Prezydent USA i władcy obu Korei spotkali się na najsłynniejszej dziś granicy. I nie chodzi już chyba tylko o strefę demarkacyjną...
Największe światowe mocarstwa toczą dziś grę, której jesteśmy tylko pionkami. Straszakiem jest oczywiście bomba atomowa, ale chodzi o wyjątkowę kartki papieru, czyli o... banknoty
Prezydent Stanów Zjednoczonych historycznie przekroczył największy dziś na świecie mur między cywilizacjami, czyli linię demarkacyjną między Koreami Południową i Północną.
Na dodatek Donald Trump zrobił ten krok w obecności „wielkiego przywódcy” Kim Dzong Una, poklepał go po plecach, a na to wszystko z niedalekiej odległości patrzył szef tej południowej części kraju. Może chodziło o interesy ekonomiczne lub militarne (na przykład zagrożenie atakiem atomowym).
A może i o jedno, i drugie
W każdym razie granice są też inne. Na przykład Polska i świat jest na granicy katastrofy ekologicznej. I nie chodzi tu już o smog, choć mamy z tym spory problem, ale o to, że dobija nas susza. Jak twierdzą spece od klimatu i przyrody, ludzkość przekroczyła granicę wytrzymałości naszej planety.
Jeśli nie zabije nas atom (nawet z Korei), to zabijemy się sami...