Poznań: Problem żłobków zbliża się do przedszkoli
Dzisiaj miasto ma zdecydować, co dalej z dotacjami dla żłobków, które od 1 stycznia nie rozpoczęły jeszcze działalności, a zostało im przyznane dofinansowanie miejsc dla maluchów.
Taka decyzja bulwersuje szczególnie rodziców dzieci uczęszczających do placówek, które w tym roku pieniędzy nie dostały z powodu wyczerpania się puli środków przeznaczonych na ten cel w budżecie miasta.
Miasto zaproponowało rodzicom przeniesienie dzieci do innych placówek, które dofinansowanie otrzymały. Jeśli chcą zostawić dzieci w dotychczasowym środowisku, ze znanymi opiekunkami, muszą liczyć się z pełną odpłatnością, która wynosi często 1100-1300 zł za miesiąc (plus wyżywienie).
Afera żłobkowa w Poznaniu:
Dotacja miasta obniżała te opłaty o 700 zł miesięcznie. - Do żłobka Mali Przyjaciele chodzi obecnie moje drugie dziecko, wiem, ile zaangażowania i wysiłku wymaga prowadzenie takiej placówki - mówi Agata Sobkowiak.
- To niesprawiedliwe, że żłobki, których właściciele ogromną pracą stworzyli miejsca przyjazne dzieciom, nie otrzymali dofinansowania, a pieniądze trafiły do tych, którzy dopiero zamierzają rozpocząć działalność.
Do takiej sytuacji doprowadził konkurs dla niepublicznych żłobków na wsparcie od miasta. - Żeby dotować miejsca dla rodziców płacących podatki w Poznaniu, miasto musi zorganizować konkurs - tłumaczy Beata Urbańska, miejska radna. - To, co teraz można zrobić, to przyznanie dofinansowania na 2-3 lata, a także przekazywanie niewykorzystanych pieniędzy w konkursach uzupełniających. Rodzice powinni być też dokładnie informowani, że dotacja miasta jest obecnie przyznawana na rok.
Radna Urbańska zauważa, że w przyszłym roku podobny problem może pojawić się w przedszkolach. Od września bowiem, gminy muszą zagwarantować miejsca dla wszystkich 3-, 4-, 5- i 6-latków. A Poznań tylu miejsc w przedszkolach publicznych nie posiada.