Prezydent wystrzelił po raz ostatni, a prezes butelkową koncepcję rozwija [KRONIKA TORUŃSKA]
No, to wystrzelił po raz ostatni prezydent Zaleski. Ze sztucznych ogni, oczywiście, podczas miejskiej zabawy sylwestrowej. Nic to, że ten pokaz fajerwerków ginął w wielkiej kanonadzie nad Toruniem. Tej zaserwowanej przez setki amatorów tak zwanego pierdyknięcia z okazji powitania Nowego Roku.
Wielu szczerze wątpi, czy za rok pójdą oni za przykładem prezydenta i zdecydują się zastąpić sztuczne ognie laserami. Jeśli jednak jakimś cudem tak by się stało, to może doczekamy się nowej odsłony toruńskich „Gwiezdnych wojen”, podczas których w mieście zaroi się od rycerzy Jedi walczących na świetlne miecze?
Tacy rycerze mogliby się w Toruniu bardzo przydać. Zwłaszcza w obliczu tradycyjnej sylwestrowej rzezi. Ofiarami tej rzezi padają tak zwane mandarynki, czyli pomarańczowe, plastikowe, uliczne kosze na śmieci. Delikwenci dowcipni inaczej wrzucają do nich petardy.
Po wybuchach podczas ostatniego sylwestra uszkodzonych zostało - jak wyliczyło Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania - 50 „mandarynek”. 20 z nich nie nadaje się już do użytku. I tak jest co roku. Prezes MPO Piotr Rozwadowski, który kilka lat temu nazwał się przecież publicznie „królem śmieciarzy”, rycerzy mężnie broniących mandarynek przyjąłby zapewne z wdzięcznością.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień