Poznań: Kobiety, które wspierały Joannę Jaśkowiak zostały uniewinnione
W sierpniu ubiegłego roku sąd wydał wyrok w sprawie dwóch kobiet, które z transparentem z napisem "wk***ona" pojawiły się przed komendą w czasie przesłuchania Joanny Jaśkowiak. Transparent odnosił się do słów żony prezydenta Poznania, wypowiedzianych w marcu 2017 r. Sąd rejonowy uznał panie za winne i orzekł grzywnę 100 zł. W piątek Sąd Okręgowy uniewinnił kobiety.
Kiedy w styczniu ubiegłego roku, Joanna Jaśkowiak pojawiła się na przesłuchaniu na komisariacie policji, zebrały się przed nimi inne kobiety, które wspierały żonę prezydenta Poznania. Jaśkowiak była przesłuchiwana w sprawie słów, których użyła w marcu 2017 roku podczas Strajku Kobiet na placu Wolności.
Czytaj więcej: Poznań: Kobiety, które poparły Joannę Jaśkowiak, stanęły przed sądem
– Od czasu, gdy panuje nam „dobra zmiana”, budzą się we mnie różne uczucia. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość. I ostatecznie brakuje mi słów (...). Jestem wku****iona - mówiła. Za te ostatnie słowa toczyło się przeciwko niej postępowanie, bo policjanci złożyli wniosek o ukaranie za użycie wulgaryzmów.
Jaśkowiak została wtedy skazana przez Sąd Rejonowy, ale po złożeniu apelacji Sąd Okręgowy uniewinnił ją.
Dokładnie tak samo stało się w przypadku Grażyny Kretkowskiej i Izabeli Dudziak-Dorożko. Kobiety były wśród osób wspierających Jaśkowiak, a w czasie jej przesłuchania trzymały w rękach transparent z napisem "wk***ona". Jednak literka "i" została zastąpiona rysunkiem parasola. Niedługo później poznańska policja złożyła do sądu wniosek o ukaranie obu kobiet.
W sierpniu sąd rejonowy uznał panie za winne i wymierzył im grzywnę wysokości 100 zł. Obwinione złożyły apelację od wyroku i w piątek, 4 stycznia, Sąd Okręgowy ostatecznie je uniewinnił, a kosztami postępowania obarczył Skarb Państwa.
- Odpowiedzialność za wykroczenie ponosi ten, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy. Ta szkodliwość jest warunkiem ukarania, a sąd odwoławczy się jej nie dopatrzył. Społecznej szkodliwości w ogóle nie ma. Należy mieć na uwadze kontekst sytuacyjny. Działanie obwinionych nie było oderwane od rzeczywistości i nie miało na celu wywołania zgorszenia
- uzasadniała wyrok sędzia Ewa Taberska.
Sprawdź też: Sędzia, który uniewinnił Joannę Jaśkowiak i skrytykował PiS, uniknie postępowania dyscyplinarnego
Zaznaczyła, że użycie wulgaryzmu było środkiem do celu na okazanie niezgody wobec niewłaściwego w rozumieniu protestujących kobiet traktowania Joanny Jaśkowiak przez organy ścigania. - Z ich perspektywy miała być karana za korzystanie z przysługującej jej wolności wypowiedzi - dodała sędzia.
Podkreśliła, że Kretkowska i Dudziak-Dorożko wyrażały swoją solidarność biorąc udział w manifestacji, a swoboda wypowiedzi podczas tego typu zgromadzeń sięga znacznie dalej i jest szczególnie chroniona przez Konstytucję.
Sędzi nie przekonał z kolei argument, że napis na transparencie został ocenzurowany poprzez zastąpienie litery "i" rysunkiem parasolki. Sędzia Taberska tłumaczyła, że nie ma mowy o takiej interpretacji, ponieważ obwinione przyszły wspierać Joannę Jaśkowiak. Skoro jej wykroczenie polegało na użyciu słów, które znalazły się na transparencie, to trudno przypuszczać, że on sam miał być ocenzurowany.
- Joanna Jaśkowiak swoich słów nie cenzurowała, a obwiniona chciała, by słowa wybrzmiały w ten sam sposób
- podsumowała sędzia.
Po ogłoszeniu rozprawy Kretkowska i Dudziak-Dorożko nie kryły radości. Mówiły, że w obecnych warunkach politycznych nie należy się bać, tylko walczyć o swoje.
Z kolei ich obrońca, mecenas Agata Celmer wyraziła nadzieję, że ten wyrok i poprzedni w sprawie Joanny Jaśkowiak, będzie dla sądu wyznacznikiem w kolejnych tego typu sprawach.