Poznań: Nielegalnie składowali niebezpieczne odpady zagrażające życiu i zdrowiu. Ruszył proces ośmiu osób
W sądzie w Poznaniu ruszył proces ośmiu osób, które są oskarżone o nielegalne składowanie niebezpiecznych odpadów w kilku miejscach w Polsce. Łącznie składowano ok. 3500 ton odpadów, które zagrażały zarówno życiu i zdrowiu ludzi, jak i były niebezpieczne dla środowiska.
Niebezpieczne odpady miały być gromadzone głównie w 2018 roku w kilku miejscach w całej Polsce. W ocenie prokuratury główne magazyny znajdowały się w Borkowicach (pod Radomiem), Osiecku (pod Warszawą) i w Toruniu.
- Były to odpady niebezpieczne dla ludzi oraz środowiska. Łącznie zgromadzony 3500 ton odpadów. Około 1500 ton odpadów znajdowało się w Borkowicach, zaś po ok. 1000 ton było w Osiecku i Toruniu
- mówi prokurator Robert Bińczak z Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
I dodaje: - Mechanizm działania był następujący: magazyny były wynajmowane na "słupa", czyli osobę,
która była słabo zorientowana, co się dzieje. To na jej dane wynajmowano magazyny. Następnie sprowadzano do nich odpady a potem oskarżeni się "rozpływali".
Zanim jednak niektóre odpady trafiały do magazynów w Borkowicach czy Toruniu, część z nich była składowana w Czempiniu, skąd następnie je przewożono do innych magazynów.
W sprawie jest łącznie ośmiu oskarżonych. To Dariusz S., Paweł F., Agata D., Tomasz P., Marek D., Bartosz Sz., Grzegorz G. i Hubert W. Wszyscy usłyszeli zarzuty nielegalnego gromadzenia niebezpiecznych odpadów od marca do listopada 2018 roku w Borkowicach.
Do tego część z oskarżonych usłyszała zarzuty dotyczące transportowania odpadów z Czempinia oraz gromadzenia ich w Osiecku i Toruniu.
Oprócz tego prokuratura zarzuciła też oskarżonym działanie w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Na jej czele miał stać Dariusz S. Oskarżonym grozi nawet do 10 lat więzienia. Do dziś odpady nadal znajdują się w magazynie w Borkowicach.
- Koszt ich utylizacji wyniósłby około 8 mln zł. W tej chwili nie wiadomo, kto miałby ponieść te koszty
- mówi prokurator Bińczak.
Proces oskarżonych rozpoczął się we wtorek w poznańskim Sądzie Okręgowym. Jako pierwszy zeznawał Dariusz S., który nie przyznaje się do winy.
- Na początku 2018 roku zadzwonił do mnie pan Sz., który mówił, że posiada hale magazynowe i chce przyjmować w nich odpady. Prosił, żebym znalazł taka osobę. Po kilku dniach skontaktowałem go z panem Markiem D., który ma firmę zajmującą się legalnym obrotem odpadów. Spotkali się u mnie na działce i na tym skończyła się moja działalność - wyjaśniał Dariusz S.
- Nie jeździłem do żadnych Borkowic i nic nie wiem na temat trafiania odpadów z Czempinia do Borkowic
- dodała.
Do winy nie przyznawał się też Paweł F. - Jestem niewinny, nie uczestniczył w żadnej grupie przestępczej - mówił. Jednocześnie przekonywał, że firma z Czempinia nie wydawała niezgodnie z prawem niebezpiecznych odpadów. - Nie było żadnych nielegalnych wywozów, co sugeruje prokurator - twierdził Paweł F.
I przekonywał: - Nie wydaje mi się, żeby odpady w Borkowicach były niebezpieczne, skoro nadal znajdują się w magazynie a dzieci wciąż chodzą do pobliskiej szkoły.