Rozmowa z Dominiką Kunysz z Nowej Soli, która wraz z grupą aktywistów Greenpeace spędziła trzy dni na dachu ministerstwa w obronie Puszczy Białowieskiej.
Jak wrażenia po tych trzech dniach? Bo warunki mieliście nieco spartańskie...
Warunki były trudne, pierwszego dnia mocno zmokliśmy, ale mieliśmy ciepłe śpiwory, namioty, jedzenie. W celu ochrony puszczy jestem w stanie zrobić wiele.
Ponoć pracownicy ministerstwa przynosili wam herbatę?
Tak, pracownik ministerstwa przyniósł nam ciepłą herbatę i obiecał też pączki, które jednak do nas nie dotarły.
A czy oprócz herbaty było też wsparcie dla waszej sprawy?
Wsparcia ze strony władz nie było. Było za to wielkie wsparcie od ludzi, którzy przychodzili pod ministerstwo, machali nam, auta trąbiły dla puszczy. Jednego wieczora odbył się też koncert bębniarzy pod budynkiem ministerstwa. To i tańce na dachu dodały nam masę siły i energii!
Wielu ludzi, którzy nie mogli przyjść pod ministerstwo, słało też do nas mejle i tweety
Widownia pod ministerstwem była non stop?
Prawie cały czas. Z dachu widziałam wielu moich znajomych, ale niesamowite było też wsparcie i uśmiechy od zupełnie przypadkowych osób. Wielu ludzi, którzy nie mogli przyjść pod ministerstwo, słało też do nas mejle i tweety. To pokazuje, że puszcza jest ważna dla wielu i cała powinna zostać parkiem narodowym.
A Twoja decyzja o wejściu na dach była spontaniczna?
Szczerze mówiąc, od lat chciałam zrobić coś takiego w słusznej sprawie. Moje wielkie zainteresowanie działalnością Greenpeace zrodziło się od czasu obrony Doliny Rospudy. Dziś, gdy inne próby dotarcia do ministra Szyszko zawiodły, musieliśmy zrobić coś więcej, żeby pokazać, że będziemy bronić Puszczy Białowieskiej.
A to ekolodzy juz nie przykuwają się do drzew?
Myślenie, że ekolodzy wciąż przykuwają się do drzew jest bardzo stereotypowe. Robimy wiele innych rzeczy, na różnych płaszczyznach.
Na przykład?
W sprawie puszczy zbieramy cały czas podpisy pod apelem do pani premier (już około 140 tysięcy osób złożyło swój popis), pisaliśmy listy i próbowaliśmy rozmawiać z ministrem środowiska.
Pan minister tworzy jakąś farsę
Z tego co słyszałem, pan minister nawet nie przypomina sobie prób kontaktu...
Pan minister tworzy jakąś farsę. We wtorek zaprosił Greenpeace do Białowieży, bo, jak powiedział, „o puszczy rozmawia się w puszczy”. My byliśmy kilka pięter nad jego gabinetem i nie chciał z nami rozmawiać.
W tej sytuacji nie dziwi próba wejścia mu na głowę (dosłownie i w przenośni). Na jakim etapie jest dziś bój o puszczę?
Teraz kontynuujemy kampanię o ochronę całej puszczy. Greenpeace dotarł do informacji potwierdzających dotarcie naszego apelu do pani premier i Jarosława Kaczyńskiego, jednak nie było z ich strony reakcji, co pozwala sądzić, że los puszczy pozostał w rękach ministra. To jednoznaczne odrzucenie projektu zespołu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który postulowal o objęcie całej puszczy ochroną pod postacią parku narodowego.
Z Rospudą się udało. Uda się z puszczą?
Jestem pewna, że tak! Cała puszcza parkiem narodowym!