Prezes PiS nie rozumie biznesmenów [rozmowa]
Z prof. Piotrem Dominiakiem, ekonomistą, prorektorem Politechniki Gdańskiej, rozmawia Tomasz Rozwadowski.
- Co Pan Profesor myśli o niedawnych słowach Jarosława Kaczyńskiego, jakoby polscy biznesmeni wstrzymywali się z inwestowaniem, ponieważ są zwolennikami poprzedniego rządu i pragną zaszkodzić rządowi PiS?
- Panu prezesowi znów wypsnęło się coś niefortunnego na temat gospodarki w ogólności, a w szczególe na temat polskich biznesmenów. On sam prawdopodobnie myśli w taki sposób i nie przywiązuje specjalnej wagi do negatywnego wpływu takich wypowiedzi na polską gospodarkę. W rzeczywistości biznes uważnie słucha słów prezesa i wyciąga własne wnioski. Prawda jest taka, że mamy do czynienia z kolejnym sygnałem ze strony Jarosława Kaczyńskiego pogarszającym klimat gospodarczy w kraju. Ale to nie wszystko, ta wypowiedź jest nie tylko błędna, ale także jest kolejnym dowodem na to, że Kaczyński biznesu nie rozumie.
- Z czego Pan to wnioskuje?
- Prezes Kaczyński nie rozumie, że biznes nie kieruje się sympatiami politycznymi, jak on sądzi, tylko własnym interesem. Jeśli czołowy polityk w państwie mówi, że biznes jest przeciwko niemu, oznacza to, że on sam nie potrafi się dogadać z biznesem.
- Co biznesowi przeszkadza w inwestowaniu we własnym kraju?
- Niepewność. Niestabilność środowiska politycznego. Rząd PiS nie jest konsekwentny i przewidywalny w sferze gospodarki. Jeżeli przyszłość, sama w sobie niepewna, jest obciążona dodatkową niepewnością, biznes nie inwestuje lub inwestuje minimalnie. Tę prostą zasadę powinni znać i rozumieć wszyscy politycy mający do czynienia z gospodarką.
- Ale przecież z tego rządu wypływają także sygnały pozytywne, na przykład deklaruje się poparcie dla rodzimego kapitału.
- I tu mamy kolejną sprzeczność. Z jednej strony polityka rządu jest deklaratywnie przyjazna dla polskiego biznesu, z drugiej strony wszyscy mający cokolwiek do czynienia z gospodarką widzą gorączkowe poszukiwanie dodatkowych pieniędzy do budżetu. Biznes obawia się nowych obciążeń podatkowych, nowych kontroli, atmosfery jeszcze większej podejrzliwości.
- W jednym punkcie się zgadzamy z prezesem. Prawdą jest, że polski biznes od roku prawie nie inwestuje w kraju. Co w takim razie robi?
- Biznes czeka i jest to zrozumiałe z podanych wyżej powodów. W ten sposób pozbawia się potencjalnych zysków. Żaden prawdziwy biznesmen nie pozbawiałby się zysków bez racjonalnego uzasadnienia. Teraz, po sygnale ze strony Kaczyńskiego, biznes wie, że nie należy się wychylać. To, co powiedział prezes, jest więc nie tylko niezbyt mądre, ale można to określić jako strzał we własną stopę.
- A może Kaczyński chciał postraszyć prywatny kapitał?
- Nie wykluczam, że może być to przygrywka do działań przeciwko biznesowi. Sytuacja gospodarcza Polski pogarsza się w szybkim tempie, więc trzeba będzie znaleźć winnych. Robienie błędów i poszukiwanie później winnych na zewnątrz jest powszednią praktyką obecnego rządu.
- Rząd mówi też o repolonizacji kilku sektorów gospodarki. Jak to zrobić bez rodzimego biznesu?
- Właśnie, to się kupy nie trzyma. Z jednej strony mówienie o polonizacji sektorów i budowaniu polskiego kapitału, z drugiej strony polskiemu kapitałowi daje się po tyłku.
- Może „Konstytucja dla biznesu” zmieni coś na lepsze?
- Mam obawy, że może się stać sympatyczną przykrywką do dalszego przykręcania śruby. Może być z nią tak jak z całym programem Morawieckiego: fajna diagnoza, ambitne cele i pozytywny przekaz, ale brak realnej, dającej się zastosować w praktyce treści.
- Kaczyński swoje, a Morawiecki swoje. Na różną nutę.
- Są to kolejne sprzeczne sygnały, nie wiadomo, kto w polskiej polityce gospodarczej rządzi. Z jednej strony deklaruje się dobre intencje, z drugiej widoczna jest proza życia. A biznes jest rozsądny, więc czeka.