Prezydentura Ryszarda Grobelnego nie była czasem straconym [ROZMOWA]
- Jeśli spojrzymy na projekty kulturalne współfinansowane przez Miasto, zauważymy, że dokładamy zarówno do tych lewicowych, jak i prawicowych. Nie mam z tym żadnego problemu i uważam, że nie tylko wyborcy PO powinni czuć się dobrze w Poznaniu mówi Jędrzej Solarski, zastępca prezydenta Poznania.
Czy Jędrzej Solarski został "zdegrobelizowany"?
Jędrzej Solarski: Mam duży szacunek do prezydenta Ryszarda Grobelnego. Na pewno nie będę osobą, która będzie krytykowała jego działalność, sam przecież przez wiele lat byłem u niego urzędnikiem. To byłoby po prostu niestosowne.
Ale Lech Mergler domaga się szybkiej "degrobelizacji". Czuje się Pan zagrożony, jako wieloletni współpracownik byłego prezydenta Poznania?
Z panem Merglerem współpraca układa się świetnie. Uważam, że żyjemy w wolnym państwie, gdzie każdy ma prawo do swoich osądów, pod warunkiem, że nie obrażają one drugiego człowieka. Absolutnie się jednak nie zgadzam, że czas Ryszarda Grobelnego, był czasem dla Poznania wyłącznie straconym.
Ze strony PiS, jako jedyny zastępca prezydenta Poznania, otrzymuje Pan pochwały. To pocałunek śmierci dla osoby, której szefem jest znienawidzony przez prawicę Jacek Jaśkowiak?
Może dlatego, że nie jestem politykiem (śmiech). Staram się rozmawiać, wychodzę z założenia, że wszyscy mieszkańcy Poznania, niezależnie od tego jakie mają poglądy, są naszymi podatnikami. Każda grupa społeczna jest warta tego, by z nią współpracować. Jeśli spojrzymy na projekty kulturalne współfinansowane przez Miasto, zauważymy, że dokładamy zarówno do tych lewicowych, jak i prawicowych. Nie mam z tym żadnego problemu i uważam, że nie tylko wyborcy PO powinni czuć się dobrze w Poznaniu.
Ale wielu mieszkańców nadal uważa, że Poznań stał się kulturalnym zaściankiem, bo brakuje wielkich koncertów, międzynarodowych festiwali. Jest sprawdzona Malta, czy świeży jeszcze Spring Break, ale ich zdaniem to za mało. Z drugiej strony Komisja Europejska doceniła ostatnio Poznań właśnie za kulturę i kreatywność.
To pokazuje, że czasem warto dostrzec jak oceniają nas inni. Jeśli niezależny organ, jakim jest Komisja Europejska stawia Poznań na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o kreatywność w kulturze w skali ogólnopolskiej i całkiem wysoko wśród innych europejskich miast, to cieszy. Z drugiej strony zostaliśmy ocenieni także przez Narodowe Centrum Kultury, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce, a pierwsze wśród dużych miast. Trudno posądzać, zwłaszcza w obecnych uwarunkowaniach politycznych, NCK o wyjątkową przychylność dla Poznania.
Nie ucieszyłby Pana koncert artysty światowego formatu na Inea Stadionie?
Nie mam wątpliwości, że tak, zwłaszcza jeśli nie musielibyśmy ich dofinansowywać. Milion złotych można jednak wydać na jedną gwiazdę, albo na wiele przedsięwzięć, takich jak „akupunktura kultury”, czyli działań wychodzących z centrum na przedmieścia Poznania. Takie projekty realizowaliśmy ostatnio wspólnie z Estradą na piątkowskich osiedlach.
Miasto pracuje w tej chwili nad dużym kulturalnym wydarzeniem?
Wspólnie z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza pracujemy nad imprezami związanymi ze stuleciem powstania Wszechnicy Piastowskiej. Myślimy o dużym koncercie.
Jak wyglądają prace nad uczczeniem innej ważnej rocznicy, czyli stulecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego?
Wszystkie miejskie instytucje kultury na przyszły rok przygotowują program dotyczący setnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego, a także odzyskania niepodległości. Obie te ważne daty są także jednym z priorytetów konkursów ogłoszonych przez Miasta dla organizacji pozarządowych. Oprócz tego zrobimy film o Powstaniu, będzie to fabularyzowany dokument, by nie popełnić podobnego błędu, jak z „Hiszpanką”. W przyszłości może stać się on kanwą serialu lub filmu fabularnego opowiadającego o zrywie Wielkopolan.
Władze Poznania muszą też w końcu zdecydować, gdzie zlokalizować siedzibę Muzeum Powstania Wielkopolskiego. W ostatnich tygodniach mówiło się, że w grę wchodzi już tylko nieruchomość przy ul. 27 grudnia.
Nie przesądzałbym jeszcze sprawy, choć ta lokalizacja rzeczywiście wydaje się być najbardziej optymalna. Przypomnę jednak, że w przypadku Teatru Muzycznego mieliśmy wrażenie, że ulica Skośna będzie najlepszą, ale okazało się, że przebudowa układu drogowego może okazać się zbyt kosztowna, stąd pomysł by pomyśleć nad zlokalizowaniem obiektu w innym miejscu.
Te dwa zadania to dla Pana priorytety w zakresie kultury na najbliższy rok?
Dla mnie najważniejsze jest to, by kultura była dostępna w całym mieście, dlatego systematycznie zwiększamy pulę środków przekazywanych organizacjom pozarządowym. Do ostatniego konkursu grantowego, gdzie przeznaczyliśmy dla nich milion złotych, zgłosiło się aż 200 stowarzyszeń i fundacji.
W tej chwili trwają już konsultacje dotyczące bardzo ważnego dokumenty, jakim jest Polityka Senioralna na lata 2017-2021. Czego po jego wdrożeniu mogą spodziewać się poznaniacy?
Przede wszystkim musimy doprowadzić do tego, by poznaniacy byli jak najdłużej sprawni i aktywni. Jeśli już senior nie jest do końca samodzielny, będziemy działać tak, by nie trafił do Domu Pomocy Społecznej. Trzecim filarem naszej polityki jest dofinansowanie systemu zdrowotnego – będziemy więc inwestować w Zakład Rehabilitacji Medycznej przy ul. Mogileńskiej, co jest zapisane w Wieloletniej Prognozie finansowej, Centrum Geriatrii przy POSUM-ie, dołożymy też do Hospicjum Palium. Wszystkie te działania i decyzję podejmuję wspólnie z Miejską Radą Seniorów, z którą spotykam się regularnie. To oni przynieśli pomysł na realizację projektu „złota rączka”, który pozytywnie przeszedł etap pilotażu, a teraz działa na bieżąco.
Jest jeszcze program darmowych przewozów dla seniorów.
Tak, powstał dzięki pomysłowi radnych Moniki Danelskiej oraz Małgorzaty Woźniak. W tej chwili ograniczamy go do nie więcej niż dwóch w ciągu miesiąca przewozów taksówką, ale spełnia swoją rolę. Czasami seniorzy ze względu na stan zdrowia nie mogą skorzystać z komunikacji publicznej, a taksówką może spokojnie podjechać do lekarza, urzędu. Chcemy też, by seniorzy mogli bezproblemowo odwiedzać groby swoich bliskich, w tej chwili trwa konkurs na organizację, która zajmie się ich dowozem. Zaczniemy od pilotażu.
Miasto chce zrobić wszystko, by starsze osoby nie trafiły do DPS-ów, ale co z tymi, którzy już tam są, lub znajdą się w przyszłości?
Jest jeden poważny problem, który należy rozwiązać, czyli cateringu. Musimy się zastanowić jak poprawić jakość pożywienia, bo nie może dochodzić do sytuacji, że seniorom podaje się np. rozwodnione mleko. Takich problemów nie ma w domach prowadzonych przez siostry zakonne, które posiadają własne kuchnie. Zawsze powtarzam seniorom z DPS, żeby się nie wstydzili wymagać, bowiem także na emeryturze płacą podatki.
Jaka będzie przyszłość mieszkań dla seniorów? Od dwóch lat mówi się, że nie powinny być one umiejscowione w jednym budynku, a rozsiane po całym mieście.
Odchodzimy od pomysłu tworzenia całych domów dla seniorów, by nie tworzyły się getta. Lokale dla seniorów będą znajdowały się na parterach bloków budowanych przez ZKZL i PTBS, chcemy by mogli obcować z młodymi ludźmi.
A lokale treningowe to pomysł, który się sprawdzi Pana zdaniem?
Tak, tu działamy wespół z prezydentem Tomaszem Lewandowskim. Wydział Zdrowia i Spraw Społecznych ma także do dyspozycji 13 lokali chronionych, siedem jest naszych, sześć prowadzą organizacje pozarządowe. Każde mieszka ma asystenta, który pomaga ukierunkować daną osobę, tak by taka stawała się coraz bardziej samodzielna i nie trafiła do DPS-u.
Seniorzy swoją aktywność zachowują także dzięki ogródkom działkowym. Będą mogli liczyć na dodatkowe wsparcie ze strony urzędu miasta.
Jako jeden z pierwszych samorządów w Polsce, a pierwszy z dużego miasta, od początku roku wdrażamy projekt dofinansowania infrastruktury działkowej. Rocznie będzie to min. 250 tys. zł, które będą rozdzielane na zasadzie konkursów przy współpracy z Polskim Związkiem Działkowców.
To prawda, że Jędrzej Solarski jest jednym z liderów „mafii tenisowej”, która skupia ważnych urzędników i radnych?
(śmiech) Rzeczywiście razem z Przewodniczącym Rady Miasta Grzegorzem Ganowiczem, zastępcą dyrektora Wydziału Sportu Maciejem Piekarczykiem, dyrektorem POSIR, zastępcą dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Łukaszem Judkiem reprezentujemy Poznań na imprezach samorządowych, gdzie często wygrywamy. Zresztą, moja rodzina ma bogate sportowe tradycje. Mój tata w latach 50. był wielokrotnym mistrzem Polski w lekkiej atletyce, syn z kolei trenuje w Warcie Poznań i jest czołowym polskim pływakiem. Patrząc pod tym kątem, to rzeczywiście należę do „mafii tenisowej”.
Miałem raczej na myśli grupę, która na korcie podejmuje decyzje dotyczące przyszłości Poznania.
Broń Boże, zaprzeczam (śmiech).