Praca pójdzie na bok, bo... już się cieszą ze wsparcia „500+” [wideo]
Wypłata 500 zł na dziecko jeszcze na dobre nie ruszyła, a niektórzy rodzice nie ukrywają, że kiedy otrzymają pieniądze, będą rezygnować z pracy.
Dotyczy to głównie osób, choć są to na razie jednostkowe przypadki, które korzystają z innych świadczeń pomocy społecznej.
- I mamy, rzadziej ojcowie, jak do nas przychodzą i składają te wnioski, nie ukrywają, że kiedy dostaną przykładowo dodatkowe 1500 złotych na trójkę dzieci, nie będzie opłacało im się chodzić czy jeździć do pracy - przyznaje Dorota Dokładna, szefowa Miejsko - Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Barcinie.
Są to mieszkańcy gminy, którzy na rękę zarabiają najniższą pensję w wysokości 1300 złotych.
- Nie ujmując nikomu, ale czy dobrym rozwiązaniem jest, że dochody z różnych zasiłków są wyższe niż te uzyskane z pracy? Pomijam w tym miejscu świadczenia wynikające z opieki nad chorym dzieckiem - usłyszeliśmy.
Myślę, że nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ brak powodów do pracy nie jest motywujący do czegokolwiek. Rozpoczyna się proces dezaktywacji. Wypłacanie świadczeń nie może z kolei być rozciągane w nieskończoność.
Zdaniem naszej rozmówczyni państwo jak najbardziej powinno pomagać, ale...
- Szkoda, że przy okazji wypłaty tych świadczeń nie mówi się o syndromie biednych pracujących. No bo co ma zrobić matka, która dojeżdża do pracy, dostaje najniższą krajową i mając jedno dziecko, na rządowy program „Rodzina 500 +” już się nie załapie? Myślę, że właściwsze byłoby tak kierowanie świadczeniami, aby te wpływały na lepszy komfort pracy i aktywność. Powinno robić się wszystko, by chciało się pracować, i by przede wszystkim opłacało się pracować, tak by poziom życia ludzi pracujących był proporcjonalny do ich zaangażowania w życie zawodowe. Niestety, czasami bywa tak, że poziom życia osób pracujących jest gorszy niż tych korzystających ze świadczeń - usłyszeliśmy.
Zdaniem Doroty Dokładnej właściwsze byłoby, gdyby zamiast programu „Rodzina 500+”, wprowadzono wyższe odpisy na dzieci.
- A tak, zamiast państwa wspierającego, wchodzimy coraz bardziej w państwo wyręczające - stwierdziła.
W podobnym tonie wypowiada się Jacek Idzi Kaczmarek, burmistrz Łabiszyna. Nie ukrywa, że nie jest zwolennikiem programu „Rodzina 500 +”.
- W moim osobistym odczuciu to nieporozumienie, zwykłe rozdawanie pieniędzy. Powinno się pójść w zupełnie inną stronę, a mianowicie tworzenia mechanizmów, gdzie ludzie pieniądze mogą zarobić. Ja myślę natomiast, że tym sposobem zaczniemy żyć w państwie socjalistycznym. Faktycznie może dojść do sytuacji, że w rodzinie z trójką, czwórką dzieci zakoduje się, że skoro dostanę pieniądze od państwa, nie będzie opłacało mi się pracować - powiedział.
Zaznaczył przy okazji, że rocznie gmina Łabiszyn na świadczenia w ramach opieki społecznej już wydaje sześć i pół miliona złotych. Jak na tak małą gminę, to dość duża kwota.
- Te pieniądze się nie zmniejszą. Nadal utrzymamy wysoki obszar wspomagania - dodaje.
Beata Januszkiewicz, p.o. szefowej łabiszyńskiego ośrodka pomocy społecznej, nie zetknęła się co prawda z otwartymi deklaracjami rezygnowania z pracy, ale z przechodzeniem na pół etatu już tak. - I tylko po to, by załapać się na to świadczenie. Trzeba pamiętać, że jego nadrzędnym celem nie jest utrzymanie rodziny, a przede wszystkim inwestycja w dziecko - zauważa kolejny problem.
Nie ma wątpliwości, że gros rodzin, które otrzyma wsparcie z pewnością dobrze je wyda. Znajdą się i takie, które nie do końca dobrze odczytają intencje tej formy pomocy.
Maria Zwolenkiewicz, szefowa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Żninie uważa, że pewna pula, która trafi do mieszkańców powiatu w ramach programu „ Rodzina 500 +” będzie marnotrawiona.
- Ale proszę wskazać system, który działa w stu procentach, i z którego wszyscy są zadowoleni? - pyta.
- Decyzje odnośnie rezygnacji z pracy na pewno będą zapadać. Ale co my mamy zrobić? My jesteśmy zobowiązani do przestrzegania prawa, a takie prawo ustawiono. Ja myślę, że w trakcie funkcjonowania tego programu będą wychodziły rzeczy, których ustawodawca do końca nie przewidział. Z czasem, w samym prawie, trzeba będzie po prostu wprowadzić zmiany i ulepszenia - oświadczyła na koniec.