Największe szanse na wygranie kluczowych prawyborów w stanie Nowy Jork od początku dawano Hillary Clinton i Donaldowi Trumpowi.
Niekwestionowanymi faworytami prawyborów w stanie Nowy Jork byli republikanin Donald Trump i kandydatka Demokratów Hillary Clinton. Nie było tajemnicą, że głosowanie będzie kluczowe w kwestii wyboru kandydatów w listopadowych wyborach prezydenckich. Co więcej, dla przeciwnika byłej sekretarz stanu, demokraty Berniego Sandersa, była to ostatnia szansa na zwycięstwo.
68-letnia Clinton liczyła na sukces, choć jej rywal, 74-letni socjalista Bernie Sanders, coraz mocniej deptał polityk po piętach. Była sekretarz stanu miała nadzieję na powtórkę z 2008 r., kiedy to podczas prawyborów w Nowym Jorku w wielkim stylu pokonała Baracka Obamę.
Sanders dwoił się i troił, żeby zwiększyć swoją szansę na sukces. Tuż przed kolejnymi prawyborami podkreślał, że jego kampania jest finansowana z prywatnych darowizn. Jednocześnie skrytykował Clinton za przyjmowanie środków od korporacji. Jego zdaniem Clinton potępia bankierów i jednocześnie bierze od nich dotacje.
Bernie Sanders wykorzystuje każdą okazję, by zaatakować swoją rywalkę. Ostatnio wypomniał jej np., że w 2013 r. zagłosowała za interwencją Stanów Zjednoczonych w wojnie w Iraku. Według tego polityka był to największy błąd polityki zagranicznej w historii współczesnej Ameryki.
Gorąco było też podczas ostatniej, „najbardziej dramatycznej z dziewięciu dotychczasowych debat” demokratycznych kandydatów. Jak relacjonowała stacja CNN, na terenie stoczni w Brooklynie Hillary Clinton i Bernie Sanders na zmianę obrzucali się oskarżeniami.
Sondaże nie pozostawiały jednak żadnych wątpliwości – to właśnie Clinton miała wygrać wtorkowe prawybory w Nowym Jorku. Portal RealClearPolitics przewidywał, że uzyska ona 53,5 proc. poparcia wyborców Partii Demokratycznej, Sanders – 41 proc.
Przypominano, że przegrana Sandersa w Nowym Jorku będzie oznaczała kres jego walki w tych prawyborach. Pewny zwycięstwa był za to kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump.