Prof. Maria Beisert: Ujawnianie przestępstwa i patologii jest ryzykowne zawsze. I zawsze wymaga odwagi
Sprawca nie odczuwa lęku przed córką – nawet już dorosłą kobietą, bo ona dla sprawcy jest ciągle dzieckiem. Kształtuje dziecko na swoją partnerkę i bardzo pilnie uważa, żeby była tak wychowana, aby nie tylko nie protestowała, ale by działała zgodnie z oczekiwaniami sprawcy. A czasami - by czerpała z tego przyjemność – mówi prof. Maria Beisert z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Domyślam się, że chce pani rozmawiać o kazirodztwie…
Pretekstem do naszej rozmowy są wydarzenia na Kaszubach, które wstrząsnęły Polską: oto policja odkryła w piwnicy jednego z domów szczątki noworodków, aresztowała ojca, który żył w kazirodczym związku z jedną córką, a drugą miał przymuszać do kazirodztwa.
Od razu uprzedzam, że nie decyduję się mówić o tej konkretnej sprawie, dlatego że nie mam zezwolenia osób biorących w niej udział na publiczne komentowanie ich życia. Mogę mówić o kazirodztwie jako zjawisku.
Odniosę się do tego konkretnego przypadku, bo nie rozumiem, dlaczego zarzut kazirodztwa (oprócz zarzutów zabójstwa noworodków) otrzymał nie tylko ojciec, ale i jego 20-letnia córka. Wiele wskazuje na to, że ona w tym związku była ofiarą. Czy zarzut kazirodztwa przypisuje się ofiarom kazirodztwa?
Z punktu widzenia prawnego kazirodztwo jest regulowane przez artykuł 201 Kodeksu Karnego, który opisuje dwa jego typy. Pierwszy to kontakt seksualny rodzica z dzieckiem, czy też, jak mówi prawo, wstępnego z zstępnym. Drugi rodzaj kazirodztwa ma miejsce wtedy, gdy do takich kontaktów dochodzi między rodzeństwem. W obu wypadkach kodeks nie zawiera wskazań szczegółowych. Za każdym razem trzeba zbadać w jakiej roli te osoby występują. Inaczej jest, jeśli dwie osoby biorą udział w tym kontakcie za zgodą, a inaczej - bez zgody. Inaczej jest też, gdy mamy do czynienia z osobami małoletnimi, poniżej 15 roku życia – wtedy rola ofiary i sprawcy rozkłada się jednoznacznie.
Tu kontekst podpowiada, że 20-letnia dziewczyna mogła być zmanipulowana przez ojca. Spotkała się pani z takimi przypadkami, że córka zgadzała się na kontakty seksualne z ojcem, bo ją nauczył, bo nie wiedziała, że to jest złe?
Spotykam się z dwiema sytuacjami kazirodztwa typu ojciec – córka. Jedna ma miejsce wtedy, gdy dochodzi do kontaktu za obopólną zgodą, co też jest przestępstwem. Natomiast druga sytuacja, do której prawdopodobnie pani nawiązuje, występuje wtedy, gdy naruszona zostaje zasada dobrowolności. Sprawca zmusza do kontaktu ofiarę stosując w tym celu różnorodne strategie. Przemoc nie musi mieć koniecznie charakteru przemocy fizycznej. Wystarczy, gdy przyjmuje postać przemocy psychicznej. Ofiarą staje się zawsze ta osoba, która zostaje zmuszona do podjęcia kontaktu.
W jednym z wywiadów mówiła Pani, że to rodzina tworzy system, który odpowiada nie tylko za powstanie ale i za utrzymywanie kazirodztwa. Jak to się dzieje?
Według najnowszych koncepcji, kazirodztwo nie jest traktowane jako zjawisko, które ma tylko jedną przyczynę czyli zaburzenie seksualne występujące po stronie sprawcy. Kazirodztwo jest raczej traktowane jako tak zwane zaburzenie systemowe, za które odpowiada wiele czynników występujących przede wszystkim po stronie sprawcy, ale też po stronie innych dorosłych osób. Na przykład matki ofiary czy partnerki sprawcy. Zatem czynników, które sprzyjają powstaniu kazirodztwa w rodzinie może być wiele, natomiast wina zawsze dotyczy sprawcy oraz odpowiedzialność za czyn również dotyczy sprawcy. Tych rzeczy nie można mylić.
Jakiego rodzaju są to czynniki?
Bardzo wyraźnym czynnikiem ryzyka w rodzinach, w której istnieją już zaburzenia, jest śmierć jednego z rodziców, na przykład matki. Wówczas ojciec pozostaje bez partnerki.
Tak właśnie było w przypadku rodziny z Kaszub.
Zaburzenia, jakie występują po stronie ojca są tego rodzaju, że ich istnienie nie sprzyja poszukiwaniu dorosłej partnerki spoza rodziny, tylko powoduje poszukiwanie partnerki seksualnej wśród bliskich. To wyraźna przyczyna kazirodztwa, która polega na nieumiejętności nawiązania przez dorosłą osobę kontaktu z kimś, kto też jest dojrzały seksualnie. Drugim czynnikiem ryzyka jest dostępność osoby, która zaspakaja sprawcę seksualnie i jej zależność od sprawcy. Sprawca bywa bardzo związany ze swoją rodziną i to niekoniecznie w znaczeniu pozytywnym. Wydaje mu się, że bliski kontakt może istnieć tylko wtedy, jeśli będzie on z innym członkiem rodziny powtarzał to, co się zdarzało do tej pory z żoną, matką dzieci. Wtedy największe zagrożenie dotyczy najstarszej córki.
Czytałam w jednym z Pani artykułów, że jeśli chodzi o kazirodztwo, to też są różne ich typy. Można domniemywać, że ojciec z kaszubskiej wsi Czerniki to sprawca regresywny, który motywowany jest tym, że dziecko chciało się z nim bawić jak podległy i ufny partner.
Podkreśliła pani bardzo ważny wątek – gdy mowa o rodzinie kazirodczej na co dzień, to wydaje się, że istnieje jeden typ takiej rodziny. Tymczasem rodziny kazirodcze dzieli się na co najmniej cztery rodzaje. Każdy typ wywołany jest przez inne przyczyny które prowadzą do przestępstwa i opiera się na innych mechanizmach, uruchamiających przestępstwo. Między innymi takim typem rodziny kazirodczej, nie najbardziej popularnym ale istniejącym i znanym, jest rodzina z regresywnym sprawcą. Oznacza to, że przyczyną kazirodztwa są zaburzenia występujące po stronie sprawcy, które polegają na jego niedojrzałości seksualnej. Wtedy dziecko jest dla sprawcy seksualnym obiektem preferowanym albo obiektem co najmniej dopuszczalnym. Użyłam tu zwrotu albo albo, dlatego, że czasem sprawca jest zdolny do utrzymywania kontaktu z dorosłą kobietą, ale podejmuje go niechętnie i tylko w sytuacji gdy nie ma dostępu do obiektu preferowanego. A tak naprawdę pobudzają go dzieci. Woli kontakty z dziećmi, bo dorosłej kobiety się po prostu boi. Niedojrzałość seksualna sprawcy polega na tym, że sprawca czuje się równy w tej relacji z dzieckiem. Samo określenie „dziecko” jest bardzo pojemnym określeniem. Sprawca regresywny może mianem dziecka określać kogoś kto ma 5 lat. Bywa jednak, że kontakt rozpoczęty wcześniej, trwa dalej wraz z dorastaniem dziecka. Dziecko nie jest zagrażające dla sprawcy mimo że staje się coraz bardziej dorosłe, bo jest jego dzieckiem i ciągle istnieje przewaga sprawcy nad dzieckiem, ciągle istnieje zależność dziecka od sprawcy. Sprawca nie odczuwa lęku przed córką – nawet już dorosłą kobietą, bo ona dla sprawcy jest ciągle dzieckiem.
To znaczy, że wychowuje sobie dziecko na partnera seksualnego?
Tak, kształtuje dziecko na swoją partnerkę i bardzo pilnie uważa, żeby była tak wychowana, aby nie tylko nie protestowała, ale by działała zgodnie z oczekiwaniami sprawcy. A czasami - by czerpała z tego przyjemność. W niektórych sytuacjach wykorzystania sprawca potrafi tak postępować, że ofiara przeżywa przyjemność, mimo, że jest wykorzystywana. Mało tego – bywa, że ofiara nie chce zerwać związku ze sprawcą. To zjawisko nazywa się groomingiem i ma na celu przygotowanie ofiary do bycia dla sprawcy idealnym obiektem. Ten proces jest bardzo groźny, bo zwykle skutkuje długotrwałym kazirodztwem.
Wiele lat temu opisywałam w gazecie przypadek kazirodztwa w Świętokrzyskiem: ojciec zainteresował się córką gdy miała ona 8 lat. Matka z jednej strony cieszyła się, że ona już nie musi „służyć” mężowi, a z drugiej strony traktowała swoją córkę jako rywalkę, która poderwała jej męża. Córka przez ojca była lepiej traktowana niż inne jego dzieci; zawsze miał dla niej cukierki. Ten związek kazirodczy trwał wiele lat. Córka zachodziła z ojcem w ciążę i rodziła dzieci, dzieci były oddawane do adopcji. Kiedy sprawa się wydała, ojca aresztowano, dziewczyna, już dorosła, wyjechała z kraju. Jak się wydobyć z takiej traumy?
Historie tego rodzaju przebiegają według trzech scenariuszy. Pierwszy zawiera historie, w których szybkie ujawnienie sprawy przerywa patologię. Dramat dziecka, które nie zdaje sobie sprawy z doznanej krzywdy polega na tym, że może ono gorąco pragnąć być dalej z ojcem i protestować przeciwko innej opiece. Osobę przejmującą opiekę nad dzieckiem czeka bardzo trudne zadanie. Ważne jest, by znała reakcje dzieci wykorzystanych i umiała na te reakcje odpowiedzieć oraz, żeby była odporna na to, że dziecko broni sprawcy, chce pozostać w kontakcie ze sprawcą i nie chce innego opiekuna. Znam tego rodzaju historie z autopsji. Dziewczynki, kierowane do adopcji mogą wtedy odtwarzać swoje historie wykorzystania z mężczyzną- adopcyjnym ojcem, jeśli były uczone kontaktów seksualnych z dorosłym mężczyzną. Zwłaszcza, gdy otrzymywały za to nagrody. To jest wielkie wyzwanie dla pary, która potrafi przejść przez proces oduczania dziecka seksualnej relacji z rodzicem i prowadzenia go w kierunku prawidłowego rozwoju seksualnego. Drugi scenariusz jest niestety bardziej dramatyczny. Polega na tym, że dziecko nie zdając sobie sprawy z patologii rodzinnego układu, żyje w nim dłużej, do momentu, gdy sprawa wychodzi na jaw. Na przykład wtedy, kiedy dziewczyna zaczyna zawierać znajomości z chłopcami a ojciec traktuje tego rodzaju więzi jako konkurencyjne dla jego relacji z dzieckiem. Zdarza się, że kazirodztwo ujawnia chłopak, oburzony zachowaniem ojca-dorosłego mężczyzny. Jeśli kazirodztwo ujawnia dziewczyna, istnieje ryzyko obwiniania jej i za patologiczną relację ze sprawcą i za jej ujawnienie.
A trzeci scenariusz?
To wersja, w której dziewczyna wchodzi w stały związek ze sprawcą. Z wykorzystanego dziecka staje się wykorzystywaną nastoletnią a potem dorosłą kobietą, która potrafi żyć tylko w relacji z nim. Wychowana w patologii i odizolowana od świata uznaje kazirodczy związek za jedyny sposób istnienia.
Znów odniosę się do ujawnionego przypadku kazirodztwa z Kaszub i zapytam, czy spotkała się Pani z taką sytuacją, kiedy dzieci urodzone z takiego związku zostają zabijane przez sprawców tego kazirodczego związku?
Oczywiście, że tak, bo to są sytuacje, które wychodzą na jaw. Ale nie wszystkie. W przypadku kazirodztwa bardzo nikła część tej patologii zostaje ujawniona.
O tym, że zabójstwa wychodzą na jaw decydują specyficzne czynniki, czasami przypadek, a czasami „złe planowanie” przestępstwa. Zabijać może i matka, i ojciec, bo związek między nimi jest już tak silny, że kobieta, która weszła w związek jako nieświadome dziecko, nagle jako osoba dorosła już wie, że będzie za to odpowiadać i zdaje sobie sprawę z tego, że żyje w związku, z którego nie potrafi wyjść.
Statystyki policyjne wskazują, że rocznie zgłaszanych jest kilkadziesiąt przypadków tego typu przestępstwa.
Ciemna liczba jest znacznie wyższa niż liczba przypadków podanych do publicznej wiadomości.
W tym konkretnym przypadku opisywanym teraz przez media zdziwienie budzi też to, co zresztą pojawia się często: ludzie we wsi wiedzieli, między sobą plotkowali, ale nikt tego nie ujawnił. Dlaczego ludzie wybierają milczenie? Dlaczego nie reagują na sytuację w ich otoczeniu , w której dzieją się makabryczne rzeczy?
Nie reagują z różnych powodów. Od razu powiem, że celem mojej wypowiedzi nie jest chęć piętnowania milczenia. Oczywiście, gdy społeczeństwo dowiaduje się o makabrycznych sytuacjach, kiedy morduje się noworodki, to łatwo o oburzenie i o zachęcanie innych do natychmiastowego ujawnienia patologii, bez myślenia o trudzie ujawnienia.
Jakie mechanizmy obronne w społeczeństwie prowadzą do utrzymania zmowy milczenia w przypadku takich wydarzeń?
Na początku wymieniłabym lęk. Osoba, która zgłasza przestępstwo przechodzi przez bardzo trudny emocjonalnie rodzaj doświadczenia. Ktoś, kto zgłasza przestępstwo, musi być świadomy tego, jakie to pociąga konsekwencje. Będzie musiał zeznawać. Będzie musiał brać udział w procesie. Będzie poddany różnego rodzaju nieprzyjemnym procedurom. Stanie przed pytaniami, na które nie zawsze jest gotowy odpowiadać. Nie wspominam już o podważaniu wiarygodności zeznań świadków, posądzaniach o niecne zamiary i negatywne intencje. Zatem lęk i to, co czeka świadka należy potraktować jako bardzo ważną przyczynę nie zgłaszania sprawy. Ten lęk dotyczy wszystkich, zarówno osób obcych, jak i osób z rodziny. Ludzie się boją i boją się zasadnie. Nie wiedzą, co ich spotka na policji, co w postępowaniu przygotowawczym, a co w trakcie procesu ze strony obrońców sprawcy. Wolę o tym powiedzieć głośno, żeby nie uruchamiać hejtu, który może spotkać tych, którzy milczą. Żeby ludzie mieli odwagę zgłosić istnienie patologii, to trzeba im stworzyć do tego warunki.
Jak w takim razie zachęcić ludzi do przekazywania tego rodzaju informacji o potencjalnych przestępstwach, które nie narażą ich na ryzyko?
Ujawnianie przestępstwa i patologii jest ryzykowne zawsze. I zawsze wymaga odwagi. Nie ma żadnej szansy na to, żeby ludzi przed tym niebezpieczeństwem obronić. Trzeba raczej uprzedzać o tym, co ich czeka i uczyć, że warto poświęcić pewne wartości na rzecz tego, żeby chronić dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym. Osoba, która zdecyduje się to zgłosić, powinna dokonać bilansu wartości. Zastanowić się, czy jej lęk przed udziałem w procesie i narażanie się na zarzuty są ważniejsze od ochrony dziecka. Trzeba te wartości zważyć i wyciągnąć wniosek zakończony świadomą decyzją.
Jak, jako społeczeństwo powinniśmy działać, aby zapobiegać występowaniu tego rodzaju sytuacji?
Edukacja seksualna jest najlepszym czynnikiem buforowym. Jeśli dużo wiemy o normie i patologii nawet, gdy jesteśmy dziećmi, to szybciej możemy prosić o pomoc. Jeśli dużo wiemy na etapie, gdy jesteśmy dorośli, to możemy podjąć świadome decyzje. Jeśli sami nie możemy zgłosić sprawy z różnych powodów, to możemy poszukać kogoś, kto będzie odważniejszy. Nie ma lepszego czynnika zapobiega patologii niż edukacja społeczna. I są na to dowody. Badania nad pedofilami wykazały, że w okresie dzieciństwa i dorastania otrzymali albo zerową edukację seksualną albo edukację seksualną niewłaściwą. Trzeba wdrażać edukację seksualną na każdym etapie życia człowieka, bo ona realnie chroni przed patologią. Jest tania i skuteczna. Osoby decydujące o wycofaniu edukacji seksualnej ze szkół lub decydujące o powierzeniu jej organizacjom i podmiotom pozbawionym kompetencji, odpowiadają za utrzymywanie się i wzrost patologii seksualnej.