Prof. Jan Wojtyła: Śląsk musi zacząć gonić pociąg z nowoczesnością
Program dla Śląska zakłada reindustrializację regionu, w tym hutnictwa. Mamy budować akumulatory do aut elektrycznych - mówi prof. Jan Wojtyła, prawnik i ekonomista, przewodniczący Społecznej Rady Gospodarczej w Katowicach.
Wojewoda śląski mówi, że nie jesteśmy już przodownikami rozwoju i teraz będziemy gonić inne regiony. Za czym będziemy tak biec?
Za zrealizowaniem ambicji i projektów regionalnych, co wymaga nadrobienia czasu zastoju i zaniechania. Ten czas, liczony od początku lat 90., można było znacznie lepiej wykorzystać. W imię nieprzemyślanej prywatyzacji doprowadziliśmy do upadku wielu zakładów. Na programie powszechnej prywatyzacji uwłaszczyli się tylko niektórzy. Dziś z trudem budujemy przestrzeń dla rozwoju przedsiębiorczości.
Jak odbudujemy ten utracony potencjał?
Zawsze byłem zwolennikiem stworzenia porozumienia dla Śląska, wspólnych działań wojewody, marszałka i innych aktorów życia gospodarczego. I jest „Porozumienie na rzecz zintegrowanej polityki rozwoju woj. śląskiego”, które ma szanse stać się częścią planu wicepremiera Morawieckiego. Są śmiałe projekty dotyczące dróg, w tym udrożnienia Kanału Gliwickiego, a dalej Odry, promocji innowacyjnych produktów, np. fabryki akumulatorów do samochodów elektrycznych czy też pojazdów hybrydowych, nowoczesnych technologii węglowych itd.
Ten program dla Śląska zakłada inwestycje, prowadzące do reindustrializacji: energetyki, hutnictwa, przemysłu zbrojeniowego. Wracamy do uprzemysłowienia regionu?
Już teraz dobrze rozwija się u nas branża motoryzacyjna. Z ogromnej zapaści wychodzi górnictwo. Wzrasta zapotrzebowanie na stal i wyroby hutnicze. Wobec tylu zaniedbań tu także trzeba gonić czas.
Do obowiązków Społecznej Rady Gospodarczej, powołanej przez wojewodę, której pan przewodniczy, należy ocena szans i zagrożeń. Jakie są zagrożenia dla życia gospodarczego?
Rada powinna stanowić zaplecze eksperckie dla władz. Niepokojącym zjawiskiem jest, przykładowo, wyludnianie się województwa, szczególnie dużych miast. Demografii była poświęcona niedawna konferencja w Katowicach. Wiało tam pesymizmem, gdy zwracano uwagę na niepokojące procesy demograficzne. Nadzieją jest bardzo aktywna rządowa polityka pronatalistyczna, w której widzę wyraźne światełko w tunelu.
Główny Urząd Statystyczny zapowiada, że liczba mieszkańców regionu zmaleje do 2035 roku o ponad pół miliona. Na czym pan opiera swój optymizm?
Przewiduję, że wdrażane obecnie i projektowane w bliskiej przyszłości rozwiązania rządu, dotyczące tworzenia efektywnej polityki prorodzinnej, dadzą rezultaty.
Jeśli nawet będzie się rodzić więcej dzieci, dzięki programowi 500 plus, to nie oznacza, że stąd nie wyjadą za lepszym miejscem do życia. Jak je tutaj zatrzymać?
Tworząc miejsca pracy, warunki do podejmowania działalności gospodarczej. Trzeba tworzyć szanse na przyszłość, w tym edukacyjne. Jestem szefem Rady Nadzorczej Polskiej Grupy Górniczej i mogę powiedzieć, że uratowano miejsca pracy zatrudnionych w kopalniach i zakładach, które dzisiaj funkcjonują w ramach Polskiej Grupy Górniczej. Teraz ratuje się kopalnie i pracowników zatrudnionych w Katowickim Holdingu Węglowym. A jeszcze niedawno groziła nam katastrofa polskiego górnictwa wobec deficytu, który rósł lawinowo. W trudnym dialogu społecznym poszukiwano rozwiązań. Nie był to dialog filozofii konfliktu i targu, lecz budowania wspólnoty. PGG przynosi zysk, wprawdzie niewielki, ale zysk.
Polacy wcale nie solidaryzują się gremialnie z górnikami, bo uważają, że rząd kupuje spokój na Śląsku, kosztem całej Polski. Dlaczego przez tyle lat tolerujemy straty kopalń?
Jest w tym pytaniu wiele nieporozumień. W następstwie wprowadzanych programów rewitalizacji ten krajobraz w krótkim czasie ulega zmianom. Widać, jak strategie „sprintu - od wypłaty do wypłaty” zastępuje strategia dłuższego dystansu, skorelowana z polityką energetyczną rządu opartą na węglu. Odpowiadając na pani pytanie, należałoby rozważyć, co by się stało, gdyby zlikwidować górnictwo czy znacznie ograniczyć jego potencjał? Ile tracimy miejsc pracy? Ile stracimy dochodów do budżetu z danin publicznych od relatywnie wysokich zarobków? Ile stracą budżety samorządów? To są olbrzymie pieniądze. Trzeba by też spytać o przyszłość ludzi zatrudnionych w firmach okołogórniczych. Dla Śląska to byłaby klęska. Wyraźna deklaracja rządu, że węgiel kamienny będzie naszym narodowym źródłem energii, dominującym, choć nie wyłącznym, dała branży szanse. Ale punktem centralnym jest pracownik i jego rodzina. Nasza gospodarka, zgodnie z Konstytucją RP, jest ,,społeczną gospodarką rynkową urzeczywistniającą zasady sprawiedliwości społecznej”, co przypominam adwersarzom ratowania górnictwa.
To dlaczego miejsca pracy dla Polaków powstały za granicą, a nie w Polsce?
Skoro lansowano do niedawna umowy wyzysku, zwane - śmieciowymi, to trudno się dziwić, że są tak popularną formą świadczenia pracy. Niektórzy ekonomiści uważali, że potencjał Polski polega m.in. na tanim, dobrze wykształconym potencjale pracy ludzkiej. Skutki takiego traktowania zatrudnionych będą długo pokutowały.
Nie za wiele się zmieniło.
Jednak podniesiona została minimalna płaca, objęto umowy cywilnoprawne minimalną stawką godzinową (12 zł brutto). Problem w tym, że znaleziono obejście tych przepisów. Wprawdzie pracownik dostaje 12 zł na godzinę, ale musi zawrzeć umowę na dzierżawę np. odkurzacza, by mógł sprzątać. Jest to niedopuszczalne.
Politycy lubią podkreślać, że potencjałem Śląska są dobrze wykształceni ludzie. Jak jest z tym kształceniem?
Nasze kształcenie akademickie nie jest dostatecznie ukierunkowane na przyszłe potrzeby rynku pracy, nie jest dostatecznie elastyczne. To trzeba zmienić poszukując partnerstwa z pracodawcami. Przy niskim dofinansowaniu nauki, niski jest też poziom nowoczesności warsztatów badawczych. Często laboratoria wielkich firm są znacznie lepiej wyposażone. Pytanie: gonimy ten pociąg z nowoczesnością czy zdecydujemy się zwolnić jego bieg? Wiele firm ze Śląska przeniosło się do Warszawy. Wielu moich byłych studentów dojeżdża tam do pracy.
Bezrobocie spadło, może nie ma problemu?
Niemniej obowiązującą od lat ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oceniam krytycznie. Urzędy pracy raczej są nastawione na alimentację bezradności niż promocję szans.
Nie brzmi to dobrze. Ludzie oczekują wzrostu zamożności, bo jak już tu pracują, to ciężko.
Oczekiwanie, aż władza spowoduje, że zacznie spadać manna, jest iluzją. Należy się zastanowić, jak wyzwolić siłę sprawczą. Postęp społeczny czy ekonomiczny wyzwala się w umysłach ludzkich, tam są te drożdże.
A dlaczego jesteśmy tak źle wynagradzani?
To jest skutek ułomnego poglądu przez wiele ostatnich lat, że lepiej mieć jakąkolwiek pracę niż żadną. Prowadziło to do nierówności i pauperyzacji społeczeństwa.
Od chwili powstania województwa śląskiego Częstochowa i Bielsko-Biała czują się w nim źle. Co nas może skonsolidować?
Jest sporo zaszłości historycznych, dysproporcji rozwojowych, które narastały przez lata. Nierówne są szanse edukacyjne. Potrzeba pogłębionej analizy przyczyn, które nie sprzyjają integracji. Nie zabliźniły się rany po utracie statusu miasta wojewódzkiego przez Bielsko-Białą i Częstochowę.
Co zmieni metropolia?
Wszystko zależy od tego, jakie otrzyma narzędzia do swojej budowy; metropolia będzie wyzwalać szanse i tworzyć ramy wspólnego działania, czy będzie te działania wymuszać? Nie chodzi przecież o wspólną sieć komunikacyjną i wspólny bilet, bo to można zrobić bez metropolii. Jestem ostrożny w narzucaniu czegokolwiek. Patrzę na metropolię modelowo jak na coś, co daje szanse, ale sukces będzie zależał od tego, czy te szanse będziemy tworzyć, promować, czy wymuszać. W tym procesie upatruję ważną rolę Społecznej Rady Gospodarczej.
***
Program dla Śląska zakłada m.in.: powołanie grupy kapitałowej Śląskie Zakłady Hutnicze, dokończenie A1 Pyrzowice - Częstochowa, budowę drogi ekspresowej Pyrzowice - Bielsko, połączenia autostrady A1 i A4. Przewiduje odbudowę polskiego przemysłu zbrojeniowego przy udziale Bumaru-Łabędy w Gliwicach (ma być czołg IV generacji).