Prawie półtora miliona złotych musiał zapłacić Toruń współwłaścicielowi gruntów na Rudelce
Jak się dowiedzieliśmy, z wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Toruń musiał zapłacić prawie półtora miliona złotych jednemu ze współwłaścicieli działki na Rudelce. Postępowanie w sprawie roszczeń drugiego współwłaściciela, nadal się toczy.
Wygląda na to, że trwający od kilku lat spór o Rudelkę, a konkretnie grunty znajdujące się na szczycie piaszczystego wzniesienia, dobiega końca. Gminę sporo jednak ta batalia kosztowała. Jak się dowiedzieliśmy, w ubiegłym roku miasto musiało zapłacić jednemu ze współwłaścicieli odszkodowanie. Jego wspólnik również się o takowe ubiega.
- W dniu 23 stycznia 2019 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku wydał wyrok zasądzający od Gminy Miasta Toruń na rzecz współużytkownika wieczystego w jednej drugiej części - kwoty 1.495.200 zł, odszkodowanie zostało wypłacone - potwierdza Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Michała Zaleskiego. - Sprawa odszkodowania dla drugiego współużytkownika jest w toku. Jaką sumę miasto wypłaci i czy w ogóle, poczekajmy na wyrok sądu.
Przypomnijmy, spór dotyczy działki na szczycie Rudelki, która należała do Telekomunikacji Polskiej. Znajdują się na niej budynki, gdzie w czasach PRL podobno były ulokowane urządzenia do zagłuszania Radia Wolna Europa i innych zachodnich stacji radiowych. Kilkanaście lat temu Telekomunikacja grunt razem z nieruchomościami wystawiła na sprzedaż. Przetarg wygrał deweloper ze Szczecina i postanowił w tym miejscu postawić apartamentowiec. Decyzje w tej sprawie zaczęły zapadać w momencie, gdy nie było jeszcze nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Rudelki, a stary już nie obowiązywał. Plany inwestora mógłby zatrzymać obejmujący również pasm wydm w okolicy ul. Bema wpis obszaru Bydgoskiego Przedmieścia do rejestru zabytków. Jednak przygotowaną przez wojewódzkiego konserwatora zabytków pierwszą wersję tego dokumentu oprotestował prezydent miasta, odwołując się do ministra kultury. W efekcie Rudelka została pozbawiona wszelkiej ochrony. Inwestor dostał pozwolenie na budowę, urzędnicy miejscy nie złożyli jednak broni.
- Magistrat od samego początku był przeciwny naszej inwestycji - mówił "Nowościom" w 2011 roku Tadeusz Staciwa, prezes Rady Nadzorczej szczecińskiej firmy Masta. - Od samego początku jednak odpowiadaliśmy: proszę bardzo, kupcie więc od nas ten grunt. Urzędnicy stwierdzili jednak wtedy, że nie jest to działka budowlana, nie ma zatem żadnej wartości. My możemy ten teren sprzedać, możemy się zamienić, nie możemy jednak z tego powodu ponieść strat. Jeśli więc miasto zrekompensuje nam to, czego nie budując domu na Rudelce nie zarobimy, pójdziemy inwestować gdzie indziej. Szczerze mówiąc, borykamy się z tym problemem już od kilku lat i mamy tego serdecznie dosyć.
W gruncie rzeczy batalia o Rudelkę wtedy dopiero zaczynała nabierać rozpędu. W 2012 roku wszedł w życie nowy plan miejscowy, przewidujący w tym miejscu zieleń leśną o funkcji publicznego parku miejskiego, na którym obowiązuje zakaz grodzenia i zabudowy kubaturowej. Inwestor zabiegał m.in. o wydzielenie pasa ziemi, aby poprowadzić tamtędy rury wodociągowe oraz kanalizację. Na mocy wyroku sądu została ustanowiona służebność tego pasa, jednak aby zacząć tam coś budować, trzeba było jeszcze wyłączyć ten grunt z produkcji leśnej. Decyzje takie podejmuje marszałek województwa na wniosek prezydenta miasta. Inwestorzy zielonego światła na to nie dostali, a bez dostępu do mediów bloku budować się nie da.
Kilka lat temu właściciele pozwali miasto o odszkodowanie za utratę wartości gruntu. Jeden z nich już rekompensatę dostał i, jak się dowiedzieliśmy, działkę na Rudelce sprzedał. Co z pozwoleniem na budowę apartamentowca?
- Decyzją Wydziału Architektury i Budownictwa UMT z 1 lutego 2019 roku stwierdzone zostało wygaśnięcie decyzji Wojewody uchylającej odmowę wydania pozwolenia na budowę i udzielającej pozwolenia na budowę - wyjaśnia Anna Kulbicka-Tondel. - Wcześniej WAiB wystąpił do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z prośbą o sprawdzenie, czy były prowadzone prace budowlane. Odpowiedź PINB potwierdziła brak prac, dlatego możliwa była decyzja o wygaśnięciu decyzji o pozwoleniu na budowę w tym miejscu wydaną przez Wojewodę w dniu 10 stycznia 2011 roku.
Nowych wniosków o pozwolenie na budowę nikt jak dotąd nie złożył. Swoje ewentualne plany obecny właściciel będzie musiał dostosować do wymogów miejscowego planu zagospodarowania, dostosowując się przy tym do wytycznych konserwatora zabytków. W praktyce oznacza to, że będzie mógł korzystać jedynie z budynków już istniejących.