Poznaniacy lubią samochody i kto im tego zabroni?
Ograniczenie ruchu samochodowego jest w Poznaniu nieuniknione. W tej chwili samochodów jest za dużo, więcej niż mają mieszkańcy Amsterdamu czy Berlina. Miasto wprowadza zmiany, ale czy robi to „z głową”? Są osoby, które uważają, że nie. Brakuje np. parkingów wielopoziomowych, a komunikacja miejska kuleje
Kwestie parkingowe rodzą w ostatnim czasie w Poznaniu wiele konfliktów społecznych. Ich lokalne eksplozje obserwujemy kolejno na Starym Mieście, na Jeżycach, na Łazarzu czy Sołaczu.
Władze miasta tłumaczą mieszkańcom, że do Poznania dotarła Europa w postaci idei zrównoważonego transportu, ale poznaniacy nie są do niej przekonani i wybrzydzają.
Maciej Wudarski przekonywał ostatnio, że powinniśmy zmienić styl życia, czyli przesiąść się z samochodów na rowery, do tramwajów i autobusów. Poznaniacy, z którymi rozmawiam, na takie odgórne sterowanie ich stylem życia przewracają oczami. Radni z kolei wytrwale punktują władze za to jak - skądinąd szczytne idee - wprowadzają w tkankę miasta.
- Przez niektóre działania pana Wudarskiego w Poznaniu skompromitowana zostanie idea uspokajania ruchu w mieście - uważa Marek Sternalski, radny z PO. - Jak to się dzieje, że jeżdżąc po Berlinie, nawet nie odczuwamy, że jesteśmy w strefie Tempo 30, nie wpływa to na komfort jazdy - zastanawia się radny.
Władza tłumaczy
Prezydent Maciej Wudarski powtarza jednak wytrwale.
- Warto korzystać z komunikacji publicznej, jeździć na rowerze, chodzić po mieście pieszo - mówi. - Żyjemy wszyscy w ograniczonej przestrzeni, zwłaszcza dotyczy to obszarów historycznych dzielnic. Parkujące samochody często zajmują miejsca na chodnikach, po których nie mogą się swobodnie i bezpiecznie poruszać piesi. Musimy także pamiętać o tym, że większość mieszkańców śródmieścia nie posiada samochodów, to oni korzystają z transportu publicznego, który jest dla nas priorytetem. Każda zmiana sposobu parkowania poprzedzona jest głęboką analizą, przeważnie udaje się znaleźć kompromisowe rozwiązania - takim przykładem są miejsca postojowe na Św. Marcinie, gdzie po stronie Alfy samochody obecnie parkują równolegle, z dala od chodnika, a dodatkowe miejsca udało się wygospodarować po drugiej stronie ulicy.
Jeżyce
Jeżycom przez ostatnie 20 lat ubyło mieszkańców. Jeszcze na początku lat 90. mieszkało tam niemal 40 tysięcy osób. Dziś zameldowanych jest około 21-25 tysięcy. Mimo to problem parkingowy narasta. Obserwujemy to na przykładzie ulicy Jackowskiego. Samochody znikną tam z chodników, a zamiast parkowania ukośnego będzie parkowanie równoległe.
Nie trzeba było długo czekać, żeby usłyszeć krytyczne i wściekłe głosy mieszkańców. Ich argumenty nie są wydumane: nie mają gdzie zaparkować swoich samochodów.
- Trzeba pogodzić się z faktem, że ludzie posiadają samochody i muszą gdzieś je trzymać. Nawet jeśli - jak zachęca prezydent - do pracy jeżdżą tramwajem lub rowerem, to ich samochody na co dzień muszą gdzieś stać - mówi Katarzyna Kretkowska, radna Lewicy.
Na Jeżycach problem będzie jeszcze większy, ponieważ powstają tam kolejne duże inwestycje mieszkaniowe.
Osiedle Zajezdnia na terenie dawnej zajezdni tramwajowej, ciągnącej się od ulicy Gajowej do Kraszewskiego. Powstaje tam 359 mieszkań, do których inwestor dokłada 430 miejsc na parkingu podziemnym.
Przy ul. Słowackiego stoją już mury miniosiedla Echo Investment na 155 mieszkań. Deweloper zapewnia 155 miejsc parkingowych w garażu podziemnym. Miejsca te są jednak zazwyczaj drogie i tylko część osób decyduje się na ich zakup.
Kolejna inwestycja mieści się na skrzyżowaniu ul. Polnej i Szamarzewskiego. Trwa sprzedaż blisko 40 mieszkań. Tutaj inwestor również proponuje miejsca w parkingu podziemnym.
- Liczba samochodów rośnie cały czas, a przestrzeń jest ograniczona. Poznań dochodzi do punktu granicznego tak, jak stało się to w miastach zachodniej Europy. Tamtejsze miasta zaczęły wówczas intensywnie inwestować w transport zbiorowy dla tych, którzy mogą poruszać się komunikacją publiczną oraz w budowę parkingów buforowych dla osób, które dojeżdżają z sąsiednich gmin - mówi Filip Schmidt, przewodniczący zarządu osiedla Jeżyce i zarazem socjolog.
Przypomina, że tylko przez pięć lat
między 2005 a 2010 r. liczba aut w Poznaniu wzrosła o blisko 40 proc.
- Musimy siebie samych zapytać, na co chcemy poświęcać swoje ulice - mówi.
Schmidt znalazł w starym wydaniu Kroniki Miasta Poznania z lat 80. artykuł o Jeżycach, który pokazuje, że już wówczas dyskutowało się o tym, że poszerza się miejsce na samochody, a tracą na tym zieleń i chodniki.
- Dziś chodniki zajmują samochody w jeszcze większym stopniu. W wielu miejscach nie zostaje spełniona norma dwóch metrów na przejście - zwraca uwagę.
Schmidt broni praw pieszych, bo jego zdaniem oni rzadko kiedy są głośni i przez to słyszani.
- Kierowcy są głośniejsi i przez to wydaje nam się, że jest ich więcej. Tymczasem na Jeżycach mniej niż 50 proc. gospodarstw posiada samochody. Reszta porusza się pieszo, z wózkami lub na wózkach, tramwajem, rowerem, co z ich potrzebami? - pyta radny i przytacza kolejne badania, z których wynika, że w centrum Poznania (Jeżyce, Wilda, Łazarz, Stare Miasto) najwięcej „podróży” odbywa się tramwajem, na drugim miejscu pieszo, a dopiero na trzecim samochodem. Na czwartym miejscu są rowerzyści.
Rada Osiedla Jeżyce zapytała mieszkańców, czy chcą zmian na ul. Jackowskiego. Na 300 gospodarstw domowych z tamtej okolicy w ankiecie wzięło udział 80. Z badania wynika, że nieco ponad połowa chce ograniczenia miejsc postojowych na korzyść zieleni i udogodnień dla pieszych. Mimo to na Jeżycach podniósł się raban. Zaraz może być kolejny, bo toczą się konsultacje w sprawie podobnych zmian na ulicy Poznańskiej i Jeżyckiej. Do rady wpłynęło 150 opinii na ten temat, z których wynika, że wielu mieszkańców jest za uspokojeniem ruchu i ograniczeniami dla samochodów.
Już w latach 80. w Kronice Miasta Poznania pojawiały się artykuły krytykujące parkowanie na chodnikach
- Głosy w ankietach są bardzo zróżnicowane. Jest bardzo dużo takich, o których z perspektywy kierowcy często zapominamy. Jeden z nauczycieli sąsiedniej szkoły pisze, że nie może się doczekać zwężenia ulicy do jednego pasa, bo jest tam niebezpiecznie, obserwuje to z okien szkoły od lat. Inny mieszkaniec napisał, że znał osobę, która została przejechana na pasach i bardzo liczy na zwężenie jezdni, ktoś inny skarży się, że nie może suszyć prania na balkonie, bo liczba samochodów sprawia, że ubrania po 3 godzinach nadają się do ponownego prania - wylicza Schmidt.
Agnieszka Sołtysiak-Łuczak uważa, że problem na ulicy Jackowskiego jest wydumany, wygenerowany głównie przez radną Katarzynę Kretkowską, która zabrała głos w sprawie.
-
Osoby, które mają tu problem z parkowaniem to margines
- przekonuje. - W konsultacjach wyszło, że ludzie chcą więcej zieleni i mniej aut - mówi.
Sołtysiak- Łuczak uważa też, że problem leży w deweloperach, którzy budują w Poznaniu i nie zapewniają swoim klientom tanich i dostępnych miejsc postojowych.
Stare Miasto
W ostatnich dniach gorąco zrobiło się wśród kierowców na ul. Strzeleckiej i Kopernika. ZDM rozpoczęło tam remont chodnika, ale prace nagle stanęły.
- Zapytaliśmy kierownika robót, dlaczego prace zostały przerwane. Powiedział nam, że czeka na decyzję z ZDM-u, czy będzie tam ścieżka rowerowa. Jesteśmy rozczarowani postawą władz.
Nie ma żadnych konsultacji z mieszkańcami, nikt nas nie pyta, czego potrzebujemy, a to my tu mieszkamy
- mówi Natalia Chojara, mieszkanka tej okolicy i radna osiedlowa. - Już teraz sytuacja jest bardzo ciężka w tym rejonie. Mieszkańcy nie mają gdzie zaparkować swoich samochodów. Nie mówię nawet o tym, żeby zaparkować przed domem, ale choć w bliskiej odległości. Tutaj to norma, że krąży się po okolicy kilkanaście minut, by znaleźć miejsce - mówi.
ZDM odpowiada, że ścieżki rowerowej nie planuje.
- W tej chwili trwa jedynie remont chodnika - mówi Agata Kaniewska, rzeczniczka ZDM. - Ulica Kopernika znajduje się w obszarze III Strefy Tempo 30, który jest obecnie w opracowaniu. Gotowy projekt zostanie przedstawiony do zaopiniowania. Również ten projekt nie przewiduje w ul. Kopernika drogi rowerowej - uspokaja.
Mimo wszystko miejsc postojowych ubędzie, gdy samochody znikną z chodnika.
Andrzej Rataj, przewodniczący rady osiedla, przypomina, że rada podjęła uchwałę, by nie likwidować kolejnych miejsc postojowych na Starym Mieście.
- Sytuacja jest trudna.
To odlot, co obecnie dzieje się na Starym Mieście. Jesteśmy zszokowani.
Miasto wydaje zgody na kolejne inwestycje, a miejsc postojowych nie przybywa - mówi.
Radny wylicza planowane budowy akademików dla setek studentów, gdzie przewidziano zaledwie 20 miejsc postojowych. Mowa przede wszystkim o wieżowcu, który ma stanąć przy dawnym hotelu Polonez oraz o inwestycji w pobliżu Collegium Da Vinci przy ulicy Kutrzeby, gdzie ma stanąć akademik na 1100 miejsc, gdzie zaplanowano 20 miejsc dla samochodów. Kolejne „trudne miejsce” wskazywane przez radnego to Chwaliszewo, gdzie deweloper stara się o pozwolenie na budowę sporego budynku na ponad 100 mieszkań.
- Tymczasem dotarła do rady informacja, że
miasto rozważa stworzenie z ulicy Chwaliszewo deptaku.
Dojazd do nowej inwestycji miałby się odbywać wąskimi uliczkami Czartoria i Tylne Chwaliszewo. Rodzi to nasze spore obawy - mówi.
Łazarz
Na Łazarzu głośno było o likwidacji miejsc postojowych przed przychodnią na ulicy Kasprzaka. Pod koniec października dotychczasowe miejsce, gdzie parkowali kierowcy, Zarząd Zieleni Miejskiej zaczął zmieniać pod zieleń. To wzburzyło mieszkańców. W naszej redakcji rozdzwonił się telefon dyżurny, mieszkańcy Łazarza prosili o interwencję w tej sprawie. Interpelację zgłosiła Lidia Dudziak, która domagała się „zaprzestania prac przed przychodnią”. Miasto tłumaczyło z kolei, że „odtwarza pasy zieleni”.
Innym gorącym tematem na Łazarzu jest projekt z Budżetu Obywatelskiego „Rowerowy Łazarz”.
W ramach projektu z 23 ulic Łazarza ma zniknąć 120 miejsc postojowych. Miejsc ubyłoby m.in. na ul. Niecałej, Białej czy Strusia.
Projekt złożony do Budżetu Obywatelskiego nie rozstrzygał kwestii parkowania, szczegóły zaproponował ZDM. Rada osiedla negatywnie zaopiniowała te rozwiązania, choć ZDM już zabierał się za jego realizację. Pomysł na razie utknął. Radni mówią, że liczą na kompromis z ZDM. Nie wiadomo, na czym miałby polegać.
Sołacz
Tu najgorzej jest na ulicy Grudzieniec.
- Mieliśmy kilka zgłoszeń z tej ulicy - mówi Paweł Szwaczkowski, radny z Sołacza. - Ulica graniczy z Jeżycami, gdzie zaczyna się strefa płatnego parkowania. Wielu kierowców parkuje więc tu, by uniknąć płacenia.
Ul. Puławskiego w przy wiadukcie kolejowym - jedno z licznych miejsc dzikiego parkowania w mieście
Podobnie w przypadku dzikiego parkingu w pobliżu ul. Pułaskiego przy ul. Niskiej. Miasto zaczęło tam w tym tygodniu stawiać ogrodzenie. Szwaczkowski interweniował w tej sprawie.
- To było klepisko, gdzie parkowały osoby pracujące na Jeżycach. Likwidacja tego dzikiego parkingu spowoduje większy ruch i więcej samochodów na Sołaczu - ubolewa radny.
Miasto zapewnia, że w przyszłym roku może tam powstać parking podobny do tego, który działa po drugiej stronie nasypu kolejowego na Jeżycach.
- Co ciekawe wybudowany już parking przy ul. Poznańskiej nie jest popularny wśród kierowców, bo ci wybierają darmowe parkowanie przy ul. Niskiej - zaznacza Marcin Idczak z ZDM.
Tłumaczy, że miasto musiało zlikwidować dziki parking, ponieważ kierowcy, chcąc podjechać jak najbliżej centrum i nie płacić za postój, zostawiali samochody na trawnikach, blokując chodniki i jezdnię. Z tego powodu nie mogły tamtędy przejechać pojazdy służb ratunkowych - tłumaczy Marcin Idczak z ZDM.
Jakub Głaz, architekt i krytyk architektury uważa, że w tym przypadku dobrze, że miasto likwiduje dziki parking.
-
Kierowcy przez szereg lat przyzwyczaili się do łamania prawa.
Parkują na chodnikach, na pasach, gdzie tylko widzą skrawek wolnej przestrzeni. Prawa samochodów stały się priorytetem - uważa.
Władze krytycznym okiem
Marek Sternalski, radny z PO, tłumaczy, że od idei „wyciszonego ruchu” nie ma odwrotu. Musiały go wprowadzić zachodnie metropolie, będzie musiał wprowadzić go Poznań. Ograniczenia dla samochodów są nieuniknione. Jest tylko jedno „ale”, o którym w Poznaniu zapomniano.
Pierwszy wymóg to budowa parkingów wielopoziomowych
w odległości spaceru od miejsca zamieszkania, zarówno w centrum, jak i w dzielnicach. Parking umożliwia likwidacje miejsc postojowych na ulicach, przy czym mieszkańcy mają gdzie zaparkować swoje samochody niedaleko domu.
Drugi warunek to parkingi buforowe przy węzłach przesiadkowych.
Osoby, które dojeżdżają z sąsiednich gmin, tam mogłyby zostawić samochód i przesiąść się do komunikacji miejskiej. Trzeci warunek to konsultacje zarówno z mieszkańcami, jak i instytucjami: szpitalami, przychodniami, szkołami, które mają szczególne i specyficzne potrzeby parkingowe. Te trzy warunki nie zostały spełnione.
- Dobre idee są w Poznaniu psute brakiem inwestycji parkingowych - podsumowuje radny. - Ostatnie inwestycje rodzą duże napięcia społeczne. Nie zgadzam się z tego typu działaniem Macieja Wudarskiego - mówi.
Radna Kretkowska, pracę podlegającego Wudarskiemu ZDM-u, określiła jako działanie „dla frajdy, na złość kierowcom”.
- Skoro już likwidujemy miejsca postojowe, to dajmy mieszkańcom alternatywę - mówi radna. - Pytałam, czy ZDM ma mapę alternatywnych miejsc pod parkingi w dzielnicach. Nie ma. No nie można działać tak na hip, hip, hurra - podsumowuje.
Dodaje, że drogie wielopoziomowe parkingi mogą być z powodzeniem zastąpione przez lekkie konstrukcje naziemne.
Z podobnym pomysłem wyszła Rada Osiedla Stare Miasto, ale miasto nie odpowiedziało na pismo radnych. Chodzi o tzw.
parkingi karuzelowe, które zajmując przestrzeń dwóch miejsc postojowych, zapewniają miejsce nawet dziesięciu samochodom.
To stalowe konstrukcje, budowane na wysokość ok. 4 pięter, które działają na zasadzie karuzeli dla samochodów. Podobne parkingi stoją np. w Rybniku.
- Uważamy, że miasto powinno przyjrzeć się temu rozwiązaniu. Brak odzewu władz w tej sprawie jest rozczarowujący - mówi Andrzej Rataj ze Starego Miasta.
Okiem speca od przestrzeni
Jakub Głaz zwraca uwagę, że samochody przez ostatnie 15 lat stopniowo przejmowały rządy w Poznaniu. Teraz trudno nam zrozumieć, że ich dominacja w mieście wcale nie musi być oczywista.
- W Poznaniu samochodów jest w tej chwili za dużo. Miasto nie pomieści tyle, chyba że chcemy zburzyć kamienice i na ich miejscu postawić parkingi.
Musimy wybrać, czy chcemy się w mieście w końcu udusić, czy wygodnie żyć
- mówi.
Zwraca uwagę, że drzewa i przywracanie zieleni jest konieczne, bo to tworzy lepszy mikroklimat, oczyszcza powietrze, które w Poznaniu jest złe, sprawia, że chętniej po mieście chodzimy.
- Trzeba to jednak robić z głową, logicznie, konsultując projekty z mieszkańcami. Pokazuje to m.in. sprawa przychodni na ul. Kasprzaka - mówi.
Zaznacza, że dla władz priorytetem powinno być polepszenie komunikacji miejskiej, by była pewna, szybka i sprawna.