Prezes Przyłębska nadal będzie kierowała Trybunałem Konstytucyjnym
Część prawników - konstytucjonalistów ciągle nie może się nadziwić sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny orzekał we własnej sprawie. I uznał, że prezes Trybunału Julia Przyłębska została wybrana legalnie.
Powiedzenie, że dużo musi się zmienić, by nie zmieniło się nic znalazło potwierdzenie we wczorajszym orzeczeniu Sądu Najwyższego. Od grudnia 2015 roku trwa zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, a od ubiegłego roku - wokół powołanej przez prezydenta prezes Julii Przyłębskiej.
Opozycja zarzuca rządzącej partii, że nowy skład Trybunału oraz powołanie sędzi Przyłębskiej było złamaniem prawa. Większość zasiadających w nim sędziów wybranych zostało przez Sejm głosami PiS. Kto zatem może prawomocnie ocenić, czy prezes Przyłębska i wiceprezes Mariusz Muszyński mają prawo do kierowania Trybunałem? Tu tkwi źródło konfliktu między PiS a opozycją.
W lutym Sąd Apelacyjny w Warszawie - na wniosek b. prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego - zadał Sądowi Najwyższemu pytanie prawne czy sądy powszechne są władne do orzekania sprawie „umocowania prawnego” prezesów TK. Innymi słowy - czy Julia Przyłębska i Mariusz Muszyński są legalnie wybranymi sędziami.
W poniedziałek tą sprawa zajął się... Trybunał Konstytucyjny, który orzekł we własnej sprawie , że sądy nie mogą badać prawidłowości powołania prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego. Orzeczenie zapadło w gronie pięciu sędziów TK, z których czterech zostało wybranych z rekomendacji PiS.
Dopiero wczoraj tą sprawą zajął się Sąd Najwyższy. Opozycja spodziewała się, że zapadnie wyrok uznający wybór prezesów TK za niekonstytucyjny. Tymczasem trzyosobowy skład sędziowski odmówił odpowiedzi na pytania prawne dotyczące sprawy. Na nic zdały się argumenty mecenasa Romana Nowosielskiego reprezentującego Andrzeja Rzeplińskiego: - Warunki formalne dotyczące powołania nowej prezes TK nie zostały spełnione, a sądy muszą tolerować sytuację, że funkcje prezesa TK pełni osoba nieuprawniona. To rak, który będzie toczył system polskiego prawa i sądownictwa.
Sytuacja w sensie praktycznym jest zatem jasna: zarówno Julia Przyłębska, jak i Mariusz Muszyński sa prezesami Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast w perspektywie politycznej wczorajsze orzeczenie SN nie kończy konfliktu i nie rokuje nadziei na zakończenie. - Sąd Najwyższy orzekł tylko, że nie czuje się kompetentny do orzekania legalności wyboru prezesów Trybunału - wyjaśnia dr Sławomir Sadowski, politolog bydgoskiego UKW. - Dla tych, którzy kwestionują kierownictwo sędzi Przyłębskiej, nic się nie zmienia. Konflikt polityczny wokół TK będzie trwał nadal, ponieważ obu stronom zależy na tym sporze. To paliwo zarówno dla PiS, jak i Platformy.
Wobec tego może ten konflikt uda się rozwiązać prezydentowi Andrzejowi Dudzie? Za dwa tygodnie mamy poznać prezydenckie projekty ustaw dotyczących sądownictwa. - Te propozycje mogłyby coś zmienić, gdyby były efektem szerokiego konsensusu - ocenia dr Sadowski. - Gdyby udział w pracach brali przedstawiciele wszystkich ugrupowań i środowiska prawnicze. Zatem cokolwiek zaproponują prezydenccy prawnicy, będzie kwestionowane przez opozycję argumentującą, że projekty powstały tylko w jednym obozie politycznym.
Dr Wojciech Peszyński, politolog toruńskiego UMK twierdzi, że odpowiedzialność za konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego ponosi prezydent. Andrzej Duda podpisał bowiem tę kontrowersyjną ustawę: - Dlatego uważam, że wyrok Sądu Najwyższego jest słuszny. A prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Nie sądzę, by atmosfera wokół TK się uspokoiła, tym bardziej, że obecny skład robi jeszcze większe błędy, aniżeli poprzedni.