Prof. Marek Gacko: Podczas pandemii liczba transplantacji drastycznie zmalała
Rozmowa z z prof. Markiem Gacko z Kliniki Chirurgii Naczyń i Transplantacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, podlaskim konsultantem ds. transplantologii.
Kilka miesięcy temu mówił nam Pan, że przez pandemię w Podlaskiem spadła znacznie liczba przeszczepów narządów. Czy wciąż czujemy wpływ pandemii na transplantologię?
Ogólna liczba przeszczepionych nerek od początku, czyli od 1979 roku to 632. Na przestrzeni lat liczba przeszczepianych nerek była bardzo stabilna, to było kilkanaście do 20, a czasem nawet więcej przeszczepianych nerek w ciągu roku. Rekordy padły w 2006 i 2000 roku – po 40 nerek, w 2019 – 39 nerek, czyli wcale nie tak mało, biorąc pod uwagę liczebność naszego województwa. Jeśli chodzi o średnie liczby pobrań, co roku plasowaliśmy się na poziomie średniej krajowej…
Teraz jest gorzej?
Podczas pandemii dramatycznie spadła liczba pobrań. O ile na przykład w roku 2016 dokonano 19 pobrań, w tym 14 wielonarządowych, w 2017 – 10, 2018 – 8, w 2019 - 20 pobrań, w tym 17 pobrań wielonarządowych, to niestety w roku 2020 wykonano jedynie siedem, a w 2021 tylko cztery pobrania. To oczywiście spowodowało zmniejszenie liczby transplantacji. I o ile w roku 2019 w Klinice Chirurgii Naczyń i Transplantacji UMB dokonano 39 przeszczepów nerek, to już 2020 tylko 13, a w roku 2021 jedynie siedmiu. Podobnie przedstawiają się przeszczepy rogówki w Klinice Okulistyki: w 2019 r. przeszczepiono 10 rogówek, 2020 – sześć, a w 2021 – tylko pięć.
W jaki sposób pandemia wpływa na transplantologię?
Pandemia wymusiła konieczność reorganizacji ochrony zdrowia - również na terenie województwa podlaskiego. To na przykład przeprofilowanie oddziałów intensywnej terapii, na które trafiają pacjenci zakażeni COVID-19 z niewydolnością oddychania. Tak się stało chociażby w USK, który do tej pory był szpitalem z największą liczba zidentyfikowanych dawców do pobrania. Tak samo zresztą było i w białostockiej Śniadecji, i szpitalach wojewódzkich w Łomży i Suwałkach, szpitalach powiatowych w Zambrowie czy Wysokiem Mazowieckiem. Z tych jednostek mieliśmy dużo zidentyfikowanych potencjalnych dawców narządów. Pandemia i zajęcie OIT-ów przez pacjentów zakażonych COVID-19 zmieniła to. Mamy nadzieję, że ten stan się poprawi, bo - jakby nie patrzeć - to jednak już ta pandemia w jakimś stopniu mija, nie ma już takiego obciążenia, jeżeli chodzi o oddziały intensywnej terapii.
Dlaczego rola OIT-ów jest tak ważna w transplantologii?
Identyfikacja potencjalnych dawców narządów odbywa się w oddziałach intensywnej opieki. Dawcy narządów to określona grupa chorych: to pacjenci poniżej 75. roku życia, bez obciążeń. Najczęściej to są przypadki albo pourazowe, albo takie, gdzie dochodziło do uszkodzenia centralnego układu nerwowego na innym tle, na przykład z powodu pękniętych tętniaków tętnic mózgowych czy udarów. Pacjenci, których nie ma szans już uratować, są wstępnie kwalifikowani jako potencjalni dawcy narządów. To oczywiście jest obwarowane wieloma procedurami, specjalna komisja musi orzec śmierć mózgu… Identyfikacja i prowadzenie takiego już potencjalnego dawcy i narządów wymaga naprawdę bardzo dużej pracy. Nie było na to miejsca przy oddziałach zajętych przez COVID.
A jak jest ze świadomością pacjentów i ich rodzin? Chcemy dzielić się życiem?
Działania, które na przestrzeni lat podnosiły świadomość ludzi, jeśli chodzi o transplantologię, przyniosły skutek. Liczba sprzeciwów, jeśli chodzi o pobranie narządów do transplantacji, dziś jest naprawdę niewielka i cały czas spada. To ważne, że cały czas prowadzone są działania uświadamiające zarówno dla pacjentów, ich rodzin, jak i personelu medycznego. W tych działaniach biorą udział samorządy, starostwa, ale też – co niezwykle ważne - Kościoły rzymskokatolicki i prawosławny.
W tym roku mamy już jedno pobranie…
Tak, w styczniu odbyło się pobranie wielonarządowe, serce poleciało śmigłowcem do Gdańska, trzustka do Warszawy. Miejmy nadzieję, że już wkrótce wszystko wróci do normy, gdy OIT-y przestaną być już oddziałami przede wszystkim dla chorych z covidem. Bo z chirurgami nigdy nie mieliśmy problemu. Oni są gotowi do działania od razu, gdy tylko okazuje się, że jest szansa na wykonanie przeszczepu. Tu nie ma ani czasu, ani miejsca na grymaszenie, bo przecież chodzi o życie, zwłaszcza w przypadku serca. Bo tak jak w przypadku nerek pacjent ma jeszcze szansę na wydłużenie życia poprzez podłączenie na przykład do aparatu do dializ – choć i tu nie w każdym przypadku jest to możliwe, to w przypadku serca analogicznych możliwości już nie ma. Zresztą – przeszczep serca, nerek, wątroby daje duże szanse na przeżycie. Przeszczep nerek szansę na przeżycie zwiększa dwukrotnie. Bez przeszczepu – któregokolwiek z narządów - duża część chorych umrze. Takie są fakty. I dlatego tak ważne jest, by walczyć o te przeszczepy.
Walczymy o przeszczepy, ale i tak w Polsce jest ich stosunkowo mało, zwłaszcza u dzieci…
Wbrew pozorom, tych przeszczepów u dzieci nie jest wcale tak mało. Nie będę mówił o szczegółach, bo tym zajmuje się Centrum Zdrowia Dziecka. Ale trzeba pamiętać, że narządów do przeszczepów jest zawsze za mało w każdym kraju na świecie. Ale są kraje – jak choćby Stany Zjednoczone, Norwegia, Hiszpania - gdzie dużo narządów pobiera się od dawców żywych: na przykład jedną nerkę czy część wątroby. Polska jest takim krajem, gdzie tych przeszczepów od dawców żywych wykonuje się mało. A jeśli już je się wykonuje, to zwykle są to właśnie przeszczepy u dzieci, gdzie te narządy są oddawane przez rodziców czy osoby spokrewnione. Bo trzeba podkreślić, że pokrewieństwo jest jednym z najważniejszych warunków przy przeszczepach od dawców żywych. Nie można oddać narządu altruistycznie.