Prohibicja w tatrzańskich schroniskach?
Wysoko postawiona zakopiańska urzędniczka chce zakazać sprzedaży alkoholu w schroniskach górskich.
Piwko? Czemu nie. Herbatka z prądem? Proszę bardzo! Dziś turyści pokonujący tatrzańskie szlaki, po dotarciu do schronisk bez przeszkód mogą raczyć się alkoholem. Jego sprzedaż nie jest bowiem w górach zabroniona. Pojawiają się jednak głosy, aby tę sytuację zmienić. Z apelem o wprowadzenie prohibicji w tatrzańskich schroniskach, wystąpiła właśnie jedna z wyżej postawionych urzędniczek z Zakopanego.
Alkohol w schroniskach
- Jestem rodowitą góralką i często chodzę po górach - mówi Zofia Kiełpińska, naczelnik Wydziału Edukacji, Turystyki i Sportu Urzędu Miasta w Zakopanem. - Za każdym razem, gdy docieram do schronisk, jestem zbulwersowana ilością alkoholu, jaki się tam leje. Piwo to dla turystów niemal napój regeneracyjny. Herbata z wódką też jest serwowana. Tak nie powinno być. Góry to nie miejsce na raczenie się alkoholem, tylko na podziwianie przyrody. Co więcej, widok dorosłych pijących w schronisku jest demoralizujący.
Jak wyjaśnia pani naczelnik, do schronisk w sezonie przybywa każdego dnia sporo wycieczek dzieci i młodzieży. - Gdy nieletni patrzą na to, że dorośli piją w górach, jaki mają sobie wyrobić obraz tego, co powinno się robić na szlaku? Powielą to zachowanie i jak dorosną, sami też będą pić w górach - dodaje Kiełpińska.
Olimpijka chce zakazu
Apel o odebranie koncesji na sprzedaż alkoholu schroniskom w górach wygłosiła w czwartek na posiedzeniu Komisji Rodziny i Spraw Społecznych Rady Miasta w Zakopanem. Choć kieruje wydziałem zajmującym się m.in. turystyką, tłumaczy, że to wystąpienie nie było stanowiskiem władz miasta, tylko jej prywatnym - jako mieszkanki Zakopanego i byłej olimpijki (Kiełpińska biegała na nartach podczas igrzysk w Albertville i Lillehammer).
- Zakazu sprzedaży alkoholu nie można nałożyć ot tak - zaznacza. - Prohibicję w górach mógłby wprowadzić tylko rząd. Dlatego moja wypowiedź ma skłonić rządzących do przemyśleń. Piwo powinno zniknąć z każdego schroniska w Polsce, a także z restauracji na Kasprowym. Brak alkoholu ograniczy liczbę akcji ratowników.
Burmistrz sceptyczny
Jak na apel Kiełpińskiej zareaguje Warszawa, dziś nie wiadomo. Pod Giewontem pomysł nie spotkał się z ciepłym przyjęciem.
- Dobrze, że pani Kiełpińska zaznacza, że to jej prywatny pomysł, bo my jako miasto absolutnie się pod nim nie podpisujemy - zauważa Agnieszka Nowak-Gąsienica, wiceburmistrz Zakopanego. - Sama nie pijam alkoholu w górach, ale nie jestem zwolennikiem wprowadzania zakazów. Lepiej edukować ludzi, że picie na górskich szlakach jest niemodne.
Podobnie wypowiada się burmistrz Leszek Dorula. Przyznaje, że sam kilka razy w życiu zabrał do plecaka puszkę piwa.
- Wypicie piwka po zdobyciu jakiegoś szczytu to cudowne przeżycie - twierdzi.
TOPR: problemu nie ma
Pomysłu Kiełpińskiej nie chce szczegółowo komentować naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof.
- Mogę jedynie powiedzieć, że to nieprawda, iż pijani turyści to dla nas duży problem. W skali roku to jakiś promil wszystkich naszych interwencji w górach - wylicza.
- To bardzo dziwna propozycja. Zupełnie bezpodstawna. Nie słyszałem, żeby były jakieś problemy z alkoholem w schroniskach - mówi Jerzy Kalarus, prezes spółki PTTK Karpaty, do której należą schroniska górskie w Tatrach. - W naszych obiektach sprzedawane są głównie słabsze trunki. Nie wszystkie zresztą starały się o koncesję na piwo.
Piwo także w plecaku
Sceptyczni do pomysłu Zofii Kiełpińskiej są także zwykli turyści.
- To nie wypali - przekonuje Paweł Kwak, taternik z Łowicza, którego wczoraj spotkaliśmy w Kuźnicach. - No, bo nawet jeśli piwa nie kupimy w schroniskach górskich, to wniesiemy je na szlak w plecakach. Alkohol jest dla ludzi. Trzeba go tylko mądrze spożywać.