Prokuratura bada sprawę mobbingu w kopalni ROW
Od około pięciu lat w kopalni ROW w Rybniku mobbingu miało doświadczać kilka pracownic, ale uwagę na ten problem zwróciła niedawno jedna z nich. Teraz sprawę bada prokuratura.
Sprawa mobbingu w kopalni ROW w Rybniku, a konkretnie w Ruchu Marcel, miała mieć - według pokrzywdzonej - początek już w 2013 roku. To wtedy miały zacząć się wyzwiska, poniżanie, a nawet grożenie - zarówno ze strony przełożonych, jak i niektórych współpracowników. Poszkodowana powiedziała „dość” dopiero po incydencie, który zakończył się dla niej hospitalizacją. - Po napaści słownej pracownica doznała krwotoku, zasłabła i trafiła do szpitala - mówi Kinga Martuszewska z kancelarii adwokackiej w Rybniku.
Zdaniem pokrzywdzonej, wyzwiska i poniżanie przez współpracowników oraz przełożonych były na porządku dziennym. - Nie tylko jedna, a 3-4 osoby były w ten sposób traktowane. Może nawet więcej, bo niektóre z nich boją się ujawnić. Wyśmiewano się z ich chorób, wyzywano. Zdarzało się nawet, że ktoś wstał, zamachnął się i mówił: „Bo ci zaraz przyp...” albo groził, że jak ktoś jeszcze raz się poskarży, to za włosy zostanie wytargany do dyrektora - opisuje Kinga Martuszewska. Wszystko miało odbywać się przy przyzwoleniu przełożonych, choć władze kopalni temu zaprzeczają.
Marcin Maciejczyk, dyrektor ds. pracowniczych Ruchu Marcel i Rydułtowy, w rozmowie z DZ przyznaje, że pokrzywdzona zwracała mu uwagę na problem niewłaściwego zachowania jej współpracowników i przełożonych. - Sprawa nie została przeze mnie zbagatelizowana, wręcz przeciwnie. Osobiście przesłuchiwałem pracowników tego oddziału, chciałem spojrzeć obiektywnie na całą sytuację - mówi dyrektor Maciejczyk.
Pracownicy zaprzeczyli, jakoby miało dochodzić do mobbingu. Pojawiały się głosy, że to pokrzywdzona wprowadzała do oddziału dezorganizację. - Miała m.in. nie przestrzegać dyscypliny pracy - mówi Maciejczyk. - Nie chcieliśmy przejść obok tej sprawy obojętnie, dlatego zaproponowaliśmy przeniesienie - dodaje. Pracownica takiego rozwiązania nie chciała przyjąć. Traktowała tę propozycję jako karę, choć nie czuła się winna. - Jeśli miałbym sto procent pewności, że do mobbingu dochodzi, osoby, które się go dopuszczały, zostałyby ukarane. Ale tutaj sytuacja była inna: wiele osób, w tym kierownictwo, wskazywało na winę tej pani. Oddział liczy 26 osób. Jeśli jedna czy dwie czują się pokrzywdzone, to uznałem, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie propozycja przeniesienia - tłumaczy dyrektor. Z kolei Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia, mówi, że została powołana specjalna komisja, która badałasprawę mobbingu w Ruchu Marcel.
- Komisja przesłuchiwała pracowników i nie potwierdziła zarzutów tej pani - mówi Głogowski. - Głównej zainteresowanej nie udało nam się wówczas przesłuchać, ponieważ długo przebywała na zwolnieniu lekarskim i dopiero niedawno wróciła do pracy - dodaje.
Aktualnie kobieta nadal pracuje na stanowisku w tym samym oddziale. Zdarzeniu przygląda się natomiast Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim, a także Sąd Rejonowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie toczy się postępowanie cywilne w tej sprawie. - Przesłuchujemy świadków, analizujemy całą tę sytuację - mówi prokurator Marcin Felsztyński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Nikomu do tej pory nie przedstawiono zarzutów.