Praca za seks za granicą. To wciąż temat tabu
Kiedy Anna zwróciła uwagę Pedro, aby nie podglądał pań pod prysznicem, usłyszała, że ma się tym nie przejmować. Potem się przekonała, dlaczego jako jedna z nielicznych dostała osobny pokój. Więcej nie chce tam wracać.
40 euro za dniówkę. Ciężka praca w polu, mieszkanie w spartańskich warunkach. Mimo to chętnych z Polski nigdy nie brakowało. Na zbiór truskawek do hiszpańskiej prowincji Huelva Anna Opolanka jeździła kilka lat.
- Słoneczna Hiszpania kusiła szczególnie młode dziewczyny. Dla wielu z nich to lepsze niż siedzenie „na zmywaku” w deszczowej Anglii. No, a dorobić każdy potrzebował. Na czesne, na jakiś samochód - opowiada Anna.
Wyjazdy do Huelvy organizowały prywatne firmy, ochotnicze hufce pracy, a nawet PUP-y. Najlepiej było jednak znaleźć pracę po znajomości. Tak jak Anna, którą po raz pierwszy do Andaluzji zabrała koleżanka.
- Pedro, właściciel plantacji, był zawsze wypłacalny, czego nie można powiedzieć o innych przedsiębiorcach - opowiada kobieta. - Był uprzejmy, przynosił wodę na pole, pozwalał palić przy pracy. Opowiadali o nim, że jest miły dla wybranych dziewczyn. Dla mnie był, więc wydawało mi się, że dobrze trafiłam.
Tak było do momentu, gdy Ania zorientowała się, że przez małe okienko można doskonale obserwować, co się dzieje pod prysznicem. Pedro bardzo często tam przychodził.
Zwróciłam mu uwagę, ale powiedział, że mam się tym nie przejmować. Potem dowiedziałam się, że oni tam wszyscy podglądają kobiety pod prysznicami i że to normalna rzecz. Dowiedziałam się również, że szefowie i zarządcy często przychodzą w nocy do niektórych baraków. Początkowo nie chciało mi się w to wierzyć. Jak to szef może przychodzić w nocy do pokoju swojej pracownicy?
- pyta Anna.
Uwierzyła, gdy pewnego późnego wieczoru do jej jednoosobowego pokoju przyszedł Pedro. Chciał niby tylko porozmawiać. Ania wyprosiła go.
„A ty myślisz, że dlaczego ja ci dałem jednoosobowy pokój, kiedy inne dziewczyny śpią po dwie albo po cztery?” - Pedro nie był już taki miły jak wcześniej.
„Jak nie będziesz dla mnie miła, to więcej do mnie nie przyjedziesz. Wiesz, ile dziewczyn chce pracować akurat u mnie?” - krzyczał i straszył.
Anna wyrzuciła szefa za drzwi. Kolejnego dnia nie mogła już palić w pracy, wodę musiała przynosić ze sobą. Nadzorca wysłany przez Pedra odrzucał część jej zbiorów, mówiąc, że wrzuca do koszyka zgniłe truskawki. Zaczęły się spore potrącenia z dniówki.
- W 2014 roku byłam tam po raz ostatni. Powiedziałam, że nie będę jeździć na plantacje do jakichś zboczeńców, którzy molestują kobiety tylko dlatego, że dają im pracę. To chore, co się tam dzieje. Najgorsze jest to, że wiele kobiet się na to godzi... - stwierdza Anna.
Praca za seks to wciąż temat tabu, ale mur milczenia pęka
W Hiszpanii o nocnych wizytach szefów w barakach pracownic mówi się od wielu lat, ale nikt nie przerwał skandalicznych praktyk. Na zbiory truskawek bardzo chętnie przyjeżdżają tam głównie Polki, Rumunki i Marokanki. To właśnie panie z naszego kraju są szczególnie mile widziane. Głównie ze względu na pracowitość i sumienność. Ale również urodę.
W praktyce w okolicach Huelvy pod koniec zimy i wiosną powstają potężne kołchozy rolnicze. W barakach ustawionych w szczerym polu kwaterowane są tysiące pań. Kontrakty podpisywane są najczęściej na trzy miesiące.
- Każda z nas stara się stworzyć takie warunki, aby te trzy miesiące jakoś przeżyć. Nadzorcy i właściciele plantacji doskonale to rozumieją. Są mili dla pań, ale dają sygnały, że oczekują czegoś w zamian. Najczęściej tym czymś jest seks - opowiada Anna, Opolanka, która kilka lat jeździła do pracy w okolicy Huelvy.
Przecież mówiły mężom, że będą bezpieczne
Ania tłumaczy, że to temat tabu. Nikomu nigdy nie zależało, aby robić wokół niego aferę. Uprawa truskawek to potężny biznes. Plantacje w okolicach Huelvy dają aż 80 procent hiszpańskiego eksportu tych owoców, a produkcja warta jest rocznie ponad 300 milionów euro. Przedsiębiorcy mogli przez lata przebierać pomiędzy kandydatami na pracowników. Same kobiety także bały się gdziekolwiek o tym opowiadać.
Bały się między innymi pogorszenia warunków pracy, jej utraty. Ale chyba najbardziej reakcji ze strony swoich mężów czy chłopaków, bo przecież wiele kobiet zostawiło swoich facetów w Polsce, zapewniając ich, że będą bezpieczne. Nie zawsze były...
- opowiada.
W Hiszpanii afera wybuchła raz, gdy doniesienie na policję złożyło osiem Marokanek w wieku od 18 do 30 lat, pracujących w Palos de la Frontera i Moguer koło Huelvy. „Albo będziesz dla mnie dobra, albo nie przyjedziesz tutaj w przyszłym roku” - miały słyszeć kobiety z ust pracodawców. Jeżeli stawiały opór, podczas pracy nie pozwalano im iść do ubikacji ani napić się wody, pomimo 40-stopniowego upału. „Słuchaj się, bo policzę ci mniej skrzynek zebranych owoców” - słyszały.
W toku śledztwa pojawiły się nawet podejrzenia, że pracodawca brał pieniądze od swoich przyjaciół i znajomych, pozwalając im przychodzić na plantacje, by tam mogli wybrać sobie kobietę.
„To są krętacze i wielcy oszuści. Odradzam z całego serca wyjazdy do pracy do Hiszpanii, bo będziecie żałować, przyjedziecie z niczym albo wcale nie wrócicie”
- napisała na jednym z forów internetowych kobieta, która z pracy przy truskawkach zrezygnowała. Od pań, które szukały na owym forum informacji o możliwości wyjazdu „na truskawki”, usłyszała, że pewnie przesadza.
„Szefy proponują kasę za sex, bo inaczej pracy można się pozbyć. Tak są wykorzystywane Rumunki i Marokanki szczególnie. Polki również się zdarzają, bo wyjścia nie mają. Mario bezczelny wydziera się na Polki, wyzywa używa wulgarnych słów. Szkoda więcej gadać a tyle bym mogła tu napisać”
- pisze inna Polka (pisownia oryginalna - red.).
Nieliczne panie, które decydują się napisać o molestowaniu i pracy za seks, są często wyszydzane w internecie.
„Same dajecie im du..., a potem mówicie, że ktoś was zmuszał. Puszczacie się z ciapatymi i tyle. Szmaty jesteście” - nierzadkie komentarze o takiej treści są wychwalane, głównie przez mężczyzn, zdobywają setki tzw. lajków.
Dostaniesz dużo godzin, jak pójdziesz ze mną do łóżka
Tak jest też w wielu innych krajach, gdzie Polki wyjeżdżają do pracy. Zmowę milczenia postanowiła przełamać holenderska fundacja „Fairwork”, która zajmuje się walką z dyskryminacją pracowników. Zaczęło się od tego, że dostała sygnały o skandalicznych zachowaniach, do jakich dochodziło w jednej z fabryk zajmujących się przetwórstwem mięsa.
Polki były tam zatrudniane na umowach tymczasowych bez gwarancji przepracowania odpowiedniej liczby godzin. Te zależały od ich bezpośrednich przełożonych, którzy postanowili to wykorzystać. Brygadziści dawali kobietom do zrozumienia, że jak będą im świadczyć usługi seksualne, będą mogły pracować przez pięć czy sześć dni w tygodniu. Jeśli nie, to tylko przez dwa dni.
Kiedy fundacja zaczęła drążyć temat, coraz więcej Polek zdecydowało się jej opowiedzieć o kolejnych skandalicznych praktykach w firmie: molestowaniu, wyzwiskach.
Jedna z kobiet, wracając po godzinach z pracy, zastała w swoim łóżku... przełożonego. Wreszcie o sprawie dowiedziała się dyrekcja firmy. Część brygadzistów została zwolniona, innych zawieszono. Ale karnie nikt za to nie odpowiedział. Fundacja Fairwork wciąż bada problem. Okazało się, że do podobnych praktyk coraz częściej dochodzi także w innych firmach.
- Kobiety z małych miast, nie znające języka faktycznie mogą się poczuć zastraszone i zaszczute. Nie chcą powiadamiać organów ścigania czy kogokolwiek, kto mógłby pomóc im w tej trudnej sytuacji - przyznaje Urszula Nowakowska, dyrektorka Centrum Praw Kobiet, które pomaga ofiarom przemocy seksualnej.
To współczesne niewolnictwo
Zdecydowana większość kobiet pracuje w Holandii na umowach tymczasowych, które nie dają żadnych gwarancji pracy. W takich warunkach pieniądze zarabia tam kilka tysięcy Opolanek. Liczba wszystkich Polek zatrudnionych w Holandii na umowach śmieciowych przekracza 80 tysięcy.
Wiele z nas jest pozbawionych jakiejkolwiek pomocy prawnej. Dobrze, że ktoś wreszcie zaczął o tym mówić
- mówi Joanna z Kędzierzyna-Koźla.
Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej (dawniej Europejskie Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii) przeprowadziła badanie dotyczące przemocy seksualnej kobiet we wszystkich krajach Wspólnoty. Okazało się, że Holandia, obok Danii znajduje się na szczycie niechlubnej statystyki. Aż 45 proc. mieszkających w tym kraju kobiet w wieku powyżej 15 lat przyznało, że zetknęło się z przemocą seksualną. Najbardziej zagrożone przemocą seksualną są właśnie imigrantki.
„Polish Observer”, bezpłatny tygodnik polonijny w Anglii, jako jedna z nielicznych gazet, opisał problem molestowania w pracy. Według danych Child and Women Abuse Studies Unit prawie 1,5 miliona kobiet na Wyspach zetknęło się z molestowaniem w pracy. Brytyjki mają coraz lepszą wiedzę o tym, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Ofiarami przemocy seksualnej padają więc imigrantki z Europy Wschodniej.
Powiedział: rozbieraj się i już zaczął rozkładać materac
Gazeta opisuje historię Marzeny, która utraciła legalną pracę pokojówki w jednym z hoteli z powodu cięcia etatów. Nie mogąc znaleźć innej legalnej pracy, zdecydowała się zatrudnić na czarno w jednym z przydrożnych barów, bo tam przyjęcia są praktycznie zawsze. Miała pracować jako pomoc kuchenna. Ustaliła z szefem, że będzie pracować po 10 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu. W zamian miała dostawać 140 funtów, a także darmowe wyżywienie. Już po dwóch dniach właściciel lokalu pochwalił Marzenę za pracę i... zaproponował jej seks na zapleczu.
Gdy ta zszokowana zastanawiała się, co odpowiedzieć, szef już rozkładał materac! Kobieta opowiadała gazecie, że był stuprocentowo pewny, że mu nie odmówi. I że zapewne tak bywało z poprzednimi pracownicami.
Marzena jednak odmówiła i wyszła. Gdy na drugi dzień rano zjawiła się w restauracji, na szybie wisiało już ogłoszenie o poszukiwaniu pracownicy. Chwilę później pojawił się właściciel i powiedział, żeby się wynosiła, skoro „nie umie pracować”. Zażądała pieniędzy, ale ten ją wyśmiał...
Elżbieta Jachlewska, przewodnicząca Inicjatywy Feministycznej (do niedawna zwanej Partią Kobiet) nie przebiera w słowach:
Taka praca, bez gwarancji praw pracowniczych, gdzie dochodzi do molestowania, to współczesne niewolnictwo. Nie można tego inaczej nazwać. Ci pracodawcy, którzy dopuszczają się takich praktyk wykorzystują trudną sytuację Polek, często nieznajomość prawa. Zachęcam Polki do tego, aby unikały takich miejsc pracy, starały się jej szukać możliwie w Polsce, gdzie są dużo większe możliwości udzielania pomocy ofiarom przestępstw na tle seksualnym.
Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet apeluje do kobiet pracujących w Holandii, aby mimo wszystko starały się szukać pomocy w przypadku, gdy mają do czynienia z przemocą seksualną.
- Nie trzeba znać języka holenderskiego, przedstawiciele organów ścigania znają język angielski. Można się także kontaktować z polskimi organizacjami. Miewaliśmy już kilka takich sygnałów, m.in. z Włoch, i staraliśmy się pomóc - podkreśla dyrektorka CPK.
Co ciekawe, problem molestowania dotyczy także pracy wymagającej dużych kwalifikacji, gdzie patologii powinno być mniej. Niedawno media brytyjskie ujawniły przypadek Polki zatrudnionej w jednej z angielskich klinik jako technik dentystyczny. Jej przełożony wielokrotnie zapraszał ją na erotyczne party i głośno fantazjował na temat jej ciała. Uważał, że wyglądałaby świetnie w spódnicy ze skóry. Kobieta przez rok tolerowała takie zachowanie, a następnie zgłosiła sprawę do General Dental Council - organizacji zawodowej stomatologów.
Nie wiedzą, czym dokładnie jest molestowanie
Molestowanie seksualne to wszelkiego rodzaju niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym. Nie dotyczy ono zachowań między przyjaciółmi, ale relacji, w których występuje czynnik władzy.
Problem polega na tym, że kobiety często nie umieją zdefiniować, czym jest molestowanie seksualne
- tłumaczy Elżbieta Jachlewska.
Brytyjczycy nie mają jednej definicji molestowania seksualnego, rozpatrują je w trzech aspektach - słownym, niewerbalnym i psychicznym. Słowne molestowanie seksualne to komentarze na temat ciała lub ubrania, nieprzyzwoite uwagi, komentarze na temat życia seksualnego, domaganie się zachowań seksualnych przez osobę płci przeciwnej lub tej samej, uzależnianie warunków zatrudnienia od przysług seksualnych. Już za takie zachowania można ścigać pracodawcę. Niewerbalne molestowanie seksualne to natarczywe wpatrywanie się w ciało, wystawianie na widok publiczny materiałów o charakterze erotycznym (gadżetów erotycznych, pism lub wyświetlanie filmów). Fizyczne molestowanie seksualne to: dotykanie, podszczypywanie, przytulanie, pieszczoty, całowanie itp., napaść na tle seksualnym, gwałt. Te ostatnie karane są więzieniem.
Rozmawialiśmy z kilkoma fundacjami oraz stowarzyszeniami antydyskryminacyjnymi i równościowymi. Ich przedstawiciele przyznają, że nie spotkali się z naukowymi badaniami, które mogłyby ujawnić, jaka jest prawdziwa skala problemu molestowania Polek pracujących za granicą. Ankiety wśród emigrantek zarobkowych przeprowadzała dr Marta Rostropowicz-Miśko z Uniwersytetu Opolskiego, która zajmuje się problematyką zagranicznych procesów migracyjnych.
Przeprowadziłam ankietę wśród pań i poprosiłam o odpowiedzi na pytania, z jakimi negatywnymi zjawiskami spotykają się za granicą. Zdarzało się, że panie skarżyły się na nieuczciwych pracodawców, ale nie przyznały, że padają ofiarami molestowania seksualnego
- mówi doktor Rostropowicz-Miśko.
- Jeśli holenderska fundacja alarmuje, że problem jest, to trzeba go zbadać. Zachęcam panie, żeby jednak decydowały się rozmawiać o tym z organami ścigania i organizacjami świadczącymi pomoc - mówi Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.