do rad osiedli z wyborami ogólnopolskimi (ze względu na zmianę przepisów nie jest już to możliwe). - W miastach gdzie decydowano się na taki scenariusz zdarzało się, że frekwencja wynosiła około 30 proc. - wskazuje A. Bujak.
Tymczasem radni osiedlowi mają realny wpływ na to, co dzieje się na ich osiedlu. Decydują np. o remontach szkół, dróg i chodników, budowie nowych boisk, placów zabaw, siłowni zewnętrznych, zajmują się zielenią (z wyłączeniem parków), organizują imprezy sportowe i kulturalne. Zasiadają w komisjach konkursowych, które wybierają dyrektorów placówek, funkcjonujących na terenie osiedli. Plany miejscowe przygotowane przez Miejską Pracownię Urbanistyczną opiniowane są przez właściwą dla danego terenu radę osiedla. Ich opinii zasięga się w przypadku sprzedaży lub zmiany przeznaczenia miejskich działek. Mają też do dyspozycji spore środki - w tym roku łączny budżet jednostek pomocniczych wynosi ponad 50 mln zł.
Biedni i bogaci
- Mechanizm finansowania rad nie jest, co ciekawe, w żaden sposób związany z sytuacją ekonomiczną miasta. Jest też dość skomplikowany - tłumaczy A. Bujak. Ilość środków związana jest z zajmowaną powierzchnią oraz liczbą mieszkańców, ale te dwa parametry nie są dziś decydujące o zasobności danego osiedla. Najważniejszy jest podatek od nieruchomości - rady otrzymują 5 proc. od całości tej daniny, a dodatkowo 20 proc. przez 3 lata od nowopowstałych budynków. Do tego dochodzą środki z konkursów grantowych - 3,5 mln zł, a także pieniądze z uruchomionego programu drogowego (40 mln zł na 4 lata) i wpływy ze Strefy Płatnego Parkowania. Która rada jest najbogatsza?
- Nie da się jednoznacznie określić, choćby ze względu na fakt, że większość środków nie trafia bezpośrednio do budżetu rad, a poszczególnych jednostek miejskich, które na zlecenie rad wykonują prace - wyjaśnia dyrektor WSJPM. I tak największymi beneficjantami programu drogowego są osiedla peryferyjne: Umultowo (ok. 4 mln zł), Morasko-Radojewo, czy Kiekrz. Z kolei dzięki podatkowi od nieruchomości w ostatnich latach zyskały Rataje (blisko 2 mln zł) i Wilda (1 mln zł). O skali wszystkich pieniędzy będących do dyspozycji 42 jednostek pomocniczych może świadczyć to, że w ich kompetencji znajduje się rozdzielnie ponad 20 proc. całego budżetu Zarządu Dróg Miejskich, czyli niemal wszystkich środków przeznaczonych na remonty dróg lokalnych. To nie koniec - rady decydują też o dystrybucji wszystkich pieniędzy na bieżące prace w poznańskich szkołach.
Politycy i społecznicy
Choć frekwencję w wyborach trudno nazwać satysfakcjonującą, coraz częściej radni osiedlowi swoją pracą budzą zainteresowanie lokalnych polityków. Radni osiedlowi w tej chwili łącznie stanowią 15-osobową grupę w Radzie Miasta. Tak silna reprezentacja to przede wszystkim zasługa wyników, jakie osiągnęli w październikowych wyborach. Z czternastu osób, które po raz pierwszy zdobyły mandat, aż dziesięcioro pracuje w Radach Osiedli. Nie wszyscy z nich, zwłaszcza na listach komitetów Prawa i Sprawiedliwości czy Koalicji Obywatelskich zajmowali „biorące” miejsca, jednak udawało im się osiągać wysokie poparcie. Przykład? Z ostatnich miejsc w swoich okręgach startowali Paweł Matuszak i Przemysław Polcyn (KO), zdobywając odpowiednio 1348 i 1363 głosy. Ale nie jest tak, że w radach osiedli zasiadają, lub chcą zasiadać anonimowe osoby. Swój akces do niedzielnych wyborów zgłosiło bowiem wiele osób znanych z działalności społecznej czy politycznej. W tej grupie znajduje się 12 miejskich radnych, a także byli kandydaci na prezydenta Poznania - Anna Wachowska-Kucharska, Dorota Bonk-Hammermeister i Wojciech Bratkowski. Są także osoby mające za sobą próby startu do Sejmu, tak jest w przypadku Michała Pilca, który w 2015 r. znalazł się na pierwszym miejscu na liście Kukiz’15 w stolicy Wielkopolski. Nie brakuje tez miejskich urzędników - od dyrektora Wydziału Oświaty Przemysława Foligowskiego, po rzecznika straż miejskiej Przemysława Piweckiego.
Czytaj też: Poznań - wybory do rad osiedli: Kandydaci oskarżają się o stosowanie niedozwolonych metod
- Kiedy przeprowadziłem się na Łazarz, zacząłem się bardziej interesować swoim otoczeniem, rozmawiać z sąsiadami o problemach osiedla. Postanowiłem, że zaryzykuję. Jeśli się dostanę będzie to mój debiut w radzie osiedla
- mówi P. Foligowski. Urzędnik zapowiada, że racji zawodowych zajmie się oświatą, ale chciałby także uporządkować sprawy związane z parkowaniem samochodów i poszerzyć ofertę wypoczynkowo-rekreacyjną dla seniorów. - Łazarz jest starzejącym się osiedlem, dlatego musimy zadbać o osoby starsze - podkreśla.
Oczywiście największą grupę stanowią społecznicy - na liście kandydatów zobaczymy więc działaczy stowarzyszeń Rowerowy Poznań, Inwestycje dla Poznania, Ulepsz Poznań, czy inicjatywy Bye Bye Smog.
Miała być rewolucja
Już podczas lekcji Wiedzy o Społeczeństwie uczniowie dowiadują się o dwóch rodzajach demokracji - przedstawicielskiej, która w tej chwili jest powszechna i bezpośredniej, od której wszystko się zaczęło. Dziś przejawów tej drugiej pozostało niewiele, np. referendum. Inaczej jest w Szwajcarii, gdzie jednym z elementów demokracji bezpośredniej jest na poziomie gmin zebranie mieszkańców, odbywające się raz do roku. Bierze w nich udział około 1 proc. ludności.
Co ciekawe przed reformą rad osiedli, która weszła w życie w 2011 r. w Poznaniu było kilka osiedli nie posiadających swojego organu przedstawicielskiego w postaci rady, ale funkcjonujących na zasadzie zebrania mieszkańców. Zbierały się one raz do roku, a dla ich ważności konieczna była obecność 10 proc. mieszkańców. - Sprawdzało się to głównie na małych osiedlach, gdzie podejmowano decyzje dotyczących wydatkowania pieniędzy. Nie były to jedna duże kwoty - często zamykały się w kilkunastu tysiącach złotych. Raz na cztery lata wybierano zarząd - opowiada A. Bujak.
Na takim osiedlu (Edwardowo) najpierw radnym, a następnie przewodniczącym był Andrzej Białas. - Pamiętam jak z okazji Dnia Sąsiada przywieźliśmy na osiedle setki wiatraczków, które w nocy z piątku na sobotę ustawiliśmy mieszkańcom przed domami. Zaskoczenie było ogromne. Nasza akcja spowodowała jednak, że ludzie zaczęli odczuwać więź, mówić sobie „dzień dobry” na ulicy - wspomina Andrzej Białas, dziś przewodniczący Rady Osiedla Ławica. Edwardowo dysponowało wtedy budżetem na poziomie zaledwie 7 tys. zł, co wystarczało w zasadzie na organizację festynów dla dzieci. Kiedy Edwardowo rozwiązano i pojawiło się osiedle Ławica pieniędzy pojawiło się więcej, co jednak nie znaczyło, że łatwo je będzie wydać.
- Przy naszym pierwszych budżecie, urząd miasta odrzucił wszystkie zadania jakie zgłosiliśmy. Byliśmy zmuszeni wzywać po pomoc telewizję. Pomogło
- śmieje się Andrzej Białas. Kolejnym etapem rozwoju jednostek pomocniczych był przełom wieków, kiedy osiedlami zaczęły się interesować spółdzielnie mieszkaniowe, które zobaczyły, iż można w ten sposób pozyskać pieniądze na zmiany w najbliższym otoczeniu. Im też łatwiej było zebrać podpisy, wykorzystując np. gospodarzy domów. W ten sposób powstały spółdzielcze rady osiedli.
Po kilku latach osiedli znów zaczęło przybywać, by w 2010 roku dobić do liczby 69. Wtedy też zaczęły się dyskusje na temat zmian. Najbardziej zaawansowany był pomysł byłego prezydenta Ryszarda Grobelnego, który chciał dokonać prawdziwej rewolucji. Jednostki pomocnicze miały być dużo większe, a w całym Poznaniu miało funkcjonować ich kilkanaście (12 lub 16).
Do każdego miał być przypisany mini urząd z dużym budżetem, przymierzano się, by wynosił ponad 200 mln. zł. Osiedla przejęłyby wtedy wszystkie sprawy związane z zielenią miejską, część kompetencji Wydziału Oświaty i Zarządu Dróg Miejskich, związanych z bieżącym utrzymaniem dróg. Jednostki budżetowe, w tym scenariuszu, posiadałyby swojego radcę prawnego, dyrektora, zastępcę. Jednak okazało się, że koszty funkcjonowania jednej odrębnej jednostki byłby wyższy, niż wszystkich rad osiedli razem wziętych. Problemem była jednak odpowiedzialność za podejmowane decyzje, ponieważ jednostki pomocnicze nie posiadają samodzielności prawnej.
W tym momencie poznańscy radni miejscy przestraszyli się scenariusza Ryszarda Grobelnego. Gdyby powstało kilkanaście jednostek pomocniczych z dużym budżetem, miałby on taką samą liczbę „szeryfów”, którzy byliby potencjalnymi „jedynkami” na listach wyborczych jego komitetu w wyborach samorządowych.
Wtedy uaktywnił się radny PO, a dziś wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski, który postanowił przeprowadzić reformę, ale bez rewolucji. Powstała komisja, w skład której wchodzili radni różnych opcji politycznych. Rozpoczęły się wizyty studyjne w kilku polskich miastach. - Najwięcej dowiedzieliśmy się w Krakowie, gdzie rady bardzo sprawnie funkcjonowały. Niektórzy radni byli w szoku, że tam przewodniczący zarządu otrzymywał dietę o 75 proc. wyższą niż oni - wspomina A. Bujak.
Wypracowywane od 2009 r. zmiany zostały wprowadzone w życie dwa lata później. Wskutek reformy liczbę rad osiedli zredukowano do 42. Ale najważniejsze było zwiększenie kompetencji jednostek. Lista działań, które dzięki temu podjęli radni osiedlowi jest długa - od zablokowania próby zabudowy rezerwatu „Żurawiniec”, po tworzenie skwerów i naprawę chodników na Starym Mieście.
Miasto nadal chce usprawniać działania jednostek pomocniczych, dlatego w najbliższych latach może dojść do kolejnych zmian. Myśli się bowiem o powołaniu konwentu przewodniczących rad osiedli, którzy stanowiliby organ doradczy dla prezydenta Poznania.
Jak głosować
W wyborach do rad osiedli czynne i bierne prawo wyborcze ma każdy obywatel Polski, który najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat i stale zamieszkuje na terenie danego osiedla.
Wybory do rad osiedli przeprowadza Miejski Zespół do spraw Wyborów Osiedlowych oraz obwodowe komisje wyborcze. (działają od godz. 8 do godz.20) Mieszkaniec znajdzie swój lokal wyborczy na stronie https://zaradnosc.poznan.pl. Na wielu osiedlach mieszkaniowych pojawiły się też obwieszenia wyborcze z listami kandydatów oraz adresami lokali wyborczych.
Głosowanie odbywa się na kartach wyborczych. Gdy ją dostaniemy, stawiamy znak „X” w kratce z lewej strony obok nazwiska kandydata. W wyborach do rad osiedli można głosować na maksymalnie tylu kandydatów, ile miejsc jest do obsadzenia w danym okręgu. Na karcie wyborczej znajduje się informacja o liczbie mandatów przypadających na dany okręg.
W zależności od wielkości osiedla w radzie zasiada 15 lub 21 osób. Jeżeli osiedle liczy ponad 20 tys. mieszkańców, to wtedy jest 21 radnych osiedlowych.
Cisza wyborcza obowiązuje tylko w dniu wyborów, czyli w niedzielę.