Precz biedo z Barszczańskiej
Osiedle nazywane jest gettem czy 13. dzielnicą. Jest jednak pomysł na wyrwanie go z marazmu. Około 70 rodzin otrzyma pomoc - m.in. kursy zawodowe, staże i warsztaty edukacyjne.
Rejestrowałam się do lekarza. Kiedy powiedziałam, przy jakiej ulicy mieszkam, usłyszałam od pani z okienka: To w tych slamsach? Ręce mi wtedy opadły - mówi mieszkająca przy ul. Klepackiej matka dwójki dzieci.
Spotkaliśmy ją w klubie „Szansuś” przy ul. Barszczańskiej 6, czyli ośrodku wsparcia dziennego prowadzonym przez Stowarzyszenie Szansa. Będzie tam realizowany projekt „Model lokalnego przeciwdziałania dziedziczenia biedy”. Oprócz Szansy uczestniczy w nim miasto, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, Towarzystwo Psychoprofilaktyczne z Warszawy i jako lider - Stowarzyszenia Europartner.
- Pozyskaliśmy prawie 3 mln zł z ministerstwa rozwoju. Przez 3 lata pomożemy około 70 rodzinom z bloków socjalnych przy ul. Klepackiej i Barszczańskiej - mówi Paweł Backiel z Europartnera.
Dzieciom będą miały zapewnioną większą liczbę miejsc w świetlicach. Natomiast dorośli skorzystają z darmowych kursów zawodowych oraz płatnych staży w przedsiębiorstwach. Rodziny będą miały asystentów, którzy pomogą im wyjść z ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazły. Projekt zakłada również organizowanie biwaków, warsztatów edukacyjnych, kursów językowych i korepetycji.
- Bardzo się z tego cieszę. Jestem jedynie po gimnazjum. Chętnie nauczyłabym się jakiegoś zawodu, zdobyła pracę. Mieszkam sama z dzieckiem. Wiadomo, że nie jest łatwo - mówi Justyna Amonowicz.
Dzięki projektowi młodzież z osiedla będzie mogła wychodzić do kina, teatru czy na koncerty. Z kolei na miejscu mają się odbywać różne wydarzenia artystyczne, pikniki, obchody świąt itd. - Ludzie tu dzielą się na dwie kategorie: ci, którzy są inteligentni, ale po prostu wpadli w długi lub mało zarabiają oraz ci, którzy się w życiu pogubili - piją, awanturują się itd. Z jakiej racji ktoś nazywa mnie patologią? Kończę właśnie szkołę średnią. Mój mąż ma pracę. Dzieci są zadbane. Obie wspomniane kategorię wrzucono do jednego worka. I tu jest problem - mówi mieszkanka ul. Klepackiej.
Chętni do uzyskania pomocy mogą się zgłaszać do Szansy. Po Nowym Roku.
Osiedle socjalne na Starosielcach powstało w latach 90. ubiegłego wieku. - Władzy najłatwiej jest wybudować osiedle socjalne i eksmitować tam tych, co nie płacili czynszu. Nie tędy droga. Takie osoby powinny być lokowane w różnych punktach miasta. Jeśli będą miały za sąsiadów ludzi lepiej radzących sobie w życiu, spróbują im dorównać - mówi dr Katarzyna Sztop-Rutkowska z Fundacji Badań i Działań Społecznych „SocLab”.
Dyrektor departamentu spraw społecznych w magistracie Adam Kurluta twierdzi, że nie ma złotej recepty. - Patologie występują nie tylko na osiedlach socjalnych. Na przykład z przemocą psychiczną można się spotkać także w „dobrych” domach - mówi.
A bloki, które miasto buduje przy ul. Bema? Niektórzy boją się, że powstanie tam kolejna enklawa. - To bloki komunalne, czyli czynszówki. Nie można ich mylić z osiedlem socjalnym - przekonuje Kurluta.
Co jednak z mieszkańcami Barszczańskiej? - Czujemy się jakbyśmy żyli za jakąś barykadą. Dlatego tak ważne są takie projekty jak ten - mówi jeden z mieszkańców, Albert Górko.
A pani z Klepackiej kończy swą opowieść o rejestracji u lekarza. - Kiedy usłyszałam to, co usłyszałam, jakiś pan wstał i powiedział: Czy jest pani od rozdzielania ulic czy zapisywania do lekarza? Właśnie takich postaw nam potrzeba. Nie jesteśmy żadnym gettem czy 13. dzielnicą, jak o nas mówią - tłumaczy kobieta.
Dajmy im wędkę!
Pomoc oferowana w projekcie polega m.in. na zapewnieniu bezpłatnych kursów zawodowych. Czy nie lepiej żeby ubodzy dostali dary, jak np. w przypadku Szlachetnej Paczki?
Michał Gaweł, zastępca dyrektora Caritas Archidiecezji Białostockiej i prezes Fundacji Dialog: - Sensowniej dawać wędkę niż rybę, bo motywujemy wtedy ludzi do działania. Pójście na kurs zawodowy może w przyszłości zaowocować tym, że ktoś znajdzie pracę. W wielu przypadkach bezradność jest wyuczona poprzez obserwowanie rodziców czy dziadków.
No właśnie, może w takich przypadkach warto jednak przynajmniej na początku dać rybę?
Powinno to być rozpatrywane do każdego człowieka indywidualnie. Najważniejsze, by pomoc była bodźcem do tego, by później ktoś sam sobie pomógł.
Czy to dobry pomysł, by osoby mające problem z opłacaniem czynszów skupiać w jednym miejscu?
Jestem za rozlokowywaniem takich osób w różnych częściach miasta. W ramach działalności Fundacji Dialog oferujemy tzw. mieszkania wspierane rozproszone. Bezdomny jest kierowany do mieszkania, w którym nie może spożywać alkoholu. Jest też często odwiedzany przez naszych przedstawicieli, którzy pomagają mu wyjść z bezdomności.