Prawdziwej lewicy już nie ma, a miałaby co robić [rozmowa]
Rozmowa z prof. KAZIMIERZEM KIKIEM, politologiem z UJK w Kielcach, o braku lewicy na scenie politycznej.
Czy lewica jest jeszcze komuś w Polsce potrzebna?
Oczywiście, tylko: jaka? Sama dla siebie, czy też odzwierciedlająca interesy grup społecznych zajmujących się sprzedażą własnej siły roboczej? W Polsce mamy do czynienia z lewicą światopoglądową - koncentrującą się na wolnościach, to głównie feministki, np. Barbara Nowacka. Ponieważ lewica w Polsce nie była w stanie wyartykułować programu społecznego, koncentrowała się na sprawach światopoglądowych i wolnościowych. Mamy też lewicę socjalną - skoncentrowaną na interesach grup społecznych zmarginalizowanych przez neoliberalną gospodarkę. Jeśli popatrzymy na SLD, to niezależnie od programu, każdy fakt rządzenia wskazywał na to, że są lewicą światopoglądową i socjalliberalną.
W Polsce nie ma lewicy na miarę potrzeb Polaków.
Dlatego sympatycy SLD głosowali na PiS?
Elektorat socjalny dał w 2001 roku ogromny sukces wyborczy SLD. W wyniku liberalnej polityki rządów Leszka Millera i Marka Belki odpłynął w stronę PiS, które - w sprytny sposób - zagospodarowało go. Teraz mamy ewenement na skalę europejską - najbardziej lewicującymi, w duchu robotniczymi partiami jest skrajnie prawicowy PiS i Front Narodowy we Francji. Skrajna prawica stała się głównym instrumentem politycznym realizowania interesów ludzi pracy fizycznej i umysłowej.
Partia Razem nie może się przebić w sondażach.
To rodząca się w bólach lewica socjalna, ale to jest ugrupowanie inteligenckie, zewnętrzne w stosunku do ludzi pracy. To bardzo uczciwa i inteligentna młodzież, ale bez lewicowego ducha. Potrafią przemawiać, ale wynika to bardziej z analizy sytuacji niż z lewicowego ducha. Dobrze czują, ale nie potrafią przekształcić tego w program, którym przekonaliby innych. Są kwiatkiem do kożucha lewicy socjalnej, która dziś jest zupełnie gdzie indziej. Ona jest obecna wokół Kościoła. Lewica musi być dostosowana do gruntu społecznego. Polacy są na ogół konserwatywnymi tradycjonalistami. Katolikami nastawionymi patriotycznie, nieufającymi obcym. Dlatego lewica w Polsce musi mieć charakter dostosowany do podłoża społecznego. Tylko taki elektorat stanowią dziś ludzie zmarginalizowani, których nie ma w życiu politycznym, mieszkańcy małych miasteczek. A lewica organizuje się w miastach, wokół uniwersytetów i środowisk inteligenckich. Nie tam, gdzie jest jej grunt. Przez to wyrasta na pięknoduchów opowiadających słuszne rzeczy, ale bez możliwości przekształcenia ich w słuszne czyny.
Naiwnością jest oczekiwanie jednoczenia się rozproszonej lewicy?
Ruchy związane z lewicą światopoglądową są bezradne wobec konieczności sformowania założeń programu ekonomicznego w warunkach globalizacji. Nie ma możliwości, by lewica, mówiąca słuszne rzeczy, dochodząc do władzy byłaby w stanie je zrealizować w neoliberalnym otoczeniu. Tak kompromitują się wszystkie partie lewicowe, które chcą dobrze, ale nie zaczynają z dobrej strony. Lewica nie może dojść do władzy i działać, kiedy wszystko, co ją otacza - zdusi ją agencjami ratingowymi, kapitałem, Komisją Europejską, Międzynarodowym Funduszem Walutowym, Bankiem Światowym. Świat finansów dysponuje instrumentami, które nie dają pola dla działania dla lewicy socjalnej. Dlatego ona musi najpierw opracować program organizowania się w skali Europy przeciwko międzynarodowemu kapitałowi i filozofii neoliberalnej. Obrona dwóch lokatorów, którzy nie mają na czynsz i grozi im eksmisja, jak robi to Piotr Ikonowicz jest słuszna, ale nieskuteczna. To leczenie objawów bez leczenia przyczyn. A przyczyny narastają.
Młodzi, którzy chcą się bawić w lewicę, mają dobre intencje, są inteligentni, ale bezradni.