Poznań: Z take&drive w telefonie podróżowanie po mieście to pestka
Chcą, aby w miastach żyło się lepiej. Młodość dodaje im skrzydeł, wiary w powodzenie i przekonanie, że nie można przegapić rewolucji, jak zachodzi w komunikacji miejskiej. Wyłożyli swoje pieniądze na stworzenie aplikacji, która ułatwi podróże nam wszystkim. Teraz szukają inwestora strategicznego, by jeszcze bardziej ją rozwinąć. Pracują w sześcioosobowym zespole. Niczym gracze w Lotto ufają, że „szóstka” przyniesie im sukces.
Na początku było ich troje, później dołączyły kolejne osoby. Teraz niewielki startup take&drive tworzą: Milena Rokiczan-Kwapisz, Bartosz Kwapisz, Andrzej Grupiński, Rafał Ślósarz, Mikołaj Bujok i Filip Winiarz. Wszyscy mieszkają w Poznaniu lub w jego okolicach.
Panowie są programistami po Politechnice Poznańskiej z wyjątkiem Bartosza, który ukończył Uniwersytet im. A. Mickiewicza. Milena zajmuje się badaniami rynku i UX (badanie zachowań użytkownika podczas korzystania z produktu), a Andrzej grafiką i UX. – Filip właśnie kończy studia – dodaje Bartosz.
Średnia wieku 30 plus, jedynie Filip jest młodszy, pracują zawodowo, a po godzinach realizują swój projekt. – Pomysł przyniosło samo życie. Chcieliśmy korzystać z carsharingu. Okazało się, że są cztery firmy, oferujące tę usługę. Nie zawsze pojazd firmy, od której chcieliśmy go wynająć znajdował się w pobliżu. Wtedy musieliśmy skakać po różnych aplikacjach – wyjaśnia Bartosz.
– Postanowiliśmy zmierzyć się z tym problemem. W naszej aplikacji zebraliśmy w jednym miejscu wszystkie informacje o transporcie współdzielonym czyli o skuterach, hulajnogach, rowerach miejskich, autach z carsharingu i pojazdach komunikacji miejskiej.
Jak działa take&drive?
Na początku aplikacja lokalizuje użytkownika. – Następnie pokazuje mu wszystkie rodzaje transportu, które znajdują się dookoła niego – opowiada Bartosz.
– Jesteśmy w Poznaniu na Grunwaldzkiej 19 (dop. red. tutaj znajduje się redakcja „Głosu”). W pobliżu stoją hulajnogi. Wchodzimy na przystanek tramwajowy, „szóstka” ma opóźnienie. A tu mamy stację rowerów miejskich, dwa są dostępne. Można też zobaczyć, jak to wygląda w całym Poznaniu lub „odfiltrować” obraz pod kontem ulubionego rodzaju pojazdu, wybierając na przykład hulajnogi, jeśli ktoś je preferuje. Wtedy pokażą się tylko miejsca, w których one się znajdują.
Pierwszą fazę projektu sfinansowali z własnych pieniędzy. Chcą go rozwinąć. Szukają inwestora strategicznego
Klikając na przystanek autobusowy czy tramwajowy, zobaczymy rzeczywisty czas odjazdu pojazdu. Jeżeli autobus ma opóźnienie, możemy zdecydować się na alternatywne rozwiązanie – wypożyczając stojącą w pobliżu hulajnogę, rower, skuter czy auto na minuty – by, jak najszybciej dotrzeć do celu.
– Połączenie tych danych na jednej mapie, to niewątpliwie unikalna cecha naszej aplikacji. Użytkownicy nie znajdą tego w Google Maps czy Jakdojade – zaznacza Bartosz.
Twórcy take&drive podkreślają, że jest to rozwiązanie dla każdego, kto zostawia auto w garażu czy przed blokiem i decyduje się na podróżowanie po mieście komunikacją miejską lub pojazdami współdzielonymi.
W Poznaniu oferta jest bogata. Można wybierać i przebierać. Poza autobusami i tramwajami oraz prężnie rozbudowującym się systemem rowerów miejskich, swoje usługi oferuje pięć firm carsharingowych, dwie wypożyczają skutery, dwie hulajnogi.
Nowoczesna mobilność rozwija się i ma coraz więcej zwolenników. To nie wynik mody, ale konieczność w coraz bardziej zakorkowanych miastach, w których coraz trudniej znaleźć miejsce do zaparkowania auta i które spowija smog. Firma TomTom opublikowała raport, opisujący sytuację drogową w 403 miastach na świecie. Wynika z niego, że globalne zakorkowanie wzrasta. Wśród 10 najbardziej zakorkowanych miast Europy znalazły się – Łodź i Kraków.
– Władze samorządowe zdają sobie sprawę, że promowanie alternatywnych sposobów poruszania się jest korzystne dla miast i mieszkańców – twierdzi Milena. – Eksperymenty zagraniczne potwierdzają, że korzystanie z pojazdów współdzielonych i aplikacji agregujących różne środki transportu pozytywnie wpły-wa na zmianę nawyków komunikacyjnych. W Geteboru testowano aplikację podobną do naszej. Okazało się, że ponad połowa osób, korzystających z niej rzadziej używała swojego auta, wybierając komunikację miejską lub carsharing.
Bartosz nie ma wątpliwości, że rewolucja w tej dziedzinie już się zaczęła.
– Teraz irytuje nas, że potykamy się o hulajnogi – mówi Kwapisz. – Za 10 lat będzie to taki sam środek transportu, jak tramwaj czy autobus. Być może problem porzuconych hulajnóg zostanie rozwiązany, gdy pojawią się stacje na wzór stacji rowerów miejskich, gdzie hulajnogi będą się ładować.
Obecnie take&drive obsługuje 15 miast: Warszawę, Kraków, Poznań, Trójmiasto, Łódź, Katowice (GZM – Górnośląski Związek Metropolitalny), Wrocław, Lublin, Szczecin, Białystok, Bydgoszcz, Rzeszów, Kielce, Koszalin i Częstochowę. W większości z nich pokazuje rozkłady jazdy live, a w Warszawie dodatkowo metra i SKM. Wkrótce pojawi się też rozkład dla trójmiejskiej SKM.
Inwestor poszukiwany
Nad pierwszą, pilotażową wersją aplikacji take&drive pracowali około trzech miesięcy. – Chcieliśmy sprawdzić, czy będzie na nią zapotrzebowanie – twierdzi Milena. – Okazało się, że jest i to duże. Podjęliśmy decyzję, aby projekt dopracować i usprawnić. Nad kolejną wersją pracowaliśmy już w większym zespole. Po pięciu miesiącach, pod koniec maja odbyła się jej premiera.
Nowa odsłona take&drive została przygotowana na razie dla platformy Android. Jej twórcy zapowiadają, że na tym nie koniec zmian. Aktualnie, gdy posiadacz aplikacji chce wypożyczyć pojazd, take&drive przenosi go na stronę operatora. W przyszłości nie będzie to konieczne.
– Docelowo chcemy stworzyć aplikację z abonamentem na mobilność – twierdzi Bartosz. – Nikt nie chce mieć tysiąca kart i kont, wystarczy, aby miał telefon. Użytkownik zapłaci na przykład 50 złotych miesięcznie i dzięki naszej aplikacji będzie mógł wybrać odpowiadający mu pojazd. Na przykład dojechać hulajnogą na przystanek, przesiąść się do autobusu i dotrzeć nim do pracy. Nie będzie musiał za każdym razem przenosić się do aplikacji danego operatora i osobno płacić za dany przejazd, bo wszystko będzie miał u nas.
– Wykupi abonament i może dowolnie przesiadać się pomiędzy różnymi środkami transportu – dodaje Milena. – W branży taką ideę porównuje się do Netflix’a na mobilność czyli raz na miesiąc płacimy i mamy dostęp do różnych opcji.
Przygotowanie takiego rozwiązania nie tylko wymaga czasu, ale jest kosztowne – prace programistyczne, projektowe, ustalenie kwestii formalnych (umowy z operatorami) i prawnych. Dlatego poznaniacy poszukują inwestora strategicznego dla swojego startupu.
Podobne aplikacje istnieją w Europie Zachodniej, Free2Move zrzesza wielkich graczy.
– Żaden z wielkich koncernów nie wszedł do naszego kraju. Prędzej czy później to się stanie. Jeśli polscy dostawcy usług się nie dogadają, to narzuci on im swoje reguły
– uważa Bartosz.
Twórcy take&drive zapowiadają, że zrobią wszystko, by zrealizować swoje marzenia: – Mamy motywację, bo widzimy, że ludzie korzystają z naszej aplikacji. Codziennie dostajemy kilkanaście informacji co jest dobre, a co nie, co można poprawić. Nie odpuścimy tego pomysłu, bo on się sprawdza - zapowiadają.