Poznań: Prokuratura tropi ekologów. A może ekoterrorystów?
Inwestorzy mieli wybór: albo zapłacić nawet 100 tysięcy złotych organizacji „proekologicznej” za to, by nie blokowała inwestycji, albo iść z nią na wojnę, co z kolei mogło opóźnić budowę osiedli mieszkaniowych czy zakładów przemysłowych.
Proceder był prosty: kilka osób, które stały za stowarzyszeniem, zwracało się do inwestora z informacją, że jego wniosek dotyczący pozwolenia środowiskowego zawiera błędy i że oni mogą pomóc je usunąć. Za odpowiednim wynagrodzeniem.
– Jeśli właściciel firmy płacił, to nikt problemu nie robił. Jeśli odmawiał, to stowarzyszenie – z nazwy ekologiczne – składało pisma, odwołania do sądów administracyjnych i w ten sposób cała inwestycja mogła się opóźnić na przykład o półtora roku, a nawet i dłużej
– mówi nam osoba znająca kulisy tego przedsięwzięcia.
Od osiedli po kurniki
O stowarzyszeniu proekologicznym Lege Artis Pro Natura zrobiło się głośno kilka lat temu. Wówczas to przez media w całym kraju przetoczyła się lawina publikacji dotyczących wątpliwości związanych z tą organizacją. Okazało się bowiem, że pod pozorem dbania o ekologię i czyste środowisko podmiot ten właściwie prowadzi interesy z deweloperami, którzy byli do tego niejako przymuszani.
– Osoby ze stowarzyszenia znalazły lukę w prawie i mimo poważnych wątpliwości co do istoty ich działalności, unikały odpowiedzialności karnej. Sprzyjało im to, że miały wykształcenie prawnicze – mówi nasz rozmówca znający szczegóły tej historii.
Kluczem była tutaj decyzja środowiskowa, która jest niezbędna przy realizacji wielu inwestycji. Jakich? Chodzi właściwie o budowę większości obiektów, które w jakikolwiek sposób mogą wpłynąć na środowisko, czyli o postawienie zakładów przemysłowych, osiedli mieszkaniowych, obiektów handlowych, ale też o budowę drogi czy zakładów usługowych. Katalog wymaganych decyzji związanych z wpływem inwestycji na środowisko jest bardzo obszerny.
I właśnie przy okazji starań o uzyskanie tego niezbędnego przez inwestora dokumentu pojawiała się organizacja, której siedziba znajdowała się w Solcu Kujawskim.
– Jej nazwa wystąpiła w przypadku kilkuset inwestycji
– mówi nasz rozmówca.
Faktycznie organizacja działała z rozmachem i to w całym kraju.
Gdzie konkretnie? Z naszych dokumentów wynika, że stowarzyszenie występowało na przykład jako strona postępowania w sprawie uzyskania decyzji środowiskowej przez firmę działającą w gminie Swarzędz. To jeden z liderów na rynku importu owoców i warzyw. W związku z rozwojem działalności firma chciała rozbudować zakład. Kolejnym przykładem, w którym pojawia się nazwa stowarzyszenia jest zakład produkcyjny (znów w gminie Swarzędz), któremu decyzja środowiskowa była niezbędna do rozbudowy fabryki.
Ale lista jest znacznie dłuższa i dotyczy inwestycji realizowanych w całym kraju. Kontrowersyjne stowarzyszenie chciało być stroną postępowania (co dawało liczne możliwości związane na przykład ze składaniem odwołań do sądów administracyjnych i tym samym opóźniania decyzji) na przykład przy okazji wydania decyzji środowiskowej dotyczącej budowy węzła na drodze ekspresowej S7 w Elblągu.
W dalszej części tekstu:
- W jaki sposób stowarzyszenie stawało się stroną postępowań?
- Jak stowarzyszenie zmuszało biznesmenów do płacenia?
- Dlaczego wymuszanie opłat za nieprzeszkadzanie w inwestycjach nie było karane?
- Czy są organizacje, które działają w podobny sposób?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień