Prof. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego komentuje dla nas zatrzymanie Barłomieja M.: "nie widzę drugiego dna"
Z profesorem Jackiem Reginią-Zacharskim z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego rozmawia Maciej Kałach.
Zatrzymanie Bartłomieja M. to dla pana wynik normalnego działania służb, czy może skutek innych czynników?
Na razie, nie mamy żadnych danych, aby wnioskować, że poniedziałkowe zatrzymanie jest spowodowane czymś innym niż rutyna pracy służb. Dla PiS takie wydarzenie nie byłoby zbyt wygodną sytuacją również w żadnym innym terminie.
Zatem nie zgadza się pan z komentatorami przekonującymi w poniedziałek np., że data zatrzymania Barłomieja M. ma „przykryć” rozwój afery z Komisją Nadzoru Finansowego?
Przecież takiej argumentacji można by używać do tłumaczenia absolutnie wszystkiego, co się wydarza. Poza tym afera z KNF ciągnie się już 3-4 miesiące. Chyba, że to „przykrycie” dotyczy niedawnego wyjścia Marka Chrzanowskiego, byłego szefa komisji, z aresztu. A może w najbliższych dniach wydarzy się w związku z KNF jeszcze coś innego, od czego uwagę odciągać miałby już teraz zatrzymany Barłomiej M.? Ale wtedy znajdą się tacy, którzy tę nową „bombę” w KNF potraktują jako „przykrycie” poniedziałkowego zatrzymania... Ja unikam takiego rozumowania i nie dopatruję się drugiego dna. Jego szukanie wynika raczej ze specyfiki współczesnych mediów.
A jak poniedziałkowe zatrzymanie wpływa na pozycję w PiS Antoniego Macierewicza, którego Barłomiej M. był protegowanym?
To dosyć zawiłe, bo nie za bardzo nie wiemy, jaka ta pozycja jest – i bez zatrzymania Barłomieja M. Antoni Macierewicz nie gości obecnie w nagłówkach, odkąd przestał kierować Ministerstwem Obrony Narodowej, wokół niego zrobiło się dużo ciszy. Z powodu tej ciszy nie wydaje mi się, aby zatrzymaniem Barłomieja M. ktoś chciał uderzyć akurat teraz w Antoniego Macierewicza. Zobaczymy, co jeszcze wyjdzie na jaw, bo sprawa związana z Polską Grupą Zbrojeniową ma charakter rozwojowy.