Prof. Ryszard Tadeusiewicz (AGH) o elektrowniach atomowych
Jakie są zalety, a także jakie problemy związane z elektrowniami atomowymi - pisze profesor Ryszard Tadeusiewicz z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Ostatnio dość często spotykamy się z wiadomościami na temat planów budowy w Polsce pierwszych elektrowni atomowych. Cieszę się z tego, bo znika fobia wobec energetyki jądrowej, która powodowała, że we wszystkich krajach otaczających Polskę korzystano z dobrodziejstw tej formy pozyskiwania energii - a my byliśmy białą plamą na mapie Europy. Pisałem o tym w „Gazecie Krakowskiej” 21.10.2022 w felietonie „Czy bać się elektrowni jądrowych?”. Pozwolę sobie też przypomnieć, że już ponad dziesięć lat temu (12.09.2012) publikowałem w „Gazecie Krakowskiej” felieton „Co ma atom do wiatraka”, w którym przytaczałem argumenty, że elektrownie jądrowe są nam potrzebne. Oba felietony są w Internecie. Dlatego cieszę się, że obecnie pisze się o tym powszechnie i pozytywnie. Nareszcie!
Jednak poza propagandą przydałaby się także wiedza na temat tego, w jakim kierunku polska energetyka zmierza - i elementami takiej wiedzy chcę się tutaj podzielić. Przygotowując się do inwestycji w elektrownie jądrowe, rozpatrywano trzy technologie: z reaktorami AP1000 (Westinghouse, USA), APR1400 (KHNP, Korea) i EPR1600 (EDF, Francja). Wszystkie te reaktory zakładają otoczenie rdzenia reaktora wodą (zwykłą, a nie kosztowną ciężką, jak w wielu reaktorach na świecie) i mają taką konstrukcję, że w przypadku awarii reaktor sam się wyłącza bez konieczności ingerencji człowieka. Para napędzająca turbiny elektryczne nie ma styczności z reaktorem, tylko pobiera ciepło od wody chłodzącej rdzeń reaktora poprzez bezpieczny wymiennik ciepła. Zero promieniowania na zewnątrz!
Rząd wybrał dla pierwszej elektrowni atomowej trzy amerykańskie reaktory AP1000. Ponieważ liczba wchodząca w skład oznaczenia każdego reaktora oznacza jego moc w megawatach - pierwsza elektrownia zasili naszą sieć trzema gigawatami (GW) energii.
W odróżnieniu od - także godnych rozwoju - źródeł odnawialnych (wiatraki, fotowoltaika), energię z atomu będziemy mieli o każdej porze dnia i nocy, dokładnie tyle, ile wynika z mocy zainstalowanych reaktorów. Elektrownia nie emituje do otoczenia żadnych zanieczyszczeń. Paliwo jest dostępne z wielu źródeł i jest łatwe do przechowywania, więc wydarzenia polityczne nie zagrażają odcięciem prądu. Czas eksploatacji elektrowni szacuje się na co najmniej 50 lat. To są zalety.
Ale są i wady. Koszty muszą być wysokie. Dane podawane w Internecie informują o następujących cenach (w miliardach PLN): 246 (AP1000), 131 (APR1400), 330 (EPR1600). Premier informując na początku listopada br. o decyzji budowy w Lubiatowie-Kopalinie na Pomorzu pierwszej elektrowni wyposażonej w trzy reaktory AP1000, podał kwotę około 20 mld USD (ponad 100 mld PLN). Optymizm czy realizm?
Wadą jest też dość długi czas budowy. Budowa pierwszego reaktora ma się zacząć w 2026 roku, uruchomienie ma nastąpić w 2033, a ostatni reaktor w planowanej także drugiej elektrowni ma być oddany do eksploatacji w 2043 roku. Oby te terminy zostały dotrzymane!
Niektóre doświadczenia zagraniczne są bowiem niepokojące. Firma Westinghouse od 2013 roku buduje dwa reaktory AP1000 w Waynesboro w stanie Georgia (bloki Vogtle 3 i 4), ale żaden jeszcze nie ruszył. Reaktory francuskie EPR1600 są budowane w Normandii (blok 3 elektrowni Flamanville) i w Finlandii (blok 3 elektrowni Olkiluoto), ale pomimo rozpoczęcia budowy w roku 2007 (pierwszy) i 2005 (drugi), żaden z nich nie dostarcza jeszcze energii elektrycznej do sieci. Koreańskie reaktory APR1400 są budowane w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w elektrowni Barakah w Ruwetes od 2012 roku. Bloki 1 i 2 uruchomiono w 2021 roku, blok 3 podłączono do sieci w październiku br., ale blok 4 jest jeszcze w budowie.
Oby u nas nie było takich opóźnień!