Proces prezydenta Wójcickiego ruszy za kilka miesięcy?
- Nie mogliśmy nie zapłacić komornikowi - mówi prezydent Jacek Wójcicki o prokuratorskich zarzutach.
- Komornikowi trzeba zapłacić. Nie ma innej możliwości - mówi prezydent Jacek Wójcicki. Opowiada nam o okolicznościach swoich decyzji, które skutkowały tym, że 31 grudnia Prokuratura Rejonowa Szczecin-Śródmieście wysłała przeciwko niemu akt oskarżenia.
Co zarzuca Wójcickiemu prokuratura? W skrócie: chodzi o to, że jego działania doprowadziły do tego, że kierowana przez niego gmina Deszczno dwa razy musiała zapłacić za te same prace.
W latach 2010-2011 Wójcicki był wójtem gminy Deszczno. Gmina budowała właśnie sieci wodociągowe, a na prace w Prą-docinie i w Borku (bo tego dotyczą prokuratorskie zarzuty) - miała podpisaną umowę z Tensor Structural Design, który był głównym wykonawcą. Firma miała jednak kłopoty finansowe. Na tyle duże, że konta były zajęte przez komornika. I to właśnie jemu gmina zapłaciła około 400 tys. za roboty wykonawcy. Wójcicki tłumaczy nam, że tę decyzję konsultował ze swoimi pracownikami i prawnikami.
Teraz z zapłacenia komornikowi prokurator czyni zarzut. Dzieje się tak, ponieważ TSD miało podpisaną umowę z podwykonawcą - firmą Bud System - a ten, gdy nie dostał pieniędzy od TSD, upomniał się o nie sądownie od gminy. Deszczno musiało więc i jemu zapłacić 393 tys. zł. Stało się tak, ponieważ - zdaniem śledczych - gmina nie zgłosiła sprzeciwu, gdy generalny wykonawca proponował Bud-System jako podwykonawcę.
- Protestu nie było, bo umowa generalnego wykonawcy z podwykonawcą była warunkowana cesją, że my zgodzimy się, aby pieniądze nie trafiały do głównego wykonawcy, tylko do podwykonawcy. My się na to nie zgodziliśmy. Dla nas formalnie podwykonawca nie istniał - wyjaśnia ówczesny wójt Deszczna.
Prezydentowi grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia
- Gmina nie mogła więc zapłacić podwykonawcy, tym bardziej, że go nie uznawała - mówi Filip Woziński, adwokat Wójcickiego. - Gdyby zapłacono podwykonawcy, wtedy byłby zarzut za utrudnianie egzekucji komorniczej - dodaje prawnik.
Prokuratura zarzuca Wójcickiemu także zawarcie w grudniu 2011 r. pozornej umowy na wykonanie prac, choć została ona już wcześniej odebrana.
- Nie było żadnej pozornej umowy - protestuje prezydent. - Prokuratura nie może zrozumieć tego, że ta umowa była usankcjonowaniem umowy ustnej, którą zawarli inspektorzy nadzoru. To było jej spisanie, zwieńczenie na piśmie. Umowa ustna również jest umową - tłumaczy Wójcicki.
Prezydentowi grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Termin startu procesu nie jest jeszcze znany. - Przewiduję, że rozpocznie się w pierwszym półroczu. Pewnie gdzieś na przełomie kwietnia i maja - prognozuje prawnik Wójcickiego. Gdy był w środę w sądzie rejonowym (to tu ma odbywać się proces), akt oskarżenia jeszcze nie wpłynął.