Projektantka ze Śląska robi furorę w Paryżu, Tokio i Nowym Jorku

Czytaj dalej
Katarzyna Spyrka

Projektantka ze Śląska robi furorę w Paryżu, Tokio i Nowym Jorku

Katarzyna Spyrka

Ewa Minge, Gosia Baczyńska i Maciej Zień – te nazwiska wszyscy miłośnicy mody w Polsce znają. Teraz powinni zapamiętać jeszcze jedno: Paulina Plizga. Pochodząca z Wodzisławia Śląskiego projektantka ma swoją pracownię w Paryżu, a jej stroje można kupić też w Nowym Jorku i Tokio. Spotkaliśmy się z nią w jej rodzinnym mieście.

Talent do szycia miała w genach
Od dziecka miałam artystyczne zapędy. Uczęszczałam do liceum plastycznego w Krakowie i tam też zaczęłam chodzić na lekcje francuskiego do Instytutu Francuskiego. Do tego wszystkiego doszła moja fascynacja modą i tak się to zaczęło – mówi w skrócie pani Paulina. Trzeba jednak zaznaczyć, że fascynacja modą u małej Pauliny zaczęła się dzięki jej mamie. Zawodowa krawcowa pozwoliła swojej córce podglądać cały proces szycia. Od bawienia się ścinkami materiałów zaczęła się później wielka przygoda. - Najpierw koleżanki w liceum zaczęły zamawiać u mnie jakieś kreacje. A skończyło się na tym, że ubierałam połowę klasy. Na początku broszki, jakieś torby, to można było sobie u mnie zamówić – wspomina pani Paulina.

Paryż lekko rozczarował, ale otworzył drogę
Po maturze, wodzisławianka wyjeżdża do miasta, które uchodzi za światową stolicę mody. Przychodzi rozczarowanie. - Paryż okazał się miejscem, w którym nie ma awangardowo ubranych ludzi. Na ulicach polskich miast czasem bywa o wiele ciekawiej – przyznaje projektantka.
Miała jednak szczęście do ludzi. - Znajomi Francuzi pozwalali mi wierzyć, że to, co robię ma sens i popychali mnie w tym kierunku, żebym rozwijała swoje umiejętności. Dzięki tym osobom przetrwałam też ciężkie momenty na obczyźnie, których nie brakowało na początku mojego pobytu – nie ukrywa projektantka. W końcu przyszedł 1994 roku, od którego życie pani Pauliny zaczęło nabierać tempa.

Pierwszy pokaz robiony na wariackich papierach
Zgłosiłam się na konkurs dla młodych projektantów organizowany przez miasto Paryż i zaliczyłam się do grona wybrańców, dla których został zorganizowany pokaz ich projektów. To był mój pierwszy pokaz. Całość odbywała się na wolnym powietrzu, w pięknym ogrodzie botanicznym, w historycznej dzielnicy Paryża – wspomina z sentymentem projektantka. - To było nawet śmieszne, że ten pokaz robiłam trochę na wariackich papierach, łapałam dziewczyny z ulicy, żeby wyszły w moich strojach. Wszystko szyłam sama. Materiały pochodziły z jakichś pchlich targów, to były resztki, ścinki. Nie liczyłam na sukces – dodaje pani Paulina.
To, co się wydarzyło po pokazie, zaskoczyło ją. Natychmiast przyszły panie, które od razu chciały kupować jej ubrania. Za pierwsze zarobione pieniądze kupiła maszynę do szycia i porządne materiały. To pozwoliło tworzyć kolejne ubrania.

Po pierwszym sukcesie, zaczęła uczyć się szyć
Dopiero po pierwszym pokazie, kiedy Paulina Plizga poznaje młodych aktorów, dla których zaczyna tworzyć kreacje sceniczne, zaczyna też się uczyć szycia i zawodu. - Z wykształcenia jestem plastykiem, konserwatorem rzeźby. Nigdy nie uczyłam się fachowo szyć. Umiałam tyle, ile udało mi się podejrzeć u mamy – wspomina projektantka.
Po dwóch latach współpracy z aktorami, wodzisławianka zaczęła nabierać pewności siebie i swoje projekty postanowiła sprzedawać. - Projektowałam m.in. biżuterię i to z nią zaczęłam chodzić po butikach. Już na początku trafiłam na osobę, która powiedziała mi, że nie przyjmie ich, bo to nie jej działka, ale dostałam cenne rady, gdzie mam pójść, jak się zaprezentować i co zrobić, żeby ten mój pomysł się powiódł. Rada okazała się tak cenna, że już następnego dnia trafiłam do galerii, która chciała ze mną współpracować i to trwało dobre trzy lata – wspomina z uśmiechem projektantka.

Od artystycznych kreacji, po normalne ciuchy
Jeśli artysta chce zarabiać na swoich dziełach, powinny one być użyteczne. Przynajmniej, jeśli chodzi o modę. Właśnie ta twarda zasada zmusiła panią Paulinę do zejścia na ziemię. - Moja pierwsza kolekcja była bardzo artystyczna, teatralne sukienki, w całości z kawałeczków materiałów, tzw. patchworki, z materiałów zebranych w różnych miejscach. Pamiętam, że trafiłam na panią, która kupiła trzy albo cztery moje rzeczy za jednym razem i zastanawiałam się, czy to nie pomyłka, nie wierzyłam nawet, że to może się sprzedać – wspomina pani Paulina. Okazało się, że ta klientka wracała potem jeszcze kilka razy i przez lata zaglądała do jej pracowni. - Z czasem postawiłam na użyteczność moich kreacji, a to zapewniło ich sprzedaż i do dziś pozwala mi się utrzymywać z pasji – nie ukrywa artystka. Nie zatraciło to jednak jej stylu. Każde ubranie, jak sama przyznaje, jest jakby nowym obrazem, który zamiast różnych kolorów farb, powstaje z różnych skrawków tkanin.

Do dziś, po ponad 20 latach mieszkania w Paryżu, wodzisławianka nadal pracuje sama
Czasem dobiera sobie współpracowników do projektów specjalnych. Na przykład przed przygotowaniem pokazów na Fashion Week w Łodzi, pomaga jej mama. Projektantka zaznacza, że w stolicy mody nie ma sklepu, a pracownię. To znaczy, że trzeba się umówić aby tam wejść, porozmawiać o wymarzonej kreacji, poprosić o jej przygotowanie i wrócić po odbiór. W Nowym Jorku i Tokio są za to sklepy. Tam, można kupić już gotowe ubrania, a projektantkę można tam spotkać zaledwie kilka razy w roku. - Organizuję tam krótkie pokazy. Można zobaczyć, jak ja pracuję. Klienci mogą zerknąć z bliska, jak się szyje, co w dzisiejszych czasach budzi jednak zdziwienie – mówi.

Ostatnio częściej panią Paulinę można spotkać w Polsce. Współpracuje z polską fryzjerką, właścicielką wielu salonów, Jagą Hupało i tworzy kostiumy dla teatrów także na Śląsku. Jej stroje "zagrały" m.in. w spektaklach Śląskiego Teatru Tańca w Bytomiu i Teatru Bezpańskiego w Rudzie Śląskiej. Jej wyroby znajdują się także w rodzinnym mieście, w wodzisławskiej galerii Tygiel Rozmaitości na ulicy Zamkowej.

Katarzyna Spyrka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.