Poznań: Michał Rosiak wpadł do Warty i utonął. Prokuratura ma szczegółowe wyniki badań
Michał Rosiak, student chemii z Poznania wyłowiony z Warty, zmarł wskutek utonięcia. Tak wynika ze szczegółowych badań, które właśnie otrzymała Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej wykluczyli udział osób trzecich oraz zażycie przez niego narkotyków. Wiadomo za to, że Michał Rosiak był pod wpływem alkoholu i zgubił drogę do domu w Poznaniu. Znalazł się w rzece, bo prawdopodobnie spadł do wody z bardzo niebezpiecznej skarpy. Do tej pory to miejsce nie jest w żaden sposób zabezpieczone.
Michał Rosiak, student pierwszego roku chemii, zaginął w Poznaniu w styczniu tego roku. Ślad urywał się na przystanku na ulicy Szelągowskiej, gdzie zarejestrowały go kamery i widzieli go świadkowie. Wiadomo, że wcześniej bawił się z kolegami w centrum miasta. Wstąpili między innymi do owianego złą sławą klubu go-go, którego wcześniejsi klienci skarżyli się, że w lokalu tracili świadomość oraz znaczne kwoty z kart płatniczych.
Zobacz wideo:
Pojawiła się więc wersja jakoby Michałowi podano w lokalu substancję odurzającą. Student miałby stracić świadomość, błąkać się po mieście, by w końcu nieszczęśliwie wpaść do rzeki w bardzo niebezpiecznym miejscu. Jednak wersja o substancji odurzającej właśnie została obalona.
Sprawa Michała Rosiaka: był alkohol, ale nie narkotyki
Na początku marca, niecałe dwa miesiące po zaginięciu, zwłoki Michała Rosiaka wyłowiono z Warty w Obornikach. Zauważył je wędkarz. Sekcja zwłok nie wykazała u niego żadnych zewnętrznych obrażeń, dlatego wstępnie wykluczono zabójstwo. Teraz prowadząca śledztwo Prokuratura Rejonowa Poznań Nowe Miasto otrzymała z ZMS szczegółowe wyniki badań toksykologicznych z krwi zmarłego studenta, z ciałka szklistego (fragment oka) i moczu.
Więcej: Zwłoki bezdomnego w Warcie. Były rozczłonkowane
Badania wykluczyły obecność jakichkolwiek substancji psychotropowych.
- Gdyby je zażył, w świadomy lub nieświadomy sposób, wyszłoby to w badaniach
– mówi nam jeden ze śledczych.
Wiadomo, że w chwili śmierci był od wpływem alkoholu. Wyniki wskazują na 2,4 promila w moczu. To stężenie mogło ulec nieznacznemu wzrostowi wskutek zmian pośmiertnych. Na ciele zmarłego studenta nie znaleziono śladów działania osób trzecich. Medycy sądowi stwierdzili, że zmarł śmiercią nagłą, wskutek utonięcia.
Prawdopodobnie Michał Rosiak spadł z niebezpiecznej skarpy
Prokuratura uznała, że 19-latek zmarł przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Nie znał zbyt dobrze Poznania, był pod wpływem alkoholu. Szukając drogi do domu pomyłkowo wbił w telefoniczną nawigacją ulicę Armii Poznań zamiast os. Armii Krajowej, gdzie mieszkał. Zamiast na poznańskie Rataje, trafił na ulicę Szelągowską, na przystanek autobusowy. Tam w nocy zarejestrowały go kamery. Prawdopodobnie poszedł za przystanek, być może „za potrzebą”, nie wiedząc, że w pobliżu znajduję się niebezpieczna skarpa. Spadł z niej prosto do Warty i utonął. Taką wersję przyjęła prokuratura.
Nie udało się ustalić dokładnego miejsca, w którym Michał Rosiak wpadł do wody.
- Mamy nagranie z autobusu, który tamtej nocy przejeżdżał obok przystanku. Kamera zarejestrowała Michała siedzącego na ławce. Widzieli go tam również świadkowie, do których dotarliśmy. Jeżeli chodzi o miejsce, w którym wpadł do wody, nie jest ono przez nas precyzyjnie ustalone. Pomimo wielokrotnych oględzin tego miejsca oraz brzegów Warty, poszukiwań również z motorówki i drona, nie udało się odnaleźć żadnych śladów wskazujących na dokładne miejsce, w którym doszło do wypadku – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Prawdopodobne miejsce wypadku to wysoki mur nad Wartą, znajdujący się kilkadziesiąt metrów od przystanku. Aby tam dotrzeć, trzeba wejść na jedną ze ścieżek biegnących od przystanku w stronę Warty. Jedna ze ścieżek zakręca za ruiny starej śluzy, jest bardzo wąska, łatwo z niej spaść z kilkunastu metrów wprost do Warty. Tym bardziej zimą, gdy jest tam ślisko. Tym bardziej w nocy, jeśli jest się pod wpływem alkoholu.
Uwaga na skarpę. Nikt nie poczuwa się do zapewnienia bezpieczeństwa
Dziś, kilka miesięcy po tragedii, ścieżka prowadzące na niebezpieczną skarpę w żaden sposób nie jest oznakowana. Nie ma ostrzeżenia, żadnej barierki. Skarpa, o czym świadczą puste butelki, jest częstym miejscem libacji.
Kto odpowiada za ten niebezpieczny teren? Joanna Żabierek, rzecznik prezydenta Poznania, odsyła nas do instytucji zarządzającej Wartą. Zapewnia, że miasto nie odpowiada za ten teren.
Czytaj także: Niebezpieczna skarpa nad Wartą. "Teren powinien być ogrodzony"
Jednak i Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie” umywa ręce. - Mur nie jest budowlą regulacyjną. Z ogólnodostępnych informacji wynika, że stanowił element Wielkiej Śluzy, którą wzniesiono w XIX wieku wraz z budową Fortu Winiary jako część fortyfikacji obronnych miasta, a w dwudziestoleciu międzywojennym Wielką Śluzę rozebrano ze
względów przeciwpowodziowych. Dyrektor RZGW nie posiada wiedzy czy pozostałości fortyfikacji są własnością miasta Poznania czy Skarbu Państwa. Pomimo że znajdują się na gruncie pokrytym wodami rzeki Warty, do którego prawa właścicielskie wykonuje PGW Wody Polskie, to stanowią odrębny od gruntu przedmiot własności – informuje nas Beata Zoła z PGW „Wody Polskie”.
Dodaje, że odpowiedzi na nasze pytania powinniśmy poszukać… w poznańskim urzędzie miasta.
Z kolei policja przekonuje, że bezpieczeństwo na tym terenie nie leży w jej kompetencjach.
- To leży poza naszymi kompetencjami. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć, która instytucja odpowiada za tę skarpę: czy miasto, czy instytucja odpowiadająca za wody w mieście
– stwierdza Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.