Premier, prezydent? Nie, rządzi lider partii
Od wielu lat niechlubną, polską tradycją jest partyjniactwo. Mojzesowicz: - Władzę sprawują partyjne mafie, sam w nich byłem.
Huragan śmiechu w sali sejmowej wywołała na początku grudnia posłanka Urszula Pasławska z PSL, rozpoczynając swoje wystąpienie tak: „Szanowny panie prezesie, panie marszałku, pani premier”...
Jednocześnie dodała, że ten zwrot powinien obowiązywać wszystkich mówców w Sejmie. Do tej pory obowiązywała tradycja, że wystąpienia rozpoczyna się od powitania i ukłonu w stronę najważniejszej osoby w sali - marszałka Sejmu. Ale od czasu zaprzysiężenia parlamentu i rządu wielu nie ma wątpliwości, że najważniejszą osobą jest prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Może dlatego warto zadać pytanie, jaki właściwie mamy system władzy i kto naprawdę rządzi 38-milionowym państwem? Kto podejmuje kluczowe decyzje i z kim je konsultuje? Teoretycznie sprawa jest prosta - od czasu uchwalenia konstytucji w 1997 roku w Polsce mamy system gabinetowo-parlamentarny, czyli władzę sprawuje Rada Ministrów i dwuizbowy parlament. Ale to tylko teoria. Więc kto naprawdę rządzi?
Zapytaliśmy o to byłych polityków, nieskrępowanych lojalnością wobec swego ugrupowania. - Dobre pytanie - odpowiada Wojciech Mojzesowicz, od lat 80. członek kilku partii, parlamentarzysta pięciu kadencji, były minister rolnictwa, obecnie na politycznej emeryturze: - Władzę w kraju sprawują partyjne mafie, choć przyznaję, że i ja byłem w tych mafiach. Prawdziwa demokracja to była w pierwszej kadencji Sejmu w latach 1991-1993. A później się skończyła.
Wtedy to do parlamentu wchodzili niezależni kandydaci - dziś, przy 5-procentowym progu wyborczym, jak się nie jest członkiem partii, to nie ma żadnych szans na mandat. - Teraz nasza pozorna demokracja idzie w coraz gorszym kierunku - tłumaczy rolnik spod Bydgoszczy. - Ogromna większość naszych polityków nie ma szans na wybicie się na niezależność w partii. Po pierwsze dlatego, że ta większość nie ma gdzie wrócić po przegranych wyborach. Więc musi przyklęknąć, podjąć pod nogi i pocałować w rękę pana, czyli szefa partii. Po prostu dlatego, żeby mieli z czego żyć.
I trzeci problem - zdaniem Mojzesowicza - to adiutanci partyjnych liderów:
- Potakiwacze i ludzie bojący się otworzyć usta przed szefem, by mieć miejsce na liście wyborczej.
Zbigniew Girzyński, były poseł PiS, gdzie indziej upatruje źródeł władzy: - Nasze czasy mają charakter celebrycki - przekonuje. - Ten rządzi, kto jest najbardziej widoczny czy eksponowany w mediach. Sam doświadczałem tego. W odczuciu ludzi wpływowy polityk to ten, który jest widoczny.
Ocenie Zbigniewa Girzyńskiego przeczą jednak niektóre fakty z wyżyn obecnej władzy. Najbardziej wpływowym politykiem jest dziś Jarosław Kaczyński, a najczęściej obecnymi w mediach są premier Beata Szydło, prezydent Andrzej Duda i Antoni Macierewicz. - To, że prezes jest rzadziej w telewizji, nie ma większego znaczenia. W każdej dyskusji politologów i publicystów mówi się o Kaczyńskim właśnie.
Przypadek prezesa PiS nasuwa skojarzenia z rządami akcji Wyborczej Solidarność (1997-2001), której założycielem był lider NSZZ Solidarność Marian Krzaklewski. Premierem koalicji był Jerzy Buzek, natomiast Krzaklewski szarą eminencją, która kierowała rządem z tylnego siedzenia. Doskonale pamięta to Anna Bańkowska (7 kadencji w Sejmie!), była posłanka SLD: - Jest w zwyczaju, że partia rządząca ma swego lidera, który zostaje premierem. A dziś przypominają mi się czasy AWS, kiedy w Sejmie Krzaklewski instruował premiera Buzka. Wtedy też nie wiedzieliśmy, kto właściwie rządzi.
- Oczywiście, dziś rządzi prezes Kaczyński - nie ma wątpliwości były poseł Palikota Łukasz Krupa. - Stworzył partię całkowicie wodzowską, w której wszystkie najważniejsze decyzje podejmuje sam. Także Platforma była partią wodzowską, ale nie tak wiernopoddańczo podległą szefowi.
Żaden z naszych rozmówców nie sugerował nawet, że duży wpływ na rządy państwem mają prezydenci. - Jarosław Kaczyński powiedział niedawno, że nie jest reżyserem w teatrze kukiełek - mówi proszący o anonimowość działacz PiS z Torunia. - To musiałby zaprosić dziennikarzy na posiedzenie komitetu politycznego. Mielibyście prawdziwy obraz.
Siedem lat rządów Donalda Tuska, lidera PO, to także ręczne sterowanie, choć - jak mówi Janusz Dzięcioł, były poseł i działacz tej partii - był premierem i nie ośmieszał się jak Beata Szydło: - A tak naprawdę uważam, że polskie partie rządzące tylko administrują państwem, a nie rządzą.
Cztery lata rządów SLD to jednak pełnia władzy „kanclerza” Leszka Millera. Premier miał do dyspozycji duże, lojalne zaplecze i prezydenta. Zdaniem Anny Bańkowskiej, w latach 2001-2004 rządził Miller, mimo że wielkie ambicje miał prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Dr Patryk Tomaszewski, politolog toruńskiego UMK, mówi trochę z przymrużeniem oka: - Cóż, rządzą nami politycy wybierani przez nas. Tak naprawdę mamy system partyjny i rządzą nami ich liderzy. Wiele zależy od osobowości. Dziś rządzi Polską prezes Kaczyński, choć chciałbym wierzyć, że tak nie jest. W tej sytuacji co możemy powiedzieć o premierze i prezydencie? Że są bezwolnymi marionetkami? Wolę wierzyć, że tak nie jest.