Poznań: Stuletnia kobieta domaga się sprawiedliwości w sądzie. Wyrzucono ją z domu
- Moją intencją nie było wyrzucanie lokatorów, tylko miałem do nich prośbę – mówił w czwartek podczas rozprawy Josef L., którego Stefania Chlebowska oskarża o próbę oszustwa. Właściciel kamienicy miał ją wprowadzić w błąd twierdząc, że inspektor budowlany wydał nakaz rozbiórki budynku. Na podstawie tego nieistniejącego nakazu, właściciel kamienicy wzywał panią Stefanię do opuszczenia mieszkania. W styczniu pani Stefania skończyła 101 lat.
Sprawa z prywatnego aktu oskarżenia dotyczy wydarzeń z 2011 roku. To wtedy Josef L., kupił kamienicę przy ulicy Woźnej w Poznaniu. Początkowo nie krył się z zamiarem wyrzucenia lokatorów i wyburzenia budynku. Potem wielokrotnie zmieniał wersje.
Czytaj więcej: Poznań: Stuletnia kobieta została wyrzucona z mieszkania
Swoją wersję wydarzeń Josef L. przedstawił w czwartek, 14 lutego, w sądzie. Był to trzeci termin wyznaczany w tej sprawie przez sędzię. Na dwóch poprzednich oskarżony nie stawił się. W czwartek zeznał, że mieszka w Londynie, nie pracuje, nie jest nigdzie zatrudniony, nie prowadzi firmy. Utrzymuje się z renty w wysokości 500 złotych. Gdy sędzia wyraziła zdziwienie, dodał, że ma jakieś oszczędności.
Josef L. został oskarżony przez Stefanię Chlebowską o to, że w 2011 roku próbował wprowadzić ją w błąd nakazując jej opuszczenie mieszkania. Miał wtedy powołać się na nieistniejący nakaz rozbiórki budynku wydany rzekomo przez nadzór budowlany. Gdy pani Stefania uzyskała informację, że nakaz taki nie został wydany, została w mieszkaniu. Wtedy w kamienicy zaczęły dziać się rzeczy, które doprowadziły starszą kobietę do wyprowadzki. Sąd Apelacyjny, który utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego nakazujący Josefowi L. zapłacić 10 tys. zadośćuczynienia nie miał wątpliwości, że doszło tu do nękania lokatorki.
Czytaj też: Właściciel kamienicy nękał 99-letnią lokatorkę
Sprawa z prywatnego aktu oskarżenia dotyczy próby oszustwa. Josef. L. nie przyznaje się do winy. Podczas składania wyjaśnień zeznał, że nie pamięta, czy w piśmie powoływał się na nakaz nadzoru budowlanego. Doskonale pamięta za to pozostałe szczegóły z 2011 roku. Opisał drobiazgowo stan kamienicy i próbował przekonywać, że prosił panią Stefanię o opuszczenie mieszkania dla jej własnego dobra.
- Poprzednia właścicielka, od której kupiłem kamienicę zapewniała mnie, że w budynku znajduje się jeden lokator i że został on poinformowany o zmianie właściciela
- mówił Josef. L. - Ja wziąłem rzeczoznawcę, żeby stwierdził, w jakim stanie jest budynek. On przedstawił opinię, z której wynikało, że ten budynek się zawala. Po pierwsze, nie miał on fundamentów, był postawiony na cegłach, nie posiadał ścian bocznych, nie miał stropów, tylko belki wbite w ściany sąsiednich budynków, na których położony był strop. Ten budynek był robiony 50 lat temu i nie spełniał żadnych kryteriów budowlanych. Raz tylko był tam naprawiany dach, bo leciała woda. Po jakimś czasie, może trzech miesiącach, rzeczoznawca powiedział, że budynek jedzie w dół i to on mi polecił, żeby włożyć tam słupy podtrzymujące. Posłuchałem go.
Według wyjaśnień oskarżonego, po przesłaniu dokumentacji do nadzoru budowlanego, otrzymał on informację, że jego kamienica wymaga remontu, albo musi zostać rozebrana.
- Rzeczoznawca powiedział, że budynku nie da się naprawić, więc wystąpiłem o pozwolenie na rozbiórkę, nie pamiętam, kiedy je dostałem
- mówił oskarżony.
Josef L. złożył wyjaśnienia i odpowiedział na kilka pytań swojego pełnomocnika. Odmówił odpowiedzi na pytania innych osób.
Pełnomocnik Stefanii Chlebowskiej złożył wniosek o powołanie na świadka powiatowego inspektora budowlanego, który w poprzednich sprawach niejednokrotnie zapewniał, że w czasie, kiedy pani Stefania otrzymała pismo wzywające do wyprowadzki, nie była wydana decyzja o nakazie rozbiórki.