"Pozostał wielki żal i rozpacz". Wielkopolscy politycy wspominają dzień tragedii smoleńskiej

“Ogromne niedowierzanie i ból” - 10 IV 2010 był dramatem polskiego społeczeństwa i polityków ze wszystkich partii. W katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęła elita polskiego narodu, na czele z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. W rozmowie z nami wielkopolscy politycy dzielą się wspomnieniami tamtego dnia.

- Na myśl o tym dniu mam dreszcze, skóra cierpnie - mówi “Głosowi Wielkopolskiemu” poseł Platformy Obywatelskiej, Waldy Dzikowski. W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło wielu jego kolegów, w tym kilkoro bliższych z partii - Grzegorz Dolniak, Sebastian Karpiniuk i Maciej Płażyński. - Najbardziej związany byłem wtedy z Grzegorzem. Był wspaniałym człowiekiem, bardzo dobrze się rozumieliśmy - wspomina polityk.

10 kwietnia 2010 roku wstrząsnął wszystkimi. O godzinie 8:41 prezydencki samolot Tu-154M rozbił się na lotnisku pod Smoleńskiem. Na pokładzie znajdowali się m. in. prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią Kaczyńską, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści ze wszystkich partii politycznych, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, szefowie instytucji państwowych, duchowni, pracownicy Kancelarii Prezydenta, przedstawiciele ministerstw, organizacji kombatanckich oraz osoby towarzyszące, stanowiący delegację polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także siedmioosobowa załoga samolotu. Wszyscy zginęli.

Tragedia zabrała Polakom elitę polityczną i intelektualną, a wielu politykom przyjaciół i członków najbliższej rodziny. Jak wspomina poseł Dzikowski, w przededniu katastrofy Grzegorz Dolniak proponował mu pogawędkę przy wspólnej kolacji. Ze względu na obowiązki rodzinne, nasz rozmówca musiał wtedy odmówić. - Zrozumiał to, zresztą rano sam miał szykować się na wylot - mówi nasz rozmówca. - Było tam też wiele fantastycznych osób, ważnych dla Polski. Po każdej z nich, bez względu na funkcję, pozostał wielki żal i rozpacz - stwierdza Dzikowski.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Jan Mosiński, tragiczny poranek 10 kwietnia spędzał w ostrowskim szpitalu. - W pierwszej chwili, gdy się dowiedziałem, myślałem, że to tylko jakaś drobna awaria. Nie dopuszczałem myśli, że to mogła być taka katastrofa, że zginął tam nasz prezydent. Później napływały coraz bardziej zatrważające wieści. Jest żal i ból - to byli ludzie, którzy jeszcze wiele mogli dla Polski zrobić - mówi Mosiński.

Swoich polityków i działaczy straciło także Polskie Stronnictwo Ludowe. - Jeszcze rano były spekulacje, niepewność: może ktoś jednak żyje? Być może będzie chociaż jedna, dobra wiadomość? - wspomina poseł ludowców, Andrzej Grzyb. 12 lat temu był deputowanym do Parlamentu Europejskiego. Jak dodaje, największe wrażenie zrobiły na nim ogromne tłumy Polaków, stojących w kolejce, by mimo chłodu, oddać hołd ofiarom tragedii.

Swoją relacją dzieli się także polityk Lewicy, Wiesław Szczepański. Wspomina m. in. Jerzego Szmajdzińskiego, Jolantę Szymanek-Deresz i Izabelę Jarugę-Nowacką. - Jeszcze kilka dni wcześniej wybieraliśmy osoby, które mają polecieć. Wicemarszałek Szmajdziński dzień wcześniej - 9 kwietnia - miał urodziny. I nie chciał lecieć. Ale tak postanowiliśmy - mówi nam poseł Lewicy. - Nie dowierzaliśmy, że coś takiego się stało. Ogromny ból, smutek, że już nigdy ich nie zobaczymy.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.