Prezydent Lublina pod ostrzałem opozycji za imigrantów
Młodzież Wszechpolska zapowiada demonstracje. Kukiz’15 będzie zbierał podpisy pod uchwałą zakazującą przyjmowania i osiedlania się w Lublinie uchodźców i imigrantów, a PiS zasypuje Krzysztofa Żuka pytaniami. To reakcja na podpisaną przez prezydenta Lublina (i 10 innych prezydentów) w czwartek deklarację o współpracy w sferze migracji w ramach Unii Metropolii Polskich.
W deklaracji nie ma zobowiązania do przyjęcia uchodźców, a sygnatariusze podkreślają, że potrzebna jest wymiana doświadczeń w tej dziedzinie. Dla przeciwników Żuka to nie ma znaczenia. - Skoro prezydent może podpisać deklarację, to Rada Miasta może podjąć przeciwstawną uchwałę. Nie chcemy w Lublinie drugiej Szwecji - mówił we wtorek Piotr Jarzyna z Kukiz’15.
- To polityczny skandal - grzmiał dwie godziny później radny PiS Zbigniew Ławniczak, a szef klubu radnych PiS Tomasz Pitucha pytał: - W czyim interesie działa prezydent Żuk? Bo nie w interesie mieszkańców.
PiS ma za złe Żukowi, że ten nie dosyć, że podpisał deklarację, to zrobił to bez konsultacji z mieszkańcami i radnymi.
- W jakich dzielnicach mogą być rozlokowani imigranci? Czy Lublin jest gotowy na przyjęcie imigrantów pod względem zasobu mieszkaniowego, bezpieczeństwa czy służby zdrowia? Są kolejki do lekarzy, a napływ emigrantów może spowodować wzrost zachorowań - straszył Pitucha.
Prezydent wydał we wtorek oświadczenie, w którym przyznaje, że jest zaskoczony „skalą manipulacji i kłamstw ze strony polityków PiS”. - Nigdy z moich ust nie padło stwierdzenie, że Lublin przyjmie uchodźców. Takie decyzje należą wyłącznie do rządu polskiego. Posłowie PiS doskonale o tym wiedzą - przypomniał Żuk.
Zdaniem dr. hab. Andrzeja Podrazy, profesora KUL, PiS jeszcze długo będzie wykorzystywał tę sprawę, aż do przyszłorocznych wyborów samorządowych. - Możliwe, że wpłynie to negatywnie na szanse wyborcze pana prezydenta - ocenia Podraza.
Jeden z lubelskich polityków PiS ujmuje to prościej: - Nie mogliśmy zaplanować lepszego scenariusza wyborczego od tego, co sam na siebie przygotował Żuk.
Czy to był polityczny błąd prezydenta?
Nawet w Platformie zastanawiają się, czy podpisanie przez Krzysztofa Żuka deklaracji migracyjnej było dobrym posunięciem. - Na pewno względy humanitarne miały dla pana prezydenta znaczenie, ale sądzę, że zaważyły względy polityczne - tak prof. KUL Andrzej Podraza z Katedry Stosunków Międzynarodowych ocenia podpisanie deklaracji migracyjnej przez Krzysztofa Żuka.
Żuk: - Deklaracja jest wyrazem otwartości na studentów zagranicznych
Ta polityka to konflikt między PO a PiS. - Platforma oczekuje realizacji zobowiązań poprzedniego rządu co do przyjęcia uchodźców, a obecny rząd jasno się temu sprzeciwia - przypomina profesor.
Co więcej, 11 prezydentów podpisało deklarację dwa dni przed kongresem PiS, na którym Jarosław Kaczyński mówił o uchodźcach: - Mamy pełne prawo moralne powiedzieć „nie” - i argumentował, że chodzi o bezpieczeństwo i względy ekonomiczne.
Dlatego nie ma się co dziwić, że sprawa deklaracji nabrała znaczenia politycznego. I nic nie pomogą wyjaśnienia, jakie przedstawił Krzysztof Żuk: - Deklaracja ta jest też wyrazem otwartości w stosunku do studentów zagranicznych, którzy chętnie wybierają Lublin do studiowania i późniejszego zamieszkania. Posłowie PiS, przez swoje wystąpienia i budowanie wrogości do obcokrajowców, działają na szkodę Lublina i jego dobrej opinii, którą jako miasto akademickie cieszy się w Polsce i na świecie. Ta mowa nienawiści w efekcie kierowana jest w szczególności przeciwko studentom zagranicznym z Uniwersytetu Medycznego, KUL czy UMCS. Już dziś uniwersytety w Budapeszcie i Pradze przyjmują więcej studentów zagranicznych, którzy nie chcą studiować w Polsce, bo boją się kampanii nienawiści do obcych. Czy naprawdę na tym zależy politykom PiS? - stawia pytanie prezydent.
Swoją drogą, w samej deklaracji nie ma ani słowa o uchodźcach, ani o ich przyjęciu, ani też o studentach, o których mówi prezydent. Chodzi raczej o odpowiednie zajęcie się imigrantami i stworzenie im warunków do rozwoju.
PO ma problem
Od kilku dni Żuk jest pod ciągłym ostrzałem. Dostaje polityczne razy za deklarację. Nie dziwi, że w atakach przodują politycy PiS, ale dziwi milczenie zaplecza politycznego prezydenta, czyli Platformy Obywatelskiej. Chcieliśmy we wtorek porozmawiać o sprawie z radnymi PO. Słyszeliśmy tylko, że ma zostać wydane stanowisko.
- Może byłoby lepiej, gdyby prezydent nie podpisywał deklaracji - przyznaje jeden z prominentnych polityków lubelskiej PO. - Mógłby wtedy powiedzieć, że do współpracy nie są potrzebne porozumienia, bo Lublin i tak jest miastem otwartym i tolerancyjnym - wyjaśnia.
Tyle że gdyby Żuk się wyłamał z grona 11 prezydentów, mógłby się narazić na ataki lewicy. Nawet jeśli tak by się stało, to byłoby to mniej dotkliwe niż obecne ataki PiS. - A tak PiS będzie wytykał deklarację aż do ciszy wyborczej w wyborach samorządowych - narzeka nasz rozmówca z PO.
Inne miasta
Krytyka, która spotkała Krzysztofa Żuka, nie jest wyjątkiem, ale jej skala wydaje się większa niż w miastach rządzonych przez innych sygnatariuszy deklaracji. Tam słychać pojedyncze głosy oburzenia.
- To jest bunt prezydentów przeciwko rządowi - twierdzi radna ze Szczecina.
- Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski podpisując deklarację w sprawie przyjęcia uchodźców naraża bezpieczeństwo mieszkańców Białegostoku i wpisuje się w samobójczy, bezmyślny nurt niszczenia Europy - słyszy się w Białymstoku.
Krytyka spadła też na prezydenta Katowic, którego w Gdańsku nie było. - Nie podpisuję deklaracji, w tworzeniu których nie uczestniczyłem lub których ze mną nie konsultowano - oświadczył Marcin Krupa, prezydent Katowic.