Prof. Marian Szamatowicz: Specjalista o kobiecej menopauzie i męskiej andropauzie

Czytaj dalej
Fot. polskapress
Agata Sawczenko

Prof. Marian Szamatowicz: Specjalista o kobiecej menopauzie i męskiej andropauzie

Agata Sawczenko

Nie ma eliksiru, który przywróciłby młodość. Ale objawy menopauzy warto leczyć - mówi prof. Marian Szamatowicz

Kurier Poranny: Nagle trudno z nią wytrzymać - tak mówi się czasem o kobietach po 50. roku życia. Często tego ich rozdrażnienia nie możemy zrzucić na karb złego charakteru…

Prof. Marian Szamatowicz: To zjawisko opisywane jest jako menopauza, przekwitanie czy klimakterium. Ustrój kobiety tak został skonstruowany, że gdy mija 35. rok życia, to zaczyna ona tracić zdolność do rozrodu - i to jest pierwszy okres przekwitania. Drugi okres przekwitania to jest dekada - 45-55 lat. Wtedy manifestuje się zdecydowany deficyt typowo kobiecych hormonów - estrogenów. To powoduje cały szereg zmian w organizmie kobiety, a jednocześnie dają się zauważyć takie objawy, jak irytacja, niecierpliwość, troska o wiek. Jest to też okres nasilonych objawów tzw. neurowegetatywnych. To m.in.: uderzenia gorąca do twarzy, zlewne nocne poty, problemy związane z kontaktami seksualnymi i cały szereg różnych innych objawów.

Ale te objawy można leczyć…

Dalej przeczytasz, czy światowej sławy lekarz jest za leczeniem menopauzy

Ja jestem absolutnie zdecydowanym zwolennikiem leczenia. Nie ma żadnej możliwości, nie ma żadnego eliksiru, który przywróciłby młodość. Natomiast nowoczesna medycyna daje duże możliwości pomocy kobietom w okresie klimakterium czy przekwitania. A że niekorzystne objawy wynikają z deficytu estrogenów, najlepszym i najbardziej racjonalnym sposobem na ich łagodzenie jest podawanie preparatów estrogennych.

Kobiety często nie chcą jednak przyjmować tych preparatów…

Sporo zamieszania wprowadziły badania opublikowane na początku naszego stulecia przez amerykańską organizację Woman Helth Iniciative, która na 16 tys. kobiet przeprowadziła badania. Połowa badanych kobiet przyjmowała estrogenową terapię zastępczą, a druga grupa nie. Okazało się, że terapia ma pozytywny wpływ na zmiany sercowo-naczyniowe. Ale z tych badań wynikło coś jeszcze. Że skutki negatywne przewyższają pozytywne. Oczywiście - potem te badania były bardzo szeroko analizowane, krytykowane, omawiane. I dziś większość naukowców twierdzi, że jeżeli kobieta ma objawy deficytu estrogenowego, to najskuteczniejszym sposobem jest podawanie estrogenów lub estrogenów z prodestagenami, w zależności od tego czy kobieta ma zachowaną czy usuniętą macicę. Chodzi o ograniczenie zachorowalności na raka trzonu macicy. Podstawowym badaniem, które kobiety powinny wykonywać, jest mammograficzna ocena gruczołów sutkowych. To jest dość powszechnie akceptowana informacja - że jeśli kobieta przyjmuje hormonalna terapię zastępczą do pięciu lat - to nie ma wzrostu zachorowalności na raka gruczołu sutkowego. Natomiast jeśli ta terapia trwa dłużej, to jest niewielki wzrost ryzyka - 0,25 proc.

Ale niektóre kobiety i tak boją się tej terapii hormonalnej…

Ja powtórzę to, co mówię studentom, w odniesieniu do stosowania hormonalnej terapii zastępczej czy hormonalnej antykoncepcji. Mianowicie: tego typu preparaty mają prawdziwy, udowodniony niewielki wpływ na stan naczyń. Komponenta estrogenna zawarta w terapii zastępczej zwiększa częstotliwość zmian zakrzepowych w układzie żylnym. Z punktu widzenia statystyki i badań epidemiologicznych ten wzrost jest - ale minimalny. I o tym trzeba wiedzieć. Dwa - istnieje błędne przekonanie wśród niektórych lekarzy, przenoszone na kobiety, że hormony indukują, czyli zwiększają zachorowalność na procesy nowotworowe. To nie do końca jest słuszne.

Panie profesorze, dużo się mówi o menopauzie, o klimakterium, jeśli chodzi o kobiety. Ale mężczyźni też w pewnym wieku żegnają się z młodością.

Są tu pewne analogie. Natomiast nie są to sytuacje identyczne. U kobiet ten deficyt estrogenowy występuje gwałtownie wraz z objawami, które temu towarzyszą. Natomiast u mężczyzn spadek typowego męskiego hormonu - testosteronu - jest bardzo powolny. Przyjmuje się, że w ciągu roku stężenie estrogenu zmniejsza się o około 1 proc. Więc jest to proces powolny.

I mężczyźni to czują? Z czym to się wiąże?

Objawów podaje się wcale niemało. Mogą pojawiać się problemy w kontaktach seksualnych, bowiem nie dochodzi do pełnego wzwodu. Przypisuje się również postępujące objawy naczyń krwionośnych, które mają niewątpliwie wpływ na wydolność organizmu. U części mężczyzn pojawiają się objawy podobne jak u kobiet - czyli uderzenia gorąca, nadmierna potliwość. Można też zaobserwować zmienność nastroju. Jest cała gama tych objawów. A jeśli się przegląda dane z literatury, to mówi się nawet, że mężczyźni, którzy mają takie problemy, usiłują sobie udowodnić, że nic się w ogóle nie dzieje - mimo przybywania lat. No i mówi się, że wtedy kupują bardzo nowoczesne samochody albo wdają się w romanse.

Można zapobiegać tym objawom?

Z mężczyznami sprawa nie jest taka jasna. Bowiem nie zostały nigdy przeprowadzone badania i udokumentowane dane, że podawanie substancji hormonalnych będzie eliminować te skutki. To, co jest rekomendowane, to: zdrowy tryb życia, polegający na stosowaniu diety bez spożywania nadmiaru pokarmów mięsnych, dwa - rekreacyjny wysiłek fizyczny. U mężczyzn to ma lepsze skutki niż np. suplementacja hormonem testosteron.

Agata Sawczenko

W "Kurierze Porannym" i "Gazecie Współczesnej" zajmuję się przede wszystkim szeroko pojętą ochroną zdrowia. Chętnie podejmuję też tematy społeczne i piszę o ciekawych ludziach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.