Prof. Krzysztof Schmidt: Narzekamy na wilki, że zbliżają się do ludzi, ale to my tworzymy takie sytuacje
– Proponowany przez myśliwych odstrzał części wilków nie będzie miał istotnego wpływu na poziom szkód, które te zwierzęta wywołują– przekonuje prof. dr hab. Krzysztof Schmidt, wicedyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży i dodaje: – Bo może być tak, że znikną osobniki dorosłe, które są doświadczone i dominujące, a w ich miejsce wejdą osobniki młode, które nie umieją zdobywać pokarmu. To spowoduje wzrost problemów z drapieżnikami, bo pójdą tam, gdzie pokarm jest dostarczany przez człowieka...
Uaktywnił nam się ostatnio Polski Związek Łowiecki, który powołując się na opinię prof. Henryka Okarmy, twierdzi, że kontrola przez odstrzał nie kłóci się z zachowaniem populacji wilka w Polsce. A regulacja jest potrzebna, bo wilki są agresywne.
Rzeczywiście, PZŁ podpierał się nazwiskiem prof. Okarmy, tylko że on niedawno opublikował w „Braci Łowieckiej” oświadczenie, w którym odciął się od stanowiska myśliwych. Prof. Okarma stwierdził, że PZŁ nic z nim nie konsultował, a wręcz wypaczył jego słowa. Okazuje się więc, związek łowiecki nie do końca właściwie interpretuje słowa profesora. Rzecz druga jest taka, że Polski Związek Łowiecki to myśliwi, którzy myślą w kategoriach myśliwskich i próbują zaproponować coś od siebie. Można to nawet zrozumieć, ale problem polega na tym, że PZŁ nie do końca bierze pod uwagę naukowe podstawy decydowania o tym jak zarządzać i jak chronić populację dużych drapieżników. Jeśli chodzi o konieczność podjęcia ponownych odstrzałów, czyli powrotu wilka na listę zwierząt łownych to nie ma żadnych naukowych danych, które by twierdziły, że jest to niezbędne. Że jedynie przez regularne polowania trzeba sobie radzić z populacją wilka.
Były natomiast badania, które pokazywały, że odstrzał części wilków nie ma istotnego wpływu na poziom szkód, które one wywołują. Są nie tylko badania, ale i dane z krajów, gdzie prowadzony jest taki odstrzał, np. w Estonii, które pokazują, że odstrzeliwanie części osobników nie wpływa na poziom szkód, a wręcz odwrotnie. Czasami powoduje ich wzrost. Są też badania z USA, które pokazują, że aby rzeczywiście ograniczyć szkody, praktycznie trzeba usunąć całą populację wilka, czyli całe watahy, ewentualnie znaczna większość watah. Jeśli więc w danej watasze występuje dziesięć osobników to trzeba usunąć osiem.
Czytaj również: Odłowiona wilczyca nie zostanie w Białowieży. Zebrano pieniądze na budowę wybiegu (zdjęcia, wideo)
Tylko że to jest rozwiązanie wyjątkowo drastyczne.
Tak, takie drastyczne, dramatyczne posunięcia mają zdecydowany wpływ na niski poziom szkód i to jest oczywiste. Natomiast usuwanie tylko nieznacznej części populacji w żaden sposób nie wpływa na skalę szkód. Bo szkody powstają wtedy, gdy wilki podchodzą blisko gospodarstw człowieka, a właśnie tego ludzie boją się najbardziej. Są również badania na rożnych drapieżnikach, które pokazują, że odstrzał jakiejś części populacji powoduje zjawisko zwane rozbijaniem struktury populacji.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień