Poznań stolicą polskiego MMA. Tu buduje się formę
Nasi fighterzy z Mateuszem Gamrotem na czele to prawdziwa światowa klasa. Poznań może pochwalić się nie tylko świetnymi zawodnikami, lecz także trenerami.
Poznań staje się stolicą mieszanych sportów walki. Bliska połowa zawodników walczących podczas KSW 36 w Zielonej Górze na co dzień trenuje bądź ma mocne związki z Poznaniem. A co jeszcze ważniejsze - nasi w większości nie tylko zwyciężają, a wręcz zachwycają!
Pływak Materla
W sobotę doskonale spisał się Michał Materla, który powalił potężnym hakiem Rousimara Palharesa. 32-latek ze Szczecina nie ukrywa swoich związków ze stolicą województwa zachodnio-pomorskiego, ale to w sali przy ul. Bukowskiej można nieraz go zobaczyć, gdzie szlifuje formę pod okiem Arkadiusza Kordusa, trenera Wrestler 24 Poznań. Materla z porad Kordusa korzysta już od dwóch i pół roku. Zaczęło się od wspólnych treningów i sparingów w Poznaniu, a później obozu przygotowawczego w Zakopanem.
- Wspaniały człowiek i zawodnik. Oddany sportowi - całe jego życie jest podporządkowane walkom - zachwala swojego podopiecznego Kordus, który pracuje też z zapaśnikami reprezentacji. Materla większość czasu spędza w rodzinnym mieście (Bersekers Team), ale to Kordus odpowiada za przygotowanie fizyczne czołowego polskiego zawodnika MMA. - Jesteśmy z Michałem w codziennym kontakcie, monitoruję jak on się czuje, jak jego ciało reaguje na dany bodziec treningowy, wspólnie układamy treningi - dodaje Kordus.
Niewielu kibiców „Cipao” wie, że ten kiedyś trenował pływanie i jest ono istotnym elementem przygotowań do kolejnych walk mistrza KSW w kategorii do 84 kg. Inny mistrz, który obronił pas w Zielonej Górze, Tomasz Narkun w poniedziałek napisał na swoim profilu facebookowym: - Jak po każdej gali, gdy emocje już opadną... Czas na podziękowania dla tych, którzy przyczynili się do mojego sukcesu - a w pierwszym rzędzie wymienił właśnie Kordusa. A w kolejce do sławy są kolejni jego podopieczni, m. in. Piotr Wawrzyniak. Porażkę zaliczyła niestety w Zielonej Górze życiowa partnerka Piotra, Katarzyna Lubońska
Pechowy Komar
Podczas zielonogórskiej gali w klatce zobaczyliśmy też innego podopiecznego Kordusa - Michała Włodarka walczącego w wadze ciężkiej. Ten jednak przegrał przez założoną dźwignię. - Komar nigdy nie był w takiej formie jak teraz. Zawsze w bieganiu sobie z nim dawałem radę, a tym razem nie mogłem go dogonić. Był wręcz nie do zajechania. Niestety złamana ręka zupełnie zaburzyła przygotowania. To dlatego przez kilka pierwszych minut starcia z Michałem Kitą był nadto ostrożny.
- Byliśmy zmuszeni wybierać: odwołanie walki albo rezygnacja ze sparingów. Zdecydowaliśmy się na ten drugi wariant, co niestety odbiło się na mojej formie - przyznał po walce Włodarek, którego droga po pas się nieco wydłużyła, ale… - On jest człowiekiem z żelaza i moim zdaniem zawodnikiem o lepszych cechach niż obecny mistrz Karol Bedorf, którego też trenowałem - zaznacza Kordus. - Michał się bardzo rozwinął w stójce, za co słowa uznania należą się Bartkowi Jezierskiemu, z którym też współpracujemy.
Tyle, że jego sytuacja w KSW jest niepewna. Wszystko z uwagi na to, że dwie jego ostatnie walki zakończyły się porażkami. Na szczęście właściciele federacji widzą w nim spory potencjał.
- Jedna porażka nie może decydować o tym, czy ktoś zostaje. W Londynie w walce z Oli Thompsonem miał pecha, został zdyskwalifikowany. Choć z drugiej strony po to jednak są zasady, żeby ich przestrzegać. Zwróciłbym uwagę na coś innego. Kapitalna postawa Komara po przegranej - wiadomo, że on to przeżywa gdzieś w środku, ale docenił też kunszt przeciwnika - stwierdził Martin Lewandowski, współwłaściciel federacji KSW.
„U mnie jest ciężko”
W czym tkwi sekret Kordusa, że tak wielu czołowych fighterów nie tylko z Poznania chce z nim pracować?
- U mnie jest ciężko, ale tak musi być. Mnie zawsze pasjonowało przygotowanie fizyczne, jeżdżę na szkolenia za granicę, tyle że największe doświadczenie zdobywa się w pracy z zawodnikami. Wiem, że nie ma schematu - każdy zawodnik jest inny. Nie mówię, że jestem najmądrzejszy, chcę się uczyć. Na przykład z Michałem Materlą sporo trenujemy w wodzie z obciążnikami i możemy liczyć na pomoc Przemka Lutomskiego. Nie mówię też, że mam receptę na sukces, ale coś w tym jest, moje metody się sprawadzają i wielu zawodników ze mną trenuje - kontynuuje Kordus.
W 2011 roku jako drugi Polak przeszedł kurs treningu wysokogórskiego w Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Cały czas współpracuje też z Łukaszem Gucmanem, olimpijczykiem w zapasach z Pekinu.
Mają problem z Gamrotem
Drugim poznańskim klubem, w którym wychowują się mistrzowie jest Ankos Zapasy Poznań. Mateusz Gamrot w wadze lekkiej, a Borys Mańko-wskiej w półśredniej to najlepsze wizytówki trenera Andrzeja Kościelskiego. Gamrot z sobotniej walki wyszedł bez najmniejszego zadrapania i wręcz żartował, że mógłby walczyć… w okularach.
- Mamy problem z Game-rem. iedziałem blisko klatki i widziałem z bliska to arcydzieło, czuję że możemy mieć kłopot ze znalezieniem przeciwnika. Kiedyś był kłopot z tym, żeby wyznaczyć rywala Mamedowi Khalidowowi, później Michałowi Materli, a teraz wszystkim naszym mistrzom - mówił z uznaniem Martin Lewandowski.
Sam zawodnik przyznaje, że… - Teraz chcę odpocząć, a później wracam do treningów. Teraz się skupię na pracy nad siłą i w międzyczasie chcę pomóc Borysowi Mańkowskiemu w przygotowaniach do walki.
Gamrot przed ostatnią walką złamał jedną ze swoich żelaznych zasad i… zajrzał do internetu. Gdyby nie wyłamanie się z przesądu, prawdopodobnie nie skończyłby walki przed czasem. Zawodnik Ankosu pomyślał, że „jeśli to potrwa trzy rundy, to mnie wszyscy zjedzą”. No i wygrał walkę w parterze - poddając przeciwnika tzw. skrętówką.
Zwycięstwo z marszu
ŚW oktagonie swoje umiejętności zaprezentował także, Maciej Kazieczko - sparingpartner i klubowy kolega Gamrota zastąpił kontuzjowanego Tomasza Matusewicza w walce z Mariuszem Mazurem. Zmiana została ogłoszona na tydzień przed walką, więc Kazieczko musiał do niej przystąpić z marszu. Debiut był trudny, acz udany bo pochodzący z Zielonej Góry zawodnik wygrał na punkty.
23-letni Kazieczko mieszka i studiuje w Poznaniu, jednocześnie łącząc naukę z treningami. W rodzinnym mieście regularnie ćwiczył, później miał przerwę a formę odbudował pod okiem trenera Andrzeja Kościelskiego.
- Ankos mi bardzo pomógł za co dziękuję trenerom i chłopakom. Codziennie uczę się czegoś nowego - mówi Maciej Kazieczko. Jego mocną stroną jest stójka, zdaje sobie sprawę, że w parterze ma olbrzymie rezerwy. - W tej kwestii wciąż jestem laikiem.
O zawodniku z Zielonej Góry zrobiło się głośno rok temu, kiedy w swojej pierwszej zawodowej walce (dziś legitymuje się bilansem 2-0, 1 KO) znokautował rywala w 13 sekund! Był to najszybszy nokaut 2015 roku. - Sam nie wiem, jak to się stało. To był odruch.
Kazieczko w Ankosie ćwiczy z Gamrotem, a biorąc pod uwagę, że panowie są w jednej wadze, prędzej czy później mogą spotkać się w klatce. - Po cichu liczę, że to się nie stanie, bo to mój dobry kolega - uśmiecha się zawodnik Ankosu.
Prędzej czy później dojdzie do walki na własnym podwórku - zawodnicy Kordusa będą musieli stanąć naprzeciw „ankosiaków”. - Trzeba będzie podjąć walkę bez względu na sympatię - kończy trener Wrestler 24.
5 listopada czeka nas walka zawodnika Ankosu, Marcina Helda w najbardziej prestiżowej federacji mieszanych sztuk walki - UFC. Jego przeciwnikiem w Meksyku będzie Diego Sanchez. W przygotowaniach Helda wspiera m. in. Łukasz Gucman.