Prof. Maciej Zajkowski: Ledy robią krecią robotę. Czytać trzeba przy starej żarówce
Prof. Maciej Zajkowski robi wszystko, by sztuczne światło było jak najbezpieczniejsze. Jednak nie ma wątpliwości - najlepsza jest natura! Dlatego radzi, by - zamiast włączać żarówki - usiąść przy oknie lub wyjść na podwórko i wykorzystać to, co mamy za darmo - światło słoneczne
Jest pan ekspertem od światła. Czy zajmuje się pan również ciemnością ?
Ciemność w naszym życiu ważniejsza jest nawet niż światło. Mówiąc o świetle, zawsze powinniśmy myśleć o ciemności.
Dlaczego?
Bo światło bez ciemności nie istnieje. Połączenie jasnego z ciemnym jest tak naturalne, jak połączenie dobra ze złem. Aby korzystać ze światła, potrzebny jest kontrast. Żeby móc coś zaobserwować, musimy mieć ciemno i jasno. Wtedy dopiero widzimy szczegóły.
Pana zespół bada właśnie tę świetlną rzeczywistość. Po co?
W ciemni fotometrycznej wykonujemy pomiary światła, pomiary sprzętu oświetleniowego, m.in. tego, który jest stosowany w oświetleniu wnętrz, drogowym, stadionów, czy iluminuje architekturę. Mierzymy wszystkie parametry świetne: określamy, ile światła wydobywa z siebie dane źródło, ile oprawa oświetleniowa, jak świeci, czy równomiernie, czy jest bezpieczne w użytkowaniu, na ile niekorzystnie może wpływać na człowieka poprzez tzw. olśnienie. Określamy też barwę światła, rozkłady widmowe, czyli jakie kolory potrafią być odtworzone przez takie źródło. Staramy się badać te źródła światła w taki sposób, żeby porównać je ze światłem słonecznym i ocenić ich stopień bezpieczeństwa. Bo to światło słoneczne jest ideałem. Jest najlepsze dla ludzi, zwierząt i roślin.
Czyli sztuczne źródła światła mogą być niebezpieczne?
Niebezpieczny jest np. nadmiar światła, czyli właśnie olśnienie, którego moc możemy zmierzyć w naszym laboratorium. Bardzo ważnym czynnikiem jest barwa światła. Od wielu lat wiemy, że szkodzi nam światło niebieskie, ale niekorzystnie na nasz organizm może wpłynąć również podczerwień czy nadfiolet. Taki głęboki, bardzo agresywny, bardzo energetyczny nadfiolet, czyli UVC działa równie silnie destrukcyjnie jak promieniowanie gamma albo rentgen. Naturalnie nie ma go w otaczającej nas przestrzeni, ale bardzo łatwo możemy wytworzyć go sztucznie. Dlatego sprawdzamy, czy ten właśnie nadfiolet istnieje w dostępnych i używanych ogólnie źródłach światła.
Wrócę jeszcze do olśnienia. To słowo kojarzy się dobrze, ale to olśnienie, o którym pan mówi, chyba wcale nie jest pozytywne.
To jest bardzo niekorzystne zjawisko, które staramy się wyeliminować lub chociaż znacznie ograniczyć, konstruując nowe lampy i sprzęt do oświetlania. Niestety, jest to bardzo trudne. Olśnienie możemy zaobserwować, gdy spojrzymy prosto w słońce lub prosto w żarówkę. Po zamknięciu oczu widzimy jeszcze przez chwilę krążek światła lub żarnik żarówki, jak gdyby wypalony na naszej siatkówce. A jeśli mamy otwarte oczy, nic właściwie nie widzimy, bo po prostu jesteśmy prześwietleni. Takie niekorzystne zjawisko można też zaobserwować przy niektórych źródłach światła.
Jak dobrze dopasować światło w pomieszczeniu?
Trzeba zwracać uwagę zarówno na jego ilość, jak i na jakość. Światła nie może być ani za dużo - bo wtedy człowiek będzie olśniony, ani za mało, bo wtedy ma np. za słabe warunki do pracy czy czytania albo w ogóle nie może orientować się w przestrzeni. Są zresztą określone w Polsce normy, które mówią, że np. do czytania potrzebujemy 200-300 luksów, a praca przy komputerze wymaga oświetlenia na poziomie nie mniejszym niż 500 luksów. Przy niedoborze światła zaczyna się męczyć nasz aparat wzrokowy, który składa się z czopków i pręcików. Pręciki potrafią rozróżniać barwy, ale potrzebują dużo światła. Ale z drugiej strony, gdybym zgasił teraz światło w ciemni, to przez chwilę nie widzielibyśmy nic. Za chwilkę jednak okazałoby się, że potrafimy rozpoznać znajdujące się tu przedmioty. Widzielibyśmy jednak same kształty, bez kolorów. Mówi się, że w nocy wszystkie koty są szare. I to prawda, bo bez światła rozpoznajemy tylko i wyłącznie poziomy szarości. Tu działają te drugie komórki z naszego aparatu wzroku, czyli pręciki. Gdy światła jest za mało, nasz mózg męczy się dużo szybciej, co powoduje zmęczenie całego organizmu.
Wspominał pan również o jakości światła.
Często mówimy, że mamy problemy ze snem, bo używamy telefonów komórkowych, laptopów, ekranów komputerowych, telewizorów. Poza tym wszędzie mamy dzisiaj niemal wyłącznie nowoczesne ledy. I te nowoczesne ledy, niestety, robią krecią robotę.
Dlaczego to niebieskie światło jest takie niekorzystne?
Hamuje wydzielanie melatoniny. A brak melatoniny w organizmie powoduje zaburzenia snu, a to z kolei - poważne problemy ze zdrowiem. Dlatego tak bardzo walczymy z tym problemem, tak staramy się budować te urządzenia, żeby eliminować nadmiar światła niebieskiego. Niestety, całkowicie go nie zredukujemy. Szkoda, bo zupełnie zapomnieliśmy, co to jest cykl dobowy organizmu. Nasz organizm przez miliony lat przyzwyczaił się, że z rana mamy słońce wschodzące na czerwono, potem, w ciągu dnia, nabiera ono barwy niebieskawej, a z wieczora znowu staje się czerwone. To powoduje, że poziom melatoniny również tak samo się zmienia. Im więcej światła czerwonego, tym więcej melatoniny. Im więcej niebieskiego, tym mniej melatoniny, a więcej kortyzolu. Kortyzol nas pobudza - dlatego w ciągu dnia pracujemy, poruszamy się i robimy bardzo dużo ważnych rzeczy, a z rana i wieczorem nasz organizm wchodzi w tryb uśpienia. Dziś robimy dokładnie odwrotnie. Staramy się wydłużyć dzień. Dajemy maksymalnie dużo światła sztucznego, nie panujemy nad światłem naturalnym.
Ale umówmy się - za dużo mamy codziennych obowiązków, żeby wyrobić się ze wszystkim zanim zajdzie słońce. Wypoczywamy najczęściej już po zmroku: przy komputerze, tablecie, smartfonie... Lepszym rozwiązaniem byłaby tradycyjna książka lub gazeta?
Jeśli mamy w domu oświetlenie ledowe i przy nim czytamy gazety, to wciąż mamy atak światła niebieskiego. Więc jeśli już chcemy czytać, to czytajmy przy starych żarówkach, przy starych halogenach. Wiem, one uciekły już z naszego życia, zostały wycofane ze sprzedaży, są nieekonomiczne, ale... zdrowsze.
A jeśli nie mamy już takich żarówek?
To czytajmy przy oknie lub na podwórku...
Chyba tylko na urlopie! Kto ma dziś czas, żeby poczytać sobie na podwórku przy dziennym świetle...
No tak. To róbmy tak chociaż na urlopie. A na co dzień starajmy się choć pół godziny przed snem nie narażać się już na to niebieskie promieniowanie.
Czy są w Polsce specjaliści, których można poprosić o to, żeby doradzili zwykłym ludziom, jakie światło w jakim pomieszczeniu zamontować?
Praktycznie każdy z nas jest dziś specjalistą od oświetlenia. Bo jeśli jakaś lampa nam się podoba, to znaczy, że jest dobra, prawda? Nie zdajemy sobie sprawy, że nawet to, co jest takie modne, nowoczesne, może przynieść dużo więcej problemów niż korzyści. A jeśli chodzi o specjalistów, to powiem szczerze: jest bardzo mało w Polsce, mało też na świecie ludzi, którzy zajmują się tak stricte techniką świetną i pomiarami światła. Tutaj, na Politechnice Białostockiej, tworzymy jeden z trzech takich zespołów w Polsce. Staramy się pokazywać, jak oświetlać, jak wykorzystywać oświetlenie w sposób mądry i efektywny energetycznie - bo to jest też bardzo ważna rzecz, żeby mało płacić za oświetlenie. Na szczęście akurat w tym przypadku edukacja jest na tyle dobrze przygotowana, że każdy powinien sobie z tym poradzić. Elementy wykorzystania światła pojawiają się na i w szkole podstawowej, i w szkole średniej, przede wszystkim na lekcjach fizyki. Jednak faktem jest, że dzisiaj prawie wszyscy elektrycy, którzy projektują instalacje, czyli gniazdka, włączniki, lampy, mają podstawową wiedzę o efektywności, ale mało wiedzą o jakości świata.
Proszę podać najważniejsze zasady, których powinniśmy się trzymać, projektując światło w naszym otoczeniu.
W przynajmniej w jednym miejscu w domu warto mieć lampkę do czytania ze starą żarówką. W pozostałych przypadkach, wiadomo, musimy oszczędzać, bo energia jest droga, więc stosujemy nowoczesne źródła ledowe. Na szczęście one rzeczywiście są coraz lepszej jakości. Mimo to jednak problemu niebieskiego światła nie wyeliminujemy w 100 procentach, więc musimy się po prostu do tego przyzwyczaić. Ważną zasadą, której warto przestrzegać, jest ta, że maksymalnie wykorzystujemy światło dzienne. A gdy już słońce zajdzie, korzystajmy oczywiście z elektryczności. W salonie - tam gdzie czytamy, gdzie rozmawiamy, gdzie coś obserwujemy, powinniśmy mieć troszeczkę więcej światła niż na przykład na korytarzu, w łazience czy w kuchni. Ale z drugiej strony - światło w kuchni też powinno być dobrej jakości. Bo potrawy to nie tylko smak, zapach, ale i wygląd. Jakość oświetlenia ważna jest też w łazienkach, gdzie panie robią makijaż. Ledy zakrzywiają trochę perspektywę widzenia kolorów. To sprawia, że twarz w łazience wygląda zupełnie inaczej niż w świetle dziennym. Przy samym lusterku w łazience warto więc zastosować halogeny. A jeśli nie jest to możliwe, to wybierzmy ledy, ale jak najlepszej jakości.
Jak poznać tę dobrą jakość?
Trzeba czytać parametry podane na opakowaniach. Zwróćmy uwagę przede wszystkim na oznaczenie CRI - im jest bliższe setki, tym lepsza jest jakość światła. Nie powinno jednak być mniejsze niż 80. Jeśli chodzi o oszczędność energii, to szukamy skrótu LM/W - to oznacza, ile lumenów mamy z jednego wata. Tu wartość powinna mieć co najmniej 80 i więcej, czyli na przykład 100, 120, 150. Im wyższa wartość, tym światło jest lepszej jakości i bardziej efektywne energetycznie. Jeżeli chodzi o jakość promieniowania, to szukamy parametru CRI lub Ra. Im bardziej zbliża się do setki, tym lepiej. Zwykła żarówka ma dokładnie 100, ledy mają 80-85, rzadko 90. A ile tych źródeł światła powinno być w konkretnym pomieszczeniu? Tu stosowane są rygorystyczne przepisy i normy, które odnoszą się do oświetlenia w budynkach użyteczności publicznej, szpitalach, biurach, szkołach, ale też normy nakazują poprawne oświetlenie drogowe, przejść dla pieszych, parkingów, a nawet obiektów sportowych. A w domu starajmy się po prostu, by było nam komfortowo. Każde pomieszczenie jest trochę inne, ma inny kształt, nawet sam kolor ścian powoduje, że inaczej rozpoznajemy światło.
Czy jest szansa, że naukowcy wymyślą taką żarówkę, świetlówkę czy inne źródło, które będzie świeciło tak samo jak słońce?
Już wymyślili. Jest dostępne, ale bardzo drogie.
Ale warto w nie zainwestować?
Zainwestować warto, jeśli ważne jest w naszym życiu dokładne rozpoznawanie barw. Na przykład graficy komputerowi, osoby pracujące z tekstyliami i ogólnie z barwą drukowaną muszą mieć światło bardzo dobrej jakości. A tak na co dzień... Warto wyjść na podwórko, usiąść przy oknie i wykorzystać to, co mamy za darmo czyli naturalne światło słoneczne.